Artykuły

Pamięć ciała i polityczna amnezja

"Wyszedł z domu" w reż. Marka Fiedora w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Anna R. Burzyńska w Tygodniku Powszechnym.

Marek Fiedor wydaje się mówić, że polskie elity po 1989 roku wybrały drogę Różewiczowskiego bohatera: "wyjścia z domu" i dobrowolnego popadnięcia w amnezję.

Scenografia poznańskiego spektaklu jest z pozoru całkiem realistyczna: nowoczesna, jasna, sterylna, ale zarazem dość przytulna kuchnia - taka, w której można spotkać się z bliskimi przy obiedzie lub zaszyć w poszukiwaniu samotności. Na środku duży stół i krzesła, z tyłu zlew, lodówka, szafki, niewielkie radio i telewizor. Tyle tylko że przez szczeliny pomiędzy regałami do środka dostają się dziwni osobnicy, telewizor pokazuje widok z wnętrza lodówki, na ścianach pojawiają się niewyraźne migawki z ulicy. To, co intymne, staje się nagle sferą publiczną.

W spektaklu Fiedora mieszają się ze sobą sprawy prywatne i kwestie polityczne, najpiękniejsza Różewiczowska liryka miłosna spotyka się z najradykalniejszą Różewiczowską groteską i społeczną satyrą. "Tak zwana komedia" toczy się od poruszającego dramatu (czy wręcz melodramatu) rodzinnego do "niesmacznej farsy", balansuje między uniwersalnym mitem a -boleśnie aktualną choć nie łopatologiczną - publicystyką.

Spektakl dość wiernie podąża za tekstem dramatu: otwiera go monolog wewnętrzny Ewy. Zina Kerste nadaje arcytrudnej roli "kobiety czterdziestoletniej", która "przyprawiając zupę myśli o duszy", walor absolutnej prawdy. Jej gra jest powściągliwa - gdy pięknie mówi o zmartwychwstaniu i nieśmiertelności, a zarazem w przejmujący sposób bezpośrednia i pozbawiona kokieterii -gdy wyznaje radości i udręki kobiecej seksualności, przyznaje się do strachu przed przemijaniem. Gdy zniknął jej mąż Henryk, traci wszystko: miłość, nadzieję, wiarę w Boga. Zostaje sama, tylko ze swoim skazanym na rozkład i śmierć ciałem. Jak pramatka Ewa wygnana z raju. Tyle że bez Adama.

Atmosfera gęstnieje wraz z pojawieniem się Zalotników - "taniec samców" przybiera kształt gwałtu, równocześnie jednak Ewa nie wydaje się odczuwać cierpienia: w ciałach otaczających ją mężczyzn rozpoznaje ciało Henryka. Gdy zaginiony (Piotr Kaźmierczak) wreszcie powróci do domu, dotknięty amnezją spowodowaną groteskowym wypadkiem (pośliźnięcie się na skórce od banana), wyglądał będzie tak jak oni: szczelnie obandażowana twarz, ciemny garnitur. W śmiesznej i zmysłowej zarazem scenie miłosnej (obraz zza sceny przesyłany jest na ekran telewizora) Ewa próbować będzie przywrócić Henrykowi tożsamość poprzez budzenie w nim pamięci ciała -jedynego bastionu pewności w rozsypującym się świecie.

Destrukcję języka, a co za tym idzie relacji rodzinnych i społecznych Fiedor pokazał wyraziście na przykładzie Benjamina - syna Ewy i Henryka. W sztuce mizerny, lecz rezolutny dziesięciolatek, w spektaklu okazuje się wyrośniętym dryblasem, którego sposób bycia przywodzi na myśl młodego Miauczyńskiego z ostatnich filmów Marka Koterskiego. Zaciągając się ukrywanym w klatce dla gryzoni skrętem, Benjamin (świetny Filip Bobek), lekko bełkocąc, snuje rwące się nieco rozważania egzystencjalne. Jest nieodparcie śmieszny - ale zarazem prawem błazna, którego nikt nie bierze na poważnie, bezkarnie wypowiada kwestie ważne i niegłupie. A jego anarchiczna wolność staje się - wątpliwą, co prawda - alternatywą dla bierności uwięzionych w schematach rodziców.

Adaptując tekst Różewicza na potrzeby poznańskiej premiery, Marek Fiedor zdecydował się znacznie więcej miejsca niż w oryginale poświęcić kwestii politycznej i społecznej reedukacji Henryka. Niczym w filmie "Goodbye Lenin", pielęgnowany w czterech ścianach bohater nie ma świadomości zmian, jakie zaszły w ostatnim czasie - córka Gizela (Anna Walkowiak) za pomocą gazet, radia i telewizji przeprowadza więc skrócony kurs wiedzy o społeczeństwie i historii najnowszej. Fiedor wykorzystuje fragmenty autentycznych wiadomości, także tych sprzed kilku dni (w ten sposób rozwiązany zostaje problem dezaktualizowania się powstałego w 1964 r. dramatu). Okazuje się jednak, że to wcale nie tylko Henryk jest tym, któremu trzeba przywrócić pamięć - całe społeczeństwo powinno powtórzyć za tekstem "Wesela": "Myśmy wszystko zapomnieli". Pojawia się motyw "grubej kreski", przywoływane są wypowiedzi Tadeusza Mazowieckiego i Adama Michnika, wybrzmiewają aktualne kwestie lustracji i rozliczenia z peerelowską przeszłością... Fiedor wydaje się mówić, że polskie elity po 1989 r. wybrały drogę Henryka - "wyjścia z domu" i dobrowolnego popadnięcia w amnezję.

Wyrwany siłą ze szczęśliwego stanu niepamięci, Henryk musi odtworzyć przeszłość i na nowo zmierzyć się ze wszystkimi zadaniami, jakie przed nim stawia świat i rodzina - być równocześnie homo sapiens, homo politicus, homofaber, homo ludens, homo sexualis... Nie udaje mu się to, bo zamiast budować tożsamość na bezwzględnej prawdzie, modyfikuje i upiększa swoją historię. Grzęźnie więc w magmie banalnych słów, pustych gestów; nawet uczucie żony nie ma siły "wiecznej kobiecości, która ciągnie wzwyż". Henryk rozpływa się w tłumie podobnych do siebie biernych, nijakich "panów z teczkami".

W kulminacyjnym momencie spektaklu Henryk wygłasza przy kuchennym stole wielką tyradę o tym, że nie należy wypierać się swoich korzeni; nawet dzieci zbrodniarzy wojennych zachowały nazwiska rodowe. Ale jego przemowa (sam zmienił niegdyś pospolite nazwisko "Dudek" na szlachetniej brzmiące "Lewandowski") to takie samo pustosłowie jak idiotyczne porady życiowe, którymi raczy swoje dzieci. Następuje prawdziwy koncert banałów, okrągłych frazesów i "mądrych rad", patos wręcz wylewa się otworami w ciele (najdosłowniej: Gizela histerycznie płacze, Benjamin się dławi i pluje zupą pomidorową, Henryk raz po raz wymiotuje, nie przerywając przemowy). Robi się coraz straszniej i coraz obrzydliwiej.

W finale Henryk z powrotem zabandażuje sobie głowę, izolując się od biesiadującej rodziny. Czy tym razem ucieknie z domu na zawsze? Czy też jednak zada sobie trud odkłamania samego siebie i historii? Na to pytanie nie dostaniemy jednoznacznej odpowiedzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji