Artykuły

To był sezon wielu ciekawych premier

- Był to najlepszy z wszystkich sezonów, jakie upłynęły do tej pory pod moją dyrekcją - mówi MIROSŁAW SIEDLER, dyrektor Teatru Dramatycznego w Elblągu.

Tuż przed obchodami Międzynarodowego Dnia Teatru rozmawiamy z Mirosławem Siedlerem, dyrektorem naczelnym i artystycznym Teatru Dramatycznego w Elblągu.

Jaki był dla Was ten mijający, umowny sezon, to znaczy okres od poprzedniego święta teatru do dnia dzisiejszego?

- Moim zdaniem, był to najlepszy z wszystkich sezonów, jakie upłynęły do tej pory pod moją dyrekcją. Wystarczy tu wspomnieć, iż w tym czasie zagraliśmy aż osiem spektakli premierowych, z których każdy wyróżniał się czymś szczególnym. Już na ubiegłoroczne święto teatru zaprezentowaliśmy widzom "Lot nad kukułczym gniazdem" Kena Keseya w reżyserii zaprzyjaźnionego z nami Wiaczesława Żiły z Tarnopola. Może nieładnie się chwalić, ale wiele osób, kóre oglądały powtarzany niedawno w telewizji film Milosa Formana, mówiło mi, że nasz spektakl jest lepszy, o wiele świeższy. Potem mieliśmy "Edith i Marlene" Evy Pataki w reż. Andrzeja Ozgi. W rolach głównych gościnnie wystąpiły Beata Paluch ze Starego Teatru z Krakowa i Beata Olga Kowalska z Teatru Muzycznego w Gdyni, które za swoje role nagrodzone zostały podczas jednego z warszawskich festiwali nagrodami aktorskimi. Kolejny z wyjątkowych spektakli to prapremiera "Celebracji", utworu, który Krzysztof Bizio napisał z myślą o dwójce naszych aktorów - Marcie Masłowskiej i Tomku Muszyńskim. Tydzień później zaprezentowaliśmy elblążanom "Kompot'06" - musical zrealizowany przez nas na podstawie sztuki "Kompot" Jonasza Kofty i Bene Rychtera we współpracy z Teatrem Muzycznym im. Danuty Baduszkowej w Gdyni. Był to dyplomowy spektakl studentów IV roku działającego przy gdyńskim teatrze Studium Wokalno-Aktorskiego, wyreżyserowany przez Jarosława Ostaszkiewicza, który był także autorem libretta i scenografii. Obecnemu na premierze Bene Rychterowi nasze przedstawienie bardzo się podobało. A potem była premiera muzycznego przedstawienia "Każdemu wolno kochać" według pomysłu i w reż. Ewy Marcinkówny. Prawdziwą megaprodukcją, nie tylko mijającego sezonu, ale i ostatnich lat, był typowo elbląski spektakl "Jak Piekarczyk chwat Elbląg uratował" elbląskiego autora Janusza Komorowskiego w mojej reżyserii. Wystarczy powiedzieć, że w obsadzie tego historycznego widowiska wystąpiło blisko 50 osób, z tego tylko jedna gościnnie z Malborka. Równie ciekawe są dwa nasze ostatnie spektakle. Pierwszy z nich to komedia kryminalna "Szalone nożyczki" Paula Portnera w reżyserii Macieja Korwina, a drugi to "Pamiętniki Adama i Ewy" Marka Twaina w adaptacji i reżyserii Giovanny'ego Castellanosa.

Jednak premierowe spektakle to nie wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy. Co jeszcze uznałby Pan za swój i całego zespołu sukces?

- Oprócz przedstawień premierowych graliśmy też nasze wcześniejsze spektakle, przygotowane w poprzednich sezonach. Prezentowaliśmy je nie tylko na naszych scenach, ale też w wielu teatrach w kraju, a także poza granicami Polski, m.in. w Tarnopolu i Kaliningradzie, kontynuując tym samym i poszerzając naszą międzynarodową współpracę. Obecnie prowadzimy też rozmowy z Teatrem Narodowym w Kijowie. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie podpiszemy umowę o współpracy. Tradycyjnie już nasze produkcje pokazywane były również na festiwalach, zdobywając szereg nagród. Latem, wspólnie z Elbląskim Wodnym Ochotniczym Pogotowiem Ratunkowym, po raz pierwszy zorganizowaliśmy Warmińsko-Mazurskie Spotkania z Teatrem... Na Wodzie. Jako dyrektora cieszy mnie to, że jesteśmy doceniani zarówno przez widzów, krytyków, jak i przez różnego rodzaju instytucje, bo nam również zależy na tym, by teatr był coraz lepszy.

Przez ostatnie tygodnie miłośnicy teatru w Elblągu i okolicach żyli głównie sprawą plebiscytu na patrona Teatru Dramatycznego w Elblągu. Dlaczego, Pana zdaniem, elbląski teatr powinien mieć patrona?

- Dlatego, że jako samodzielny teatr istnieje już od trzydziestu lat i chyba zasłużył już na to, by mieć swego patrona. Teatr bez patrona jest trochę anonimowy, trochę odarty i nagi, bezimienny i bez identyfikacji w kraju. Poza tym w Elblągu nie ma innego teatru, więc używanie wyróżnika "dramatyczny" jest chyba bezcelowe. Wystarczy, że będzie to Teatr im. tej czy innej osoby.

A Pan ma już swojego faworyta na patrona?

- Nie ukrywam, że moim faworytem jest Aleksander Sewruk. Osobiście go nie znałem, ale z tego, co przeczytałem na jego temat - czego dowiedziałem się od ludzi, którzy z nim pracowali, był to nie tylko świetny aktor i menadżer, ale też wspaniały człowiek, który jako dyrektor dbał o swoich pracowników i starał się im pomagać, gdy tej pomocy potrzebowali. W swojej codziennej pracy ja również staram się go naśladować. A poza tym myślę, że elbląski teatr wiele mu zawdzięcza. Jednak ostateczna decyzja odnośnie wyboru patrona nie została jeszcze podjęta. Prawdopodobnie ogłosimy ją podczas sobotniego wieczoru w naszym teatrze.

Na tegoroczne święto teatru przygotowaliście premierę "Aktora" Bogusława Schaeffera w Pana reżyserii. A jakie inne propozycje czekają nas w najbliższych miesiącach?

- Jedną z kolejnych premier będzie spektakl pt. "Sztuka kochania, czyli sceny miłosne dla dorosłych" Zbigniewa Książka w reż. Bogusława Semotiuka. Z pewnością przygotujemy też jakiś spektakl dla najmłodszych oraz kolejne przedstawienia muzyczne w scenerii Cafe Sax. Latem chcemy zaś zrealizować m.in. plenerową inscenizację spektaklu "Jak Piekarczyk chwat Elbląg uratował", którą 14 lipca zamierzamy pokazać w Karnitach, a potem także w Elblągu. Zorganizujemy też II Warmińsko-Mazurskie Spotkania z Teatrem... Na Wodzie. Szczegółowo o tych i innych planach będziemy informowali naszych widzów na bieżąco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji