Artykuły

Tomaszewicz reżyseruje "Bez seksu proszę"

- To prawdziwy humor angielski. Niektórzy mówią, że to jest farsa. Może tak, ale ja bym się skłaniał do tego, że jest to komedia angielska. Umówmy się, że to jest komediofarsa - mówi reżyser JAN TOMASZEWICZ przed premierą "Bez seksu proszę" w gorzowskim Teatrze im. Osterwy.

Już w sobotę [24 marca] kolejna premiera w Teatrze Osterwy. Tym razem będzie to komedia Anthony'ego Marriotta i Alistaira Foota "Bez seksu proszę" w reżyserii dyrektora teatru Jana Tomaszewicza

Dariusz Barański: Lubi Pan reżyserską robotę?

Jan Tomaszewicz: - Pewnie. Tyle że dyrektor ma podstawowy problem: nie ma się komu poskarżyć, jak próba nie wyjdzie

Na pewno lubi Pan komedie, farsy. To już kolejna wyreżyserowana przez Pana. Ostatnio w Koszalinie, przedtem "Czego nie widać " w Gorzowie.

- Ja się wychowałem na teatrze śmiechu, w teatrze, który bardzo poważnie traktował zawód aktora i sztukę, natomiast przekazywał też wielką dawkę humoru i uśmiechu. To był Teatr Syrena, gdzie miałem okazję być obok takich mistrzów Hanka Bielicka, Tadeusz Pluciński, Bogdan Łazuka, Kazimierz Brusikiewicz, no i Roman Kłosowski, który zresztą zagra w tej najnowszej sztuce. Farsa to trudny gatunek. Tu się balansuje na pewnej granicy. Nie może być tak, że aktor zaczyna bawić się na scenie, bo wtedy będzie się przyglądał, ale nie będzie wiedział, po co to, o co chodzi. Odwrotnie, widz musi odczuwać, że na scenie jest pełna powaga. Wtedy jest to śmieszne.

Bez seksu proszę. Tytuł prowokujący i zapowiadający ...no właśnie co?

Wyważony żart słowny, z ogromnym dystansem. To prawdziwy humor angielski. Niektórzy mówią, że to jest farsa. Może tak, ale ja bym się skłaniał do tego, że jest to komedia angielska. Umówmy się, że to jest komediofarsa. Ja bardzo się cieszę, że gorzowska publiczność mogła zobaczyć tę sztukę. W skrócie chodzi o perypetie związane z biurem wysyłkowym, które para się kolportażem różnych materiałów porno-erotycznych i prowadzi też działalność agencyjną Nieświadoma tego żona dyrektora wydziału banku zamiast szkła, którego sprzedażą chciała się zająć, otrzymuje wspomniane materiały. Próbuje je ukryć i wtedy zaczynają się perypetie. Zdarzenia gonią zdarzenia. Pojawia się inspektor prowadzący śledztwo w sprawie pływających w rzece materiałów pornograficznych albo zdjęć, które przypadkiem trafiły na zebranie kółka żywego różańca. Myślę, że warto pokazać tę komedią, zwłaszcza że teraz tyle się mówi na temat afer obyczajowych, seksualnych. To są zdarzenia, które nas w Polsce też jakoś dotyczą. A na pewno są to dwie godziny dobrej zabawy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji