Artykuły

Matka jest powietrzem, którym oddychamy

- Oto powód, dla którego warto reżyserować i oglądać "Habitat": to opowieść o oczyszczającej podróży, od odrzucenia do akceptacji - mówi reżyser MARIUSZ GRZEGORZEK przed premierą w Teatrze im. Jaracza w Łodzi.

Rozmowa z Mariuszem Grzegorzkiem, reżyserem teatralnym i filmowym, scenarzystą. "Lew na ulicy" Thompson w jego reżyserii zdobył aż pięć Złotych Masek od łódzkich recenzentów w sezonie 2005/2006. "Blask życia" wg Rebekki Gilman otrzymał Laur Konrada na IX Ogólnopolskim Festiwalu Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje" w Katowicach.

Leszek Karczewski: Dlaczego drugi raz sięgnął Pan po sztukę Judith Thompson?

Mariusz Grzegorzek: Repertuar dobieram intuicyjnie. Zazwyczaj po pierwszej lekturze wiem, że chcę pracować nad danym tekstem. Później zaczynam dialogować sam z sobą: dlaczego i w jaki sposób. Najbardziej interesuje mnie rodzaj gry, jaki prowadzimy wobec siebie i innych. A Judith Thompson jest bezkompromisową tropicielką emocjonalnych mistyfikacji. Pokazuje nie tylko to, że ludzie, istoty społeczne, funkcjonując w grupie pełnią socjalne role. Lecz także, iż jesteśmy całkowicie zdeterminowani przez te społeczne role, które bezwarunkowo ciągną nas w stronę zakłamania, zaniku kontaktu z tym, co spontaniczne i szczere.

Przecież socjologowie, na czele z Ervingiem Goffmanem, wiedzą od dawna, że człowiek istnieje "w teatrze życia codziennego"...

- Ale to, że coś jest trywialne, nie oznacza, że nie jest jednocześnie fascynujące! Jakaś nienazwana, ciemna siła reżyseruje nasze życie. Całe życie walczymy z fatum, próbując znaleźć ocalenie w daremnym chwytaniu się miłości, szacunku do drugiego człowieka, delikatności, dobra... Nawet jeśli te słowa brzmią sentymentalnie. Oto powód, dla którego warto reżyserować i oglądać "Habitat": to opowieść o oczyszczającej podróży, od odrzucenia do akceptacji. Rozwój głównej bohaterki sztuki nie wynika ze świadomego samodoskonalenia, studiów, psychoterapii. To efekt zbawiennego wpływu, jaki wywiera nieszczęście, traumatyczne doświadczenia. Nagle wraz z szesnastoletnią Raine zaczynamy rozumieć, że uosobione przez Cath, jej matkę, siły, które uważała za destrukcyjne, są tak naprawdę elementami pozytywnymi. Habitat jest opowieścią o podstawowych relacjach między matką a córką, które biorą swój początek w ciele. Relacja fizyczna jest bardzo intensywną metaforą bliskości. A zarówno filozofowie, którzy przytulaniem gardzą, jak i proste sprzedawczynie z warzywniaka - wszyscy mamy problem z dotknięciem drugiego człowieka, problem z dotykiem, na który czasem tak trudno się odważyć. To kwestia emocjonalnej samotności.

Cath umiera na raka. Jej córka, Raine, dopiero w ostatniej scenie zauważa, że osoba, która umarła, była jej matką.

- Raine stara się zapomnieć o matce, unieważnić ją, zachowując się tak, jak gdyby nigdy jej nie miała. Ale więź biologiczna jest silniejsza. Okazuje się, że "matka" to rodzaj powietrza, którym oddychamy. Że "dom" nie jest tylko budynkiem, ale emocjonalną przestrzenią, jaką nosimy w sobie. To nie jedyny bolesny związek matki i córki w "Habitat". Drugi tworzy Margaret Deacon i jej córka Janet. Margaret to osoba niezwykle dynamiczna, ekstrawertyczna, aktywna, "lubiana" - ciągłe brylowanie w towarzystwie, bale, aukcje charytatywne, błyszczenie. Gdy przychodzi starość, wraz z nią umyka witalność, a człowiek nie ma ani siły, ani ochoty na te zewnętrzne, horyzontalne reakcje z ludźmi. Margaret zostaje sama, przepełniona poczuciem klęski. Jeśli z własnymi dziećmi nie zbudujemy głębokiej więzi emocjonalnej, póki są jeszcze w domu, to późniejsze relacje w dorosłym życiu zawsze będą co najmniej utrudnione. Sam mam 15-letniego syna i życie stawia przede mną wiele związanych z tym emocjonalnych problemów. Bo co innego czytać mądre książki, oglądać mądre filmy i być "bardzo wrażliwym artystą", a co innego - człowiekiem.

Jak interpretuje Pan tytuł - "Habitat"?

- Zostawiliśmy brzmienie oryginalne. To słowo istnieje w języku polskim, ale jest rzadko używane. "Habitat" to naturalne środowisko życia, które stanowi optymalnie korzystne warunki do rozwoju gatunku - roślin, zwierząt, człowieka. Odnosi się do osiowego tematu sztuki Thompson, którym jest poszukiwanie domu. Widzimy ludzi, którzy, jak Raine osierocona przez matkę, nie mają go w sensie fizycznym. "Habitat" to opowieść o ludziach osieroconych. Niektórzy bohaterowie sztuki rzeczywiście nie mają rodziców i groszem nie śmierdzą, inni zamieszkują piękne wille, z ogrodami, basenami i wspaniałymi psami, wylegującymi się na przystrzyżonych trawnikach. Ale wszyscy są całkowicie wykorzenieni w sensie duchowym. Są metafizycznie osieroceni. Cały "Habitat" to festiwal sierot.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji