Artykuły

Kroki za kulisami

Peter Brook mawiał, że Łomnicki szedł do Leara całe życie. Był aktorem - by zagrać ten potężny koniec wszelkiej ludzkiej gry. Długie lata wieczór w wieczór na kilka godzin był każdym - by wreszcie móc być tym przez Szekspira namalowanym fiaskiem fiask. Przez pół wieku wciąż zmieniających się masek - pokornie czekał na wieczór, kiedy w pełnym świetle wreszcie będzie wielką samotnością. Ile brakowało do ziszczenia? Tydzień. Tyle brakowało do premiery - pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

I zasnął, z policzkiem na rozgrzanej ziemi

Czesław Miłosz

Po leśnej stronie ulicy Basztowej ktoś stał w resztkach śniegu i zgniłych traw. Tak myślę. Na Plantach o zmierzchu zawsze ktoś stoi pod ciemnymi drzewami, na krawędzi blasku latarń, cierpliwie czekając, aż pogubione z końcem dnia ścieżki miasta na powrót się wyjaśnią. Zawsze ktoś nie wie, dokąd iść.

Wczesną wiosną 1945 r. ktoś więc o zmierzchu stał jak każdy kiedyś, szukając dróg. Czarny kapelusz? Dłonie w kieszeniach? Oczy zgubione w wysokim kołnierzu? Wargi pod szalem? Tak. Zadzierając głowę - patrzył w ciemne okno uchylone na piętrze domu po kamiennej stronie Basztowej? Nie sądzę. Tylko słuchał - to wystarczało. 62 lata temu Basztowa o zmierzchu nie była dzisiejszym jazgotem.

Skulone ramiona. Tylko słuchał. Oczy zamknięte pod kapeluszem. Słyszał idący przez otwarte okno znużony stukot metronomu. Słyszał szmer odwracanych kartek. Później pukanie, pisk uchylanych i zamykanych drzwi. Cisza. Sekunda, gdy usłyszał nagłe milczenie metronomu, była dokładnie tą, w której Tadeusz Łomnicki - osiemnastoletni gość pokoju o uchylonym oknie - dostrzegł książkę otwartą w kręgu lichego światła na biurku i palec Juliusza Osterwy, wstrzymujący wahadło taktomierza. Po czym doszły do Łomnickiego słowa profesora. "Czytam Hamleta"... "Nigdy go już nie zagram"...

Czy 15 lat temu, w szarych kulisach, między ciemną ścianą a blaskiem sceny ginącym w czarni kotar, do starego Łomnickiego na mgnienie wróciły tamte Osterwy zdania, mruczane pod uspokojonym metronomem? 15 lat temu też była wczesna wiosna. Sobota. 22 lutego 1992 r. Poznań, Teatr Nowy, próba reżyserowanego przez Eugeniusza Korina "Króla Leara" Szekspira. Czy gdy bezwładnym ciałem siwego starca, któremu nagle na amen stanęło serce, przed czternastą Łomnicki gruchotał przez kogoś za kulisami opuszczone krzesło - usłyszał to, co w 1945 r., gdy wszystko się zaczynało? Nigdy go już...

Peter Brook mawiał, że Łomnicki szedł do Leara całe życie. Był aktorem - by zagrać ten potężny koniec wszelkiej ludzkiej gry. Długie lata wieczór w wieczór na kilka godzin był każdym - by wreszcie móc być tym przez Szekspira namalowanym fiaskiem fiask. Przez pół wieku wciąż zmieniających się masek -pokornie czekał na wieczór, kiedy w pełnym świetle wreszcie będzie wielką samotnością. Ile brakowało do ziszczenia? Tydzień. Tyle brakowało do premiery.

Miał być samotnością władzy, samotnością pychy, samotnością pomylonej miłości, samotnością kruszejącego świata, samotnością obojętności, samotnością psa na pagórkach resztek śniegu i gnijących traw. Miał być. W 80. rocznicę urodzin i 15. rocznicę śmierci oglądam fotograficzny album Mariusza Stachowiaka, kartkuję ślady tamtych urwanych prób. Na końcu księgi - bezruch. Lear Łomnicki śpi na deskach sceny, przykryty kudłatym futrem. Kto rozdaje takie sny?

Kantor nie kończy dzieła "Dziś są moje urodziny". "Mesjasz" Schulza pozostanie widmem. Swinarski zginie, nim ukończy "Hamleta". Przed porankiem, gdy znajdą go na schodach - Grzegorzewski ledwie rozpocznie próby ostatecznych "Krzeseł" Ionesco. W 1945 r. Osterwa powie to, co Łomnicki pojmie w 1992 r., tuż przed swym upadkiem. Są Hamlety zbyt ostateczne jak na naszą przeciętność? Jest Lear dla naszej szarości zbyt prawdziwy, by mógł być? Tak - więc ich nie ma.

Kto rozdaje te zaniechania? Kto dba o spokój naszej mierności, przez Miłosza zwanej "turniejem garbusów"? Kto nakłania do rezygnacji tak trupich? Kto siedział na tym przez martwego aktora tydzień przed premierą zmiażdżonym krześle? Jeśli możliwe jest brzmienie fotografii - czyje oddalające się kroki słychać na podobiźnie Łomnickiego, śpiącego z policzkiem na rozgrzanej scenie?

Do napisania jest fantastyczna księga naszych strat, które są śladem czyjejś wobec nas wielkiej litości. Do napisania jest kromka kroków pana w czarnym kapeluszu i z wargami pod szalem. W istocie - on nie czeka na ścieżki. On - rozdaje ścieżki. Na zdjęciu Łomnickiego, w 1992 r. śpiącego na scenie, słyszę kroki pana z wargami pod szalem, co w 1945 r., gdy umilkł metronom, odwrócił się od otwartego okna pokoju Osterwy i ruszył w stronę Sławkowskiej.

Na zdjęciu: Tadeusz Łomnicki jako Lear w obiektywie Mariusza Stachowiaka - próba spektaklu "Król Lear", reż. Eugeniusz Korin, Teatr Nowy, Poznań 1992 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji