Artykuły

Aktor powinien się zmieniać

- Niedobrze, jeżeli serial odbiera aktorowi możliwość funkcjonowania na innym polu - w teatrze, filmie czy na estradzie. Aktor powinien się zmieniać, dążyć do tego, by każda kolejna rola różniła się od poprzedniej - mówi ARTUR BARCIŚ, aktor Teatru Ateneum w Warszawie.

Teraz oglądamy go jako prokuratora w filmie "Bezmiar sprawiedliwości" i w przezabawnej roli drobnego karierowicza, sekretarza gminy Arkadiusza Czerepacha, w cieszącym się ogromną popularnością serialu "Ranczo". Ale to nie wszystko, co w tym roku przygotowuje dla nas Artur Barciś. Wkrótce zobaczymy go w filmie "Braciszek" oraz serialach "Halo Hans!" i "Doręczyciel".

Ten rok zapowiada się dla Pana wyjątkowo dobrze. Role w popularnych filmach i serialach, a na dodatek każda inna...

- Po "Miodowyh latach" zostałem sklasyfikowany jako typowy aktor komediowy i tak to się ciągnęło. Nawet nikt nie pomyślał o tym, że mógłby mi dać rolę dramatyczną. W filmie fabularnym "Braciszek" Andrzeja Barańskiego, który właśnie pokaże Jedynka, i w "Bezmiarze sprawiedliwości" Wiesława Saniewskiego miałem szansę pokazać, że jestem także aktorem dramatycznym.

Największą popularność daje dzisiaj aktorowi telewizyjny serial. Czy ta popularność nie bywa kulą u nogi?

- Z popularnością zetknąłem się dosyć dawno i przyzwyczaiłem się do niej. Przyniósł mi ją przed laty telewizyjny program dla dzieci "Okienko Pankracego" (aktor zastąpił w nim niedawno zmarłego Zygmunta Kęstowicza - przyp.). Gdzie się pojawiłem, byłem rozpoznawany jako Pan psa Pankracego. Jednak w pewnym momencie musiałem powiedzieć: - Stop. Przestraszyłem się, że będę kojarzony z tą rolą do końca życia. To groziło mi też w "Miodowych latach". Mogłem zostać Norkiem na zawsze. Dlatego to przerwałem.

O serialach stale mówi się u nas z przekąsem. Czy faktycznie serial jest tym gorszym gatunkiem?

- Zależy, jak się go traktuje. Jeżeli dla aktora jest to tylko sposób zarabiania pieniędzy, powielanie samego siebie, gdy wymagania reżyserskie są nijakie, wręcz żadne, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Niedobrze, jeżeli taki serial odbiera aktorowi możliwość funkcjonowania na innym polu - w teatrze, filmie czy na estradzie. Aktor powinien się zmieniać, dążyć do tego, by każda kolejna rola różniła się od poprzedniej. Człowiek, którego gram w jednym serialu, powinien być zupełnie inny niż ten, którego gram w innym. Jeżeli reżyser mi na to pozwoli, to zawsze to robię. Tak się stało w serialu "Ranczo". Zgodziłem się w nim zagrać pod warunkiem, że będę zupełnie inny niż Tadzio Norek z "Miodowych lat". Czerepach jest postacią negatywną - śliską i mało sympatyczną. "Ranczo" jest serialem z prawdziwego zdarzenia, czego dawno w naszej telewizji nie było, w dodatku z satyrycznym spojrzeniem na naszą rzeczywistość. Mało jest seriali, które dotykając sfery obyczajowej, są krytyczne w stosunku do rzeczywistości.

A więc tandem Barcis-Żak w natarciu?

- W nowej konfiguracji nasz tandem ma się znakomicie. Znamy się bardzo dobrze, znamy swoje możliwości, świetnie się uzupełniamy. Nowy, zupełnie odmienny niż w "Miodowych latach", "układ sił" sprawia nam ogromną frajdę jako aktorom, i jako ludziom ze sobą zaprzyjaźnionym. To jakby poznawanie się na nowo. Zżyliśmy się na planie "Miodowych lat" ze swoimi postaciami i ich wzajemnymi relacjami, przywykliśmy do tego układu. "Ranczo" rozbiło to nasze przyzwyczajenie i pozwoliło nam z tego wyjść i wejść w zupełnie nowe wzajemne relacje aktorskie. Tandem Barciś-Żak rozdział Karol-Norek zamknął już definitywnie. Rozpoczął się nowy rozdział, bardzo ciekawy i inspirujący, wymagający od nas nowych środków aktorskich i innego na siebie jako partnerów spojrzenia. Kolejne, nowe odcinki "Rancza" oznaczają dla nas dalszy rozwój naszych postaci. Bardzo się cieszymy, że ten serial został przez widzów doceniony i jego oglądalność dynamicznie wzrasta.

Niebawem rozpoczyna Pan pracę przy nowym serialu. Podobno pokaże nam Pan w nim nowe oblicze?

- Przy dwóch. Już pracuję, znów w duecie Barciś-Żak, na planie serialu "Halo Hans!". Natomiast w "Doręczycielu" będę grał człowieka niepełnosprawnego psychicznie - zdjęcia zaczną się w lipcu.

Przygotowuje się Pan do tej roli obserwując ludzi niepełnosprawnych umysłowo?

- Owszem, obserwuję ludzi, także niepełnosprawnych, ale nie bezczelnie. Nie przebywam z nimi w szpitalu. Czerepacha z "Rancza" złożyłem chyba z 3 czy 4 postaci, które znalazłem wśród urzędników. Podobnie jest przy "Doręczycielu".

Pana syn skończył w lutym 18 lat. Jak Pan to przyjął?

- Cóż, z lekkim zdziwieniem, że to już się stało.

Za rok matura. Co potem?

- Syn myśli o reżyserii i poważnie się do tego przygotowuje. Myśli bardziej o reżyserii filmowej niż teatralnej. Wyznaczył sobie drogę, którą chce przejść, poznać różne etapy warsztatu filmowego, żeby dojść do bycia reżyserem. Ma ekipę, z którą kręci filmy, pisze scenariusze, montuje to potem na komputerze. Chce poznać arkana tego zawodu.

Mama montażystka, a tata aktor. To chyba bardzo ułatwia start zawodowy?

- Mama może coś opowiedzieć, poprawić. Tata dostał w ostatnim filmie malutki epizodzik.

Aż tak? Nie główną rolę?

- Tatą się nie należy podpierać ani chwalić.

A Pan, gdy na niego patrzy, to?

- Grał główną rolę w szkolnym teatrze, i to dramatyczną - chłopaka, który zamordował rodziców. Wszyscy byli zachwyceni, pochlebstwa, więc człowiekowi wydaje się, że jest bardzo dobry. Obejrzeliśmy z żoną ten spektakl - był niezły, ale... - Synku, jak na ucznia liceum, to byłeś dobry - powiedziałem. Potem syn obejrzał ten spektakl na wideo i krzyknął: - Boże, dlaczego mi nie powiedzieliście, że tak źle gram! Mimo to dostał parę nagród, więc może wszyscy jesteśmy zbyt krytyczni?

Czy miał Pan kiedykolwiek podobne odczucia jak syn, oglądając się w filmie?

- Chociaż staram się to robić, to niespecjalnie mam na to czas. Oceniam się bardzo krytycznie, ale staram się być obiektywny. Patrzę na siebie jak na jakiegoś aktora, który gra. Tak samo oceniam swoich kolegów. Tam, gdzie gram dobrze, to mówię: - O, to dobrze. A gdzie źle: - No cóż, trzeba było to poprawić. Na szczęście w filmie są duble. I nawet, gdy reżyser mówi, że już jest dobrze, a ja czuję, że jeszcze coś mnie uwiera, to proszę o dubel. Zazwyczaj moja intuicja nie kłamie.

Jak lubi Pan spędzać wolny czas?

- Najbardziej lubie być ze swoją rodziną: mam fajny dom, mieszkam w lesie - duży ogród, dwa psy, kot, basen. Nic więcej mi nie potrzeba. - Jestem zapalonym kibicem sportowym. To moja wielka miłość i słabość jednocześnie. Piłka nożna, lekkoatletyka Oglądając mecz, krzyczę, przeżywam i jednocześnie fantastycznie odpoczywam. Ostatnio byłem bardzo szczęśliwy, mogąc na żywo zobaczyć łyżwiarstwo figurowe na lodzie. Fantastycznie też odpoczywam, będąc administratorem swojej strony internetowej www.barcis.pl Można mnie tam spotkać po 23.00. Lubię też pichcić, ugotować coś dobrego. To także mnie odpręża.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji