Artykuły

Teatr mnie satysfakcjonuje

- Nie przeczuwałam, że nigdy nie uwolnię się od pani Elizy - mówi MARTA LIPIŃSKA w rozmowie z Anną Wiejowską.

"- Podobno zachowała się notka, z której wynika, że nieżyjący już Jacek Janczarski otrzymał zadanie napisania dla radia czegoś, co byłoby śmieszne, a jednocześnie dotyczyłoby baby i chłopa...

- ... i tym sposobem powstało słuchowisko Kocham pana, panie Sułku. Oczywiście tak wygląda tylko skrót genezy tego radiowego serialu, który okazał się fenomenem.

- Czy przystępując do tego projektu przeczuwała pani, że tak się stanie?

- Taka popularność, i to na kilkadziesiąt lat, była nie do przewidzenia. Absolutnie nie przeczuwałam, że nigdy nie uwolnię się od pani Elizy.

- To dzięki niej pani głos znają wszyscy...

- To prawda, mój głos zawsze jest rozpoznawalny. Niestety, nawet wtedy, gdy chcę się ukryć, jak choćby w czasie robienia zakupów.

- Na każdym kroku podkreśla pani, że Eliza i pani prywatnie to dwa różne bieguny...

- Bo jesteśmy kompletnie inne! Ale i tak mam do niej słabość. Tym większą, im ta rola jest bardziej odległa ode mnie samej. Nigdy w życiu nie pozwoliłabym żadnemu mężczyźnie traktować się w taki sposób, jak Sułek traktuje Elizę. Jej uległość jest mi zupełnie obca! Ona daje sobą pomiatać i z anielską wręcz cierpliwością znosi zachowanie Sułka, który jest gburem i nieudacznikiem życiowym.

- Jak wyglądała codzienna praca nad cyklem Kocham pana, panie Sułku?

- Do dziś wspominam ją z wielką sympatią. To była niezwykła przyjemność. Na każde kolejne nagranie, które odbywało się raz na tydzień, przychodziliśmy z Krzysiem Kowalewskim z niekłamaną frajdą. Byliśmy ciekawi, co też nam Jacek Janczarski napisze. Nagrywaliśmy a vista, często sami pękając ze śmiechu. Wtedy musieliśmy przerywać nagranie.

- Pani i Krzysztof Kowalewski stworzyliście niespotykany na polską skalę duet aktorski. Najpierw niezapomniane słuchowisko, trzydzieści lat razem w stołecznym Teatrze Współczesnym, a ostatnio jeszcze wspólny udział w filmie Nigdy w życiu.

- Nie wiem, jak to możliwe, ale z Krzysiem Kowalewskim rozumiemy się bez słów, a to jest w pracy szalenie ważne. Tym bardziej, że gramy z sobą różne rzeczy. Czasem sobie żartuję, że w niektórych rolach teatralnych mam szansę odegrać się na Krzysiu za to, jak on mnie traktuje jako Elizę. Za to, co Sutek ze mną wyrabia, biorę odwet zwłaszcza w spektaklu Kobieta namiętna w naszym teatrze. Teraz wreszcie ja go źle traktuję (śmiech).

- Co jest dla pani najważniejsze w momencie, gdy przystępuje pani do pracy nad nową rolą?

- Zawsze staram się znaleźć w postaci, którą mam grać, wszystkie jej kolory. Jeśli więc jest to rola tragiczna, to szukam w bohaterce także jakieś śmieszności. Tak, żeby była ludzka. Przecież w prawdziwym życiu żaden człowiek nie jest cały czas smutny ani wesoły, tylko bywa i taki, i taki. W swojej pracy korzystam ze wszystkiego, co mnie otacza. Podpatruję kolegów, członków rodziny, a także ludzi mi zupełnie obcych. Wszystko i wszystkich. Mimo że właśnie minęło czterdzieści lat od mojego debiutu, uważam, że jeszcze nie wszystko za mną. Mam nadzieję na przykład na rolę współczesnej kobiety w jakimś filmie. Bo o ile teatr mnie satysfakcjonuje, o tyle w kinie niesłychanie rzadko zdarza się dobrze napisana rola kobieca. Z Krzysiem Kowalewskim wiążemy nadzieję z drugą częścią filmu Nigdy w życiu. Liczymy na to, że będzie w niej więcej o rodzicach Judyty, których graliśmyjuż w części pierwszej. Zresztą Katarzyna Grochola nam coś takiego obiecuje. Co z jej zamiarów wyniknie, zobaczymy.

- Ma pani jakiś szczególny sposób na nauczenie się tekstu?

- Jestem wizualistką, to znaczy bardzo dokładnie pamiętam, jak tekst wygląda na egzemplarzu sztuki czy scenariusza. Zawsze podkreślam swoją kwestię, co zresztą wcale nie jest oryginalne, bo tak czyni chyba każdy aktor. Najpierw muszę nauczyć się dobrze tekstu na pamięć, a potem zaczyna mi się on kojarzyć z sytuacjami, które zdarzają się w czasie prób. I to ugruntowuje go w mojej głowie. Wydaje mi się, że na tym między innymi polega osobliwość naszego zawodu, że mamy tę pamięć wygimnastykowaną. Nauka dużych tekstów na pamięć przychodzi nam dużo łatwiej niż innym. Po prostu robimy to nieustannie. Stale ładujemy do głowy straszne ilości tekstu.

- Każdy artysta ma jakieś swoje dziwactwo. Pani pewnie też?

- Bez względu na to, co danego wieczoru gram, przychodzę do teatru dużo wcześniej. Poza tym lubię ciszę w garderobie. Wiele moich koleżanek nie potrzebuje skupienia przed wyjściem na scenę. Potrafią intensywnie rozmawiać o różnych błahostkach. Mnie to bardzo przeszkadza. Przynajmniej na pół godziny przed spektaklem muszę mieć ciszę. Nie wyobrażam sobie, żeby mi coś wypadło i bym przyszła do teatru w ostatniej chwili. Wydaje mi, że w takiej sytuacji pogubiłabym nogi i nie wiedziałabym, jak się nazywam. To takie moje małe dziwactwo. I jeszcze nie lubię robić za białego niedźwiedzia. Nie znoszę, jak wychodzę ze spektaklu - zmęczona i spocona - a młode panienki żądają ode mnie autografu i pytają czy mogą sobie zrobić ze mną zdjęcie. Wtedy warczę: - nie!.

- W takim razie jak wychodzi pani z roli?

- Bezproblemowo. Schodzę po schodkach ze sceny i już rozstaję się z postacią którą grałam. W garderobie po spektaklu już jestem sobą.

- Niektóre aktorki do tego stopnia żyją życiem swoich bohaterek, że żeby się od nich uwolnić, potrzebują pomocy terapeuty.

- Mój mąż śmieje się ze mnie, że przed premierą zaczynam żyć życiem swojej bohaterki, którą mam zagrać. Objawia się to tym, że zaczynam działać tak, jak ona. Wynika to pewnie z tego, że tak dużo o niej myślę i tak kombinuję, żeby się do niej zbliżyć. Na szczęście tylko do premiery. Terapeutów zatem nie potrzebuję.

- Tak się składa, że pani mąż Maciej Englert jest jednocześnie pani reżyserem i nawet dyrektorem, ale prób chyba w domu nie robicie?

- Nie, broń, Boże! To jest dla mnie niewyobrażalne, żebym ja coś w domu odgrywała. Dom to jest dom. Totalny azyl. Nie wytrzymałabym jeszcze teatru w domu.

- Gdzie pani najlepiej wypoczywa?

- Gdzieś, gdzie jest ciepło i woda. I koniecznie cisza. Bo o niczym innym tak nie marzę, jak o spokoju.

- Dziękuję za rozmowę".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji