Artykuły

Od początku święty

- Wydawało mi się, że mam jakiś dorobek, nazwisko, aż tu raptem zostałam "koleżanką papieża". Z profesor DANUTĄ MICHAŁOWSKĄ, o przyjaźni z Karolem Wojtyłą, rozmawia Stefan Drajewski.

Powiedziała pani kiedyś, że gdy kardynał Wojtyła został papieżem, ludzie przestali panią traktować jako artystkę i zaczęli mówić "koleżanka papieża".

- Wydawało mi się, że mam jakiś dorobek, nazwisko, aż tu raptem Jan Józef Szczepański podczas spotkania z Czesławem Miłoszem w Lublinie przedstawił mnie poecie: - To jest pani Danuta Michałowska, koleżanka papieża. Przyznam, że zgłupiałam. Przemknęło mi przez myśl, o czym Miłosz będzie ze mną rozmawiać. A miałam już w swoim repertuarze wiele jego wierszy.

Znaliście się z Karolem Wojtyłą 65 lat. Jaka była ta wasza przyjaźń?

- Jak go poznałam, to koledzy z Teatru Rapsodycznego opowiadali mi, że on dostał na pierwszym roku na uniwersytecie wizytówkę z napisem "początkujący święty". Poznaliśmy się jeszcze w 1938 roku. Byłam na jego wieczorze autorskim. Ale on wtedy niczego nie publikował. Oboje byliśmy zainteresowani aktorstwem, literaturą. Bardzo serio traktowaliśmy teatr, chociaż w czasie wojny on pracował w kamieniołomie, a ja byłam maszynistką w centrali Społem.

W 1944 roku Karol Wojtyła odszedł z teatru. Nasze kontakty zerwały się. Po wojnie współorganizowałam teatr zawodowy, on był już księdzem, wyjeżdżał na studia za granicę. Dopiero jak został wikarym u świętego Floriana, nasze kontakty odżyły. Byłam na jego kazaniu i wyszłam przerażona, bo niczego nie rozumiałam. Po kilku dniach przyszedł do teatru i opowiadał, że jak mnie zobaczył w ławce, to ogarnęła go trema. Przez całe krakowskie lata mogłam na niego liczyć. Prosił tylko, że lepiej do niego pisać, bo zawsze znajdzie czas na przeczytanie i odpisanie.

Czy wybór Karola Wojtyły na papieża ułatwił pani dostęp do niego, czy utrudnił?

- Już po zamachu na papieża zostałam zaproszona na inaugurację Ośrodka Kultury Chrześcijańskiej w Rzymie z koncertem dla Polonii. Przed koncertem poszłam na audiencję generalną i siedziałam chyba w trzecim rzędzie obok Adama Bujaka. Bujak zachęcił mnie, abym stanęła na krześle, by Ojciec Święty mnie zobaczył. Tymczasem Jan Paweł II przeszedł i nie zauważył, ale dostrzegł mnie ksiądz Stanisław Dziwisz. Potem coś szepnął papieżowi i po chwili ten się cofnął. Wychyliłam się maksymalnie ponad głowami ludzi, aby mu podać rękę. Uściskał ją, a drugą dłonią wytargał po głowie. Cały dzień chodziłam nieprzytomna. Po koncercie przyszedł ksiądz Dziwisz z pytaniem, czy nie mogłabym wykroić dwudziestominutowego programu dla Ojca Świętego. Wystąpiliśmy w obszernym salonie w Watykanie. Po koncercie opowiedziałam mu o monodramie o świętej Teresie z Avilla, nad którym pracowałam. Miałam ze sobą tekst i poprosiłam, aby go pobłogosławił. Jan Paweł II wziął tę książkę w dwie ręce i oddał mi. Wszędzie z nią potem wędrowałam. Kiedyś dotarłam do karmelitanek bosych i opowiadałam im o tym zdarzeniu. Poprosiły, by dać im tę książkę na chwilę za kraty. Przez szufladkę podałam im. Były wzruszone i ja też.

W Watykanie prezentowała pani także swoje monodramy - "Ja bez imienia" i "Gołębica w rozpadlinach skalnych".

- To było później. Grałam w salonie obok jadalni. Najpierw chodziłam po pokojach, zbierałam meble, które mogłyby służyć za scenografię. Potem grałam. To były występy dla papieża i najbliższego otoczenia.

Jak reagował papież?

- Był bardzo wzruszony. On reagował na tekst.

"Gołębicę..." ma pani nagrać po włosku.

- Właśnie uczę się tekstu włoskiego.

Wspomniała pani, że biskup Wojtyła wolał, by pisać do niego listy. Uchyli pani rąbka tajemnicy na temat zawartości tych listów?

- Zwierzałam się ze wszystkiego Karolowi Wojtyle, a potem papieżowi. Radziłam się w sprawach artystycznych, bo to go interesowało. Nie prowadziłam z nim dysput teologicznych.

Jak przyjmował swoje teksty, które pani mówiła?

- W listach napisał kilka takich zdań, którymi chciałabym się pochwalić, ale nie wypada.

***

Profesor Danuta Michałowska, aktorka, reżyser, pedagog. Członek legendarnego Teatru Rapsodycznego w Krakowie. Założyła prywatny Teatr Jednego Aktora, który w 1978 roku zamieniła na teatr religijny "Teatr Godziny Słowa". Była prorektorem i rektorem krakowskiej PWST.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji