Artykuły

Dziewczyna z sąsiedztwa

- Nie jestem zatrudniona na etacie w żadnym teatrze i dopóki będę występowała w serialu, to się na to nie zdecyduję. Wygodniejsza dla mnie jest współpraca z teatrem impresaryjnym - mówi warszawska aktorka MAŁGORZATA LEWIŃSKA.

Popularność Małgorzata Lewińska zdobyła dzięki roli słodkiej Pati Cwał-Wiśniewskiej w serialu komediowym "Sąsiedzi" i teraz wszyscy rozpoznają ją na ulicy, a dzieci nawet po głosie. Nigdy nie uważała się za aktorkę komediową, ale - jak sama mówi - granie takich postaci daje aktorowi duże możliwości.

Już od siedmiu lat widzowie oglądają panią w roli Patrycji Cwał-Wiśniewskiej. Zdążyła się pani przyzwyczaić do popularności?

Małgorzata Lewińska: Tak, choć wolałabym być rozpoznawana jako Laura z "Przedwiośnia", a nie jako Patrycja z "Sąsiadów" (śmiech). Na co dzień noszę okulary i nie maluję się, więc wydaje mi się, że nie jestem podobna do serialowej Pati, a jednak poznają mnie nawet dzieci. Co więcej, poznają mnie... po głosie. To bardzo sympatyczne spotkania.

Nie znudziła się jeszcze pani swoją bohaterką?

- Gdybym grała przez siedem lat w tele-noweli, to na pewno byłabym znudzona, ale my uprawiamy komedię sytuacyjną - bo tak poprawnie nazywa się ten gatunek - i to nie pozwala mi na nudę. Właściwie każdy odcinek jest nową historią, w każdym mam nowe zadanie do wykonania, dlatego moja postać wciąż jest ciekawa. Mało kto wie, że serial "Sąsiedzi" oparty jest na kultowym serialu amerykańskim "I Love Lucy", który dla Amerykanów jest jak dla nas "Czterej pancerni i pies". To był pierwszy sitcom w historii tamtejszej telewizji, ale w naszej wersji jest mniej absurdalny i bardziej trzymamy się rzeczywistości. Mamy dobry pierwowzór i adaptację, dlatego uważam, że dla aktorki jest to świetna rola.

Czy jest taka rola, którą chciałaby pani bardzo zagrać?

- Każdą następną i dobrą. Ostatnio stwierdziłam, że żałuję, iż nie urodziłam się mężczyzną, bo role dla nich są o wiele ciekawsze, jest ich więcej, no i w większości są odarte z zewnętrzności. Powierzchowność postaci w przypadku męskich ról ma mniejsze znaczenie niż kobiecych.

Czy po tak długim okresie grania w sitcomie uważa się pani za aktorkę komediową?

- Nigdy tak o sobie nie myślałam. Chciałabym, żeby reżyserzy w końcu uświadomili sobie, że jestem elastyczną osobą, i mogę grać nie tylko role komediowe.

Czy jest pani związana z teatrem?

- Nie jestem zatrudniona na etacie w żadnym teatrze i dopóki będę występowała w serialu, to się na to nie zdecyduję. W teatrze trzeba być dyspozycyjnym, a ja mam dużo innych obowiązków. Wygodniejsza dla mnie jest współpraca z teatrem impresaryjnym. Myślę jednak, że teatralny rytm jeszcze jest przede mną, bardzo bym tego chciała, bo nie wyobrażam sobie zawodu aktora bez sceny. Ostatnio można mnie zobaczyć w warszawskim Teatrze Bajka.

W jakim przedstawieniu?

- W "Kopciuszku" w reżyserii Karola Stępkowskiego. Gram tam Bylindę - złą siostrę Kopciuszka i co ciekawe nie po raz pierwszy wcielam się w tę postać. "Kopciuszka wystawialiśmy już trzy lata temu w Teatrze Komedia i wszyscy bardzo się ucieszyliśmy, kiedy okazało się, że wznawiamy tę sztukę.

Lubi pani grać w bajkach postaci negatywne?

- Zawsze dobrze czułam się w tej roli, a udział w spektaklu traktuję jak zabawę i czuję się trochę jakbym była w kreskówce. Zresztą dużo łatwiej jest grać postaci negatywne.

Dlaczego pani tak sądzi?

- Postać pozytywna z definicji jest nudna i trzeba ją bardzo nasycić od siebie, żeby była ciekawsza. Natomiast postaci negatywne mają bardziej wyraziste cechy, a to pomaga grać.

Co lubi pani robić w wolnych chwilach?

- Jestem osobą bardzo aktywną i nie mam wolnych chwil, bo zawsze sobie znajdę jakieś zajęcie (śmiech). Sporo czasu zajmują mi obowiązki domowe. Zawsze sami z mężem zajmowaliśmy się córkami, kiedy były mniejsze i jak nie było ich z kim zostawić, to po prostu przychodziły ze mną na próby do teatru. A jeśli chodzi o moje hobby, to uprawiam sztukę użytkową - przemalowuję meble. Ponadto latem uwielbiam pracować w ogrodzie, a że jest on dość spory, więc mam co robić. Mówiąc szczerze, jestem wprost uzależniona od niego. Bardzo lubię też jeździć na nartach, właśnie wróciliśmy z takiego wyjazdu.

***

CIEKAWOSTKI

Przygodę z aktorstwem zaczęła jeszcze w liceum w ognisku teatralnym. Jej mężem jest Bartosz Mirecki, fotograf - poznali się na nartach na Kasprowym. Ma dwie córki - Helkę i Nastkę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji