Artykuły

Piętnaste urodziny "enceku"

Pracownicy NCK zaprzeczają, jakoby mieli do swojego byłego dyrektora, Macieja Nowaka, aż tak specjalny stosunek, jak się o tym poza ratuszem plotkuje, ale, w pokojach wiszą sobie wciąż różne Nowaki, tu zdjęcie, a tu karykatura. Co ten Nowak takiego zdziałał? Placówkę dawnych instruktorów i animatorów kultury zmienił w nowoczesną instytucję, współprowadzoną przez kuratorów - z okazji 15-lecia Nadbałtyckiego Centrum Kultury w Gdańsku pisze Jarosław Zalesiński w Dzienniku Bałtyckim.

Nadbałtyckie Centrum Kultury w Gdańsku obchodzi jubileusz 15-lecia. Tegoroczni goście specjalni to m.in. Venclova i Szymborska, a także Günter Grass. Ten nastolatkowy wiek nie znaczy, że popularny "encek" powstał z niczego. Ma swój, i to długi, okres prenatalny. Ratusz przy Korzennej na placówkę kulturalną przemianowano w 1954 roku. Jakie czasy, takie nazwy. Powstał wtedy ośrodek instrukcyjno-metodyczny - Wojewódzki Dom Twórczości Ludowej. Zadania: szkolenie kadr aktywistów i działaczy kulturalnych, nadawanie kierunku amatorskiej twórczości ludowej, uprzystępnianie szerokim masom ludzi pracy dóbr kulturalnych, sprawowanie nadzoru programowego i metodycznego nad oświatowo-polityczną pracą świetlic (co ciekawe, postulowano także "przeprowadzanie prac doświadczalnych z dziedziny twórczości ludowej"). WDTL w 1959 roku stał się Wojewódzkim Domem Kultury i pod tym szyldem funkcjonował do 1992 roku. Z galerii dyrektorów wymienić by trzeba było przynajmniej Andrzeja Cybulskiego, który kierował WOK od 1968 do 1974 roku. Postać z nostalgicznych czasów gdańskiej kultury, bimbomowców i kataryniarzy. Cybulski starał się - z powodzeniem - instytucję, która kierowała świetlicami i gminnymi ośrodkami kultury, umieścić na trochę innej orbicie. Zaszczepił regionalnej instytucji gen ponadregionalności, który już na trwałe pozostał w murach i w ludziach. Gdy dyrektorem NCK został Maciej Nowak, Bronisława Dejna, dziś wicedyrektor NCK, pracująca w ratuszu od 1970 roku, powiedziała sobie po cichu "wrócił kataryniarz".

Bałtyckie zlewisko

W 1992 roku w październiku do Gdańska zjechali wiceministrowie kultury krajów nadbałtyckich. Witał ich WOK, a żegnał NCK, bo przy tej okazji instytucję w ratuszu przemianowano na Nadbałtyckie Centrum Kultury. Jakie czasy, takie nazwy. W modzie było wtedy myślenie w kategoriach małych ojczyzn i Europy regionów. Przez tych piętnaście lat przez ratusz przepłynęło tyle bałtyckich imprez, że zwolnię się z próby ich wyliczania. W mojej głowie pozostała na przykład wystawa z 1994 roku "Pamięć obrazów. Bałtycka sztuka fotograficzna". Pięć lat po upadku komunizmu w Polsce, patrząc na zdjęcia z krajów bałtyckich, przypominałem sobie tamtą wszechobecną szarość i brzydotę. I na nowo dostrzegałem ją wokół siebie. "Rodzina pomorska" (1997 r.), wystawa (prawie trzy tysiące zdjęć!) fotografii, dokumentujących życie mieszkańców południowego wybrzeża Bałtyku, zbiorowa ilustracja pewnego wspólnego losu. I SEAS (2004 r.), sesja, poświęcona przestrzeni publicznej w miastach portowych Morza Bałtyckiego i Adriatyckiego. Wyprawa statkiem i piechotą na wystawione na terenach stoczni widowisko "Odys" Bzdyla, Rumasa i Wyrzykowskiego to pierwsza - dla mnie - przygoda, dzięki której odkryłem niesamowity pejzaż zdewastowanej stoczni.

Po piętnastu latach nasuwa się jednak - przynajmniej mnie - pytanie, na ile jeszcze żyjemy dziś Europą regionów. Czy nie ciekawią nas różne rzeczy w poprzek, tu czy tam, a nie ze względu na region, w którym to coś powstało? - Idea Ars Baltica wymaga dziś pewnie przemyślenia - zastanawia się Magda Zakrzewska-Duda, prowadząca w ratuszu sekretariat Ars Baltica, działającej od 1991 roku sieci instytucji kulturalnych krajów nadbałtyckich. Takie biuro podróży dla artystów i kuratorów, pozwalające wymieniać się pracami, ideami i doświadczeniami.

Życie samo niesie zmiany. Świetna sesja "Polacy-Rosjanie: wzajemne relacje" została w ubiegłym roku zorganizowana przez NCK nie dlatego przecież, że przez obwód kaliningradzki Rosja graniczy w Bałtykiem, tylko dlatego, że mamy z Rosjanami swoje stare sprawy. A oni z nami. - Gdy organizowaliśmy dyskusję, towarzyszącą wystawie dwudziestowiecznej architektury Sankt Petersburga, sprowadzonej przez Rosyjskie Centrum Nauki i Kultury, dość trudno było Rosjan do tego namówić. Ale po tym pierwszym razie jest już łatwiej - mówi Elżbieta Pękala. NCK coraz chętniej w swoich ostatnich działaniach wchodzi w przedsięwzięcia, realizowane w globalnej sieci. Larry Okey Ugwu, dyrektor NCK, Nigeryjczyk, od dwóch lat organizuje muzyczny festiwal "Okno na świat". Co prawda najgłośniej zrobiło się o nim wówczas, gdy okazało się, że jednym z uczestników był Simon Mol. Ale to, że pod nadbałtyckim szyldem coraz więcej dzieje się spraw z różnych zakątków świata - to chyba dobrze?

U korzeni

W 1995 roku NCK przygotował wystawę "Mój kaszebszci mołi swiat", wiejskiego fotografa Władysława Baranowskiego z Chmielna. Rzecz spodobała się bardzo nie tylko w Gdańsku, ale też w paru europejskich miastach. Światowym jest się dziś najbardziej, pilnując własnych korzeni. W NCK liczba imprez, poświęconych temu, co lokalne, gdańskie, pomorskie, jest nie do spisania. Samych tylko wykładów "Gdańskie pamiątki historyczne i symbole kultury" uzbierało się 84. - Na jednym z ostatnich podszedł do mnie z podziękowaniem ktoś, kto zaczynał ich słuchać jako licealista, a teraz skończył konserwatorstwo w Toruniu - wspomina Bronisława Dejna. Niektóre regionalne imprezy mają jeszcze dłuższe tradycje. Kto dziś pamięta, że kartuskie Truskawkobranie było organizowane jeszcze przez WOK? Pewnie nie byłoby w Trójmieście tak żywych dzisiaj związków między jazzem, folkiem i kaszubską muzyką ludową, gdyby nie tyloletnia tradycja organiowanych przez WOK i NCK od niemal trzydziestu lat folklorystycznych festiwali.

Nie dziwi więc, że w swoim jubileuszowym piętnastym roku istnienia NCK planuje m.in. w październiku trzydniowe forum znawców pomorskiego folkloru, z zespołami Kaszub, Kociewia i Powiśla.

Ludzie

Ani słowo jeszcze nie padło o kościele św. Jana, który od 1995 roku służy NCK jako miejsce organizacji muzycznych, teatralnych, plastycznych i wszelkich innych imprez. Ani słowa o galerii, kawiarni i Sali Mieszczańskiej, zwyczajowym miejscu spotkań i promocji. Nie o wszystkim da się. Ale nie można nie wspomnieć o ludziach.

Pracownicy NCK zaprzeczają, jakoby mieli do swojego byłego dyrektora, Macieja Nowaka, aż tak specjalny stosunek, jak się o tym poza ratuszem plotkuje, ale - w pokojach wiszą sobie wciąż różne Nowaki, tu zdjęcie, a tu karykatura. Co ten Nowak takiego zdziałał? Nie wchodząc już w barwne zakulisowe szczegóły (zresztą - większość imprez była jednak w SPATiF-ie, nie w ratuszu): placówkę dawnych instruktorów i animatorów kultury zmienił w nowoczesną instytucję, współprowadzoną przez kuratorów. Zmienił nie bez bólu. Jedna z pracownic, dzięki stresowi pierwszych miesięcy współpracy z Nowakiem, schudła sześć czy osiem kilogramów. Dieta cud. Późniejsze perturbacje i zawirowania wokół dyrektorskiego fotela brały się bodaj stąd, że następcy Nowaka potrafili - bądź nie potrafili - wziąć tej zmiany pod uwagę.

Z niej się też bierze dzisiejsza specyfika funkcjonowania Nadbałtyckiego Centrum Kultury. Ratusz przy Korzennej to jakby patchwork z ponaszywanymi przeróżnymi kawałkami. To siła tej instytucji, bo żadna inna nie ma tak multikulturalnego programu. Ale i słabość, bo gdy dziś mówi się: "encek", co właściwie odzywa się jako echo?

W tym tekście na koniec: niech nam żyje sto lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji