Artykuły

Wciąż czuję jego obecność

- Mam tyle propozycji zawodowych, aż się dziwię. Nigdy nie byłam tak zajęta, jak teraz... na emeryturze - mówi warszawska aktorka TERESA LIPOWSKA.

Wzruszające wyznania aktorkiTeresy Lipowskiej, która spędzi pierwszą Wielkanoc bez ukochanego męża.

To będzie jej pierwsza Wielkanoc bez ukochanego męża Tomka. Ale czas goi rany i smutek powoli ustępuje. Takie jest życie, musi toczyć się dalej. Nawet jeśli zabraknie w nim bukiecików cudownie pachnących fiołków, które ten jedyny zrywał dla niej na działce.

- Najgorsze święta mam już za sobą - mówi aktorka Teresa Lipowska (69 l.), wspaniała Barbara Mostowiak z serialu "M jak miłość". W lipcu ub. roku po długiej chorobie zmarł mąż pani Teresy, aktor Tomasz Zaliwski ( 77l.)

Bóg nade mną czuwa

- W Boże Narodzenie, choć otoczona rodziną, czułam w środku pustkę. Tomek zajmował w moim sercu tyle miejsca! Przeżyliśmy ze sobą 43 lata i to były najpiękniejsze lata w moim, naszym życiu. Dziś mogę już o tym mówić bez łez - wyznaje nam aktorka.

Kipi niezwykłą energią. Emanuje z niej siła, ciepło i serdeczność.

- Bóg nade mną czuwa - uśmiecha się. - Mam tyle propozycji zawodowych, aż się dziwię. Nigdy nie byłam tak zajęta, jak teraz... na emeryturze. I pan Bóg wiedział, co robi, bo dzięki temu przetrwałam najtrudniejsze chwile po śmierci Tomka. I, oczywiście, dzięki rodzinie, bo my jesteśmy bardzo rodzinni.

Ich małżeństwo było wyjątkowo udane. Wyjątkowo, bo aktorskie związki z reguły do udanych nie należą. Teresa i jej mąż Tomasz Zaliwski (zagrał ponad 120 ról filmowych, m.in. był niezapomnianym Magneto w "Czterech pancernych...") nie rywalizowali ze sobą, nie zazdrościli sobie. - Bo nasze kariery układały się mniej więcej jednakowo. Zresztą, ja uważam, że to, jak się w związku układa, nie zależy od wykonywanej profesji, tylko od charakteru. Nam szkoda było czasu na kłótnie i zawiści - mówi aktorka.

Wiem, że jest obok

Kiedy Tomek odszedł, zawalił jej się świat. Straciła najlepszego przyjaciela. Wiedziała, że powoli od niej odchodzi, bo ciężko chorował na nowotwór. Ale nie traciła nadziei, liczyła na cud, który się nie zdarzył.

- Dziś już wiem, że on wciąż jest obok mnie, tylko inaczej. Czuję jego obecność, czuję, że dodaje mi sił do życia. Patrzę na zdjęcie mojego cudownego męża, które stoi na biurku, i rozmawiam sobie z nim. Mogę już mówić spokojnie, bez emocji, rozpaczy, która musiała kiedyś wygasnąć.

Przyznaje, że jest urodzoną optymistką. Kocha życie we wszystkich jego barwach, słońce, przyrodę. Z mężem godzinami wędrowali po lesie, pochylali się nad każdą roślinką. Za każdym razem odkrywali coś nowego.

Życie usłane różami

Niedawno, w jednej z nielicznych wolnych chwil, Teresa Lipowska zrobiła sobie spacer po swojej działce.

- Po raz pierwszy zobaczyłam, że są białe fiołki! Tomek zawsze przynosił mi fioletowe. Uwielbiał dawać mi kwiaty. Miałam z nim życie dosłownie usłane różami - wspomina z uśmiechem Teresa Lipowska.

Kiedy Tomasz przyjechał do jej rodziców, by poprosić o jej rękę, za wszystkie oszczędności kupił kwiatów. Potem wracał bez biletu pociągiem, musiał kryć się przed konduktorem...

Za pracami domowymi nie przepadał, ale w przygotowaniach do świąt uczestniczył.

- Na Wielkanoc kręcił mięso na pasztet, przewiercał schab i nadziewał śliwkami. Nie uważał tego za babskie prace - wspomina aktorka.

W tym roku pani Teresa przygotowuje żurek z białą kiełbaską i jajeczkiem, schab ze śliwką i pieczoną cielęcinę.

- Syn z synową zabierają mnie na święta do siebie, do Piaseczna - opowiada. - W sobotę będziemy z Szymusiem, moim wnuczkiem, święcić jajeczka. Będzie gwarno i wesoło.

A żyć trzeba dalej

Zdarzają się dołki psychiczne. Jak to w życiu. Ale Teresa Lipowska wie, jak sobie z tym radzić.

- Trzeba mieć dla kogo żyć. Ja mam. Kiedy Szymuś widzi, że robię się smutna, łapie mnie za rękę i mówi: "Chodź, babcia, chodź, bawimy się". I jak tu się smucić?! Czekam na następne wnuki. To radość życia.

Na duchu podtrzymuje ją też świadomość, że zawsze może liczyć na najbliższych. To kojące wiedzieć, że wystarczy jeden telefon i już jesteś pod skrzydłami kochających cię osób.

- I jeszcze jedno. Wierzę, że z Tomkiem jeszcze się kiedyś spotkamy. W innym wymiarze, ale na pewno. A póki co... Grałam kiedyś w takim filmie "A żyć trzeba dalej". No właśnie, trzeba. Nie zapominać o tym, co było, ale myśleć o tym, co jeszcze można dla kogoś zrobić.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji