Artykuły

Konstrukcja i dekonstrukcja

Świat jest piekłem, a sztuka stoi po stronie chwały. Jestem konserwatywny w takim pojmowaniu sztuki, teatru, a także życia. Wydaje mi się, ze zawsze należy stać po stronie dobra - mówi Marek Pasieczny, reżyser "Don Kichota" w Teatrze Jeleniogórskim.

Wojciech Wojciechowski.: Podobno zrealizowanie "Don Kichota" było Pana marzeniem?

Marek Pasieczny.: Don Kichot wierzy w coś więcej niż w to, co widzi. Jest bohaterem drogi, pielgrzymem i poszukuje tego, co najważniejsze. Po zrobieniu "Pinokia" i "Perr Gynta" teraz przy pracy nad "Don Kichotem", mam podobną wizję świata i jest mi bliski bohater, który w coś wierzy. Myślę, że każdy człowiek poszukuje swojej Dulcynei.

W.W.: Dlaczego wybrał Pan adaptację Marka Fiedora?

M.P.: Jest to bardzo pojemna konstrukcja. Mądrościowo i dramaturgicznie mówi o mentalnej przemianie Don Kichota. Odwołuje się do metaforycznej walki z wiatrakami. Ten tekst odpowiada współczesnemu teatrowi, ponieważ jest zwarty.

W.W.: Cervantes w swojej powieści uzasadnia szaleństwo Don Kichota dużą ilością przeczytanych romansów rycerskich. Czy Panu to uzasadnienie wystarczyło przy realizacji spektaklu?

M.P.: Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym. Jego przygody są sposobem na życie, Ilość klęsk i zwycięstw jest równa. Nie chodzi o dojście do celu na końcu drogi, ważniejsze jest bycie w drodze. I to jest życie. Mnie się wydaje, że to jest cenniejsze niż nasze racjonalne podejście bez marzeń i pasji życia. Współczesne marzenia polegają na tym, że chcemy mieć to i to, ale nie myślimy na przykład o tym, co chcemy dać drugiej osobie. Taki jest poziom duchowości współczesnego człowieka.

W.W.: Czy w obecnej rzeczywistości jest miejsce dla Don Kichotów?

M.P.: Myślę, że takich ludzi jest dzisiaj coraz więcej. Każdy chciałby przeżyć swoje życie ciekawie, aby ono się różniło od innych. Jedyne, co współczesny Don Kichote ma w nadmiarze, to jego racjonalizm.

W.W.: Odejście od racjonalizmu, jakie cechuje bohatera Cervantesa, jest w obecnych realiach jedynym sposobem na odnalezienie prawdy o świecie, o sobie?

M.P.: Myślę, że tutaj chodzi o tęsknotę za światem, który ma jakiś porządek. Brakuje nam chyba takiego kodeksu rycerskiego, choć brzmi on naiwnie. W teatrze możemy wskrzesić mit o Don Kichocie i na chwilę uruchomić to, co jest w nim żywe.

W.W.: Działanie Don Kichota jest pewnym teatrem. Co Pana w nim fascynuje?

M.P.: Kilka scen jest tutaj metaforą teatru. Wszystko się dzieje przy otwartej kurtynie i otwartych kulisach. To konstrukcja i dekonstrukcja, iluzja i niszczenie tej iluzji na oczach widza. Fascynujące jest to, że w tym teatrze uczucia są prawdziwe. Nie ma udawania, jest bycie w prawdziwej emocji i zaangażowaniu. Walka rycerzy jest o to, która z kobiet jest piękniejsza. Ten spór jest prawdziwy ale rozwiązanie teatralne. Dotkniesz go mieczem i on zostaje pokonany, a gdyby iść dalej tym skrótem, to nawet jak nie dotykasz mieczem tylko powiesz "jesteś pokonany" to wynik jest ten sam. To dla mnie nowy sposób narracji w tym przedstawieniu.

W.W.: Scena jest dziś często brutalnym miejscem, a Pan proponuje świat, w którym króluje naiwność i marzenie o Dulcynei. Nie ma Pan wrażenia, że takim grzecznym teatrem walczy Pan z wiatrakami?

M.P.: Najbliższa jest mi idea Jerzego Nowosielskiego, który mówi, że "w świecie sztuki istotna jest tylko chwała". Świat jest piekłem, a sztuka stoi już po stronie chwały. To mnie ideowo i intuicyjnie przekonuje. Miłosz też mówił, że "chodzimy po piekle wąchając kwiaty". "Sztuką nie jest tylko to, co się podoba, lecz to, co powinno się podobać" - to Norwid. Jestem konserwatywny w takim pojmowaniu sztuki, teatru, a także życia. Wydaje mi się, że zawsze należy stać po stronie dobra.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji