Artykuły

Wciąż piszę o miłości

- Moja sztuka jest o miłości, o tym, że trzeba być dobrym dla drugiego człowieka, starać się go zrozumieć. Zrozumieć jego osobność, jeśli taka jest. Niczego nie narzucać, niczego nie zmieniać, akceptować ludzi takimi, jacy są - mówi INGMAR VILLQIST, autor i reżyser "Kompozycji w słońcu", przed piątkową premierą w Teatrze Miejskim w Gdyni.

Przed premierą "Kompozycji w słońcu" w Teatrze Miejskim w Gdyni z Ingmarem Villqistem (na zdjęciu), dramaturgiem, rozmawia Grażyna Antoniewicz:

Czy to początek pana współpracy z gdyńskim teatrem?

- A któż to wie, co w teatrze stanie się za sezon...

O czym jest sztuka "Kompozycja w słońcu", napisana specjalnie dla Teatru Miejskiego w Gdyni?

- O miłości, o tym, że trzeba być dobrym dla drugiego człowieka, starać się go zrozumieć. Zrozumieć jego osobność, jeśli taka jest. Niczego nie narzucać, niczego nie zmieniać, akceptować ludzi takimi, jacy są. Jeśli w jakiś sposób możemy im pomóc, czy wesprzeć (chociaż to bardzo trudne), należy to robić.

Skąd pomysł na ten dramat?

- Bardzo dawno temu, jeszcze w czasach mojego dzieciństwa, wysłuchałem opowiadanej przez sąsiadów historii. Mówili, że w sąsiednim mieście była stara kamienica, przygotowywana do wyburzenia. Nieoczekiwanie znaleziono w niej mieszkającą tam starszą panią z dwójką czterdziestokilkulatków (kobietą i mężczyzną). Nikt nie wiedział, że oni tam mieszkają. Zapamiętałem, że okna tego mieszkania wychodziły na wewnętrzny świetlik tej kamienicy. Potem zastanawiałem się, skąd oni się tam wzięli, dlaczego nikt nie wiedział, że oni tam są. Jak sobie dawali radę. Miałem wiele innych pytań. Ta historia stała się impulsem do napisania "Kompozycji w słońcu".

Czy jako historyk sztuki i autor wtrąca się pan w wizję scenografa?

- Nie, nigdy nie ingeruję w działania artystów, z którymi współpracuję.

Bywa, że reżyser Villqist kłóci się na próbach z autorem Ingmarem Villqistem, a może nie?

- Zawsze w czasie prób scena weryfikuje to, co się napisało. Nie mam sentymentu do swojego tekstu, są bardzo duże skreślenia.

A przecież didaskalia są dosyć drobiazgowe...

- Czasami przypominają antykwaryczną inwentaryzację jakiegoś miejsca. Natomiast kiedy tekst jest realizowany na scenie, scenariusz musi odejść od tej drobiazgowej wyliczanki przedmiotów. Takie szczegółowe didaskalia są potrzebne, żeby poczuć miejsce, gdzie dzieje się akcja.

Czy tworząc tę sztukę myślał pan od razu o konkretnych aktorach?

- Zastanawialiśmy się z dyrektorem nad obsadą, powstała ona dosyć szybko. Pisząc, miałem już przed oczyma Małgorzatę Talarczyk, Eugeniusza Kujawskiego, Dorotę Lulkę i Darka Siastacza.

Plany na przyszłość...

- Rozpoczynam w kwietniu próby do mojego ukochanego dramatu Stanisława Grochowiaka "Lęki poranne" w Teatrze Miejskim w Zabrzu. Jednocześnie kończymy pisać z wybitnym operatorem Adamem Sikorą scenariusz o tematyce śląskiej.

Premiera "Kompozycji w słońcu" w piątek [23 marca], o godz. 19. Scenografię przygotowuje Paweł Dobrzycki, kostiumy Julia Kornacka, muzykę Olo Walicki. Teatr Miejski w Gdyni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji