Artykuły

Sztuczny słonecznik i ser gorgonzola

"Grupa Laokoona" w reż. Grupy Laokoona w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Grażyna Antoniewicz w Dzienniku Bałtyckim.

Nad sceną góruje sporych rozmiarów wibrator. Jest też monumentalny żółty słonecznik i teledyski. Na ekranach telewizorów migają znane twarze polityków. Na wybiegu między widzami tańczą siwowłosi modele. Ostra, momentami agresywna muzyka i... okrojony tekst dramatu "Grupa Laokoona", ale za to ze wstawkami. Świat popkultury.

Jak sztuka Różewicza zniosła te zabiegi realizatorów? Muszę powiedzieć, że nadspodziewanie dobrze.

Na scenie trzy pokolenia: dziadek, ojciec z matką i córka wygłaszają zabawne monologi na temat piękna, sztuki, wtórności przeżyć i niemożności odnalezienia pierwotnego oryginału. Ojciec (Mirosław Baka) - głowa rodziny - znawca piękna, to fałszywy męczennik w szlafroku. Dziadek wprawdzie utracił wiarę w piękno i harmonię, ale nadal smakuje mu gorgonzola - jeden z najlepszych w świecie serów. W tej roli, ponownie w znakomitej formie, Krzysztof Gordon. Matka - kura domowa, gra ją rewelacyjna Dorota Kolak - zmienna jak kameleon - krąży między pokojem a kuchnią. Jak to w farsie bywa, wychodzi w najmniej odpowiednich momentach. Wyczerpana katastrofalną sytuacją sztuki dostaje gorące brawa, gdy pojawia się jako demoniczna artystka. Córka-Dzidka (utalentowana Katarzyna Maciąg PWST) buntuje się i traci wiarę w sens życia. Kryzys instytucji rodziny, konflikt pokoleń, ale nie tylko...

"Gupa Laokoona" - to komedia, w której autor przekornie igra konwencjami i prowokuje widza. Kwiatki zawsze są sztuczne, choć wyglądają jak prawdziwe. Równie sztuczni są bohaterowie, którzy cytują sławnych autorów, utarte zwroty i frazesy gazetowe. Nie są w stanie wyrazić żadnej myśli własnymi słowami. W tej komedii tak naprawdę niewiele jest akcji. Bohaterowie wciąż mówią, mówią - ocean gadulstwa.

Tymczasem dzięki zabiegom młodych inscenizatorów, ukrywających się pod nazwą Grupa Laokoona w przedstawieniu mamy wiele zaskakujących sytuacji, popisy taneczne, świetne farsowe tempo i co najważniejsze - koncert gry aktorskiej. Gromkie brawa przerywały spektakl. Takiego Mirosława Baki jeszcze nie widziałam. Przezabawny. Tu uwaga, trzy perełeczki - Jerzy Gorzko, Mirosław Krawczyk i Zbigniew Olszewski - jako jurorzy, wybierający projekt na wspólny pomnik Tekli Bądarzewskiej i Słowackiego - nieodparcie komiczni i seksowni, gdy tańczą na wybiegu. I jeszcze utkana ze sztuczności Monika Chomicka. Widzowie śmieją się, gdy zimna i opanowana zapewnia, że "Cała drży, bo wyszły Listy Spinozy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji