Artykuły

Mieczysław Wojnicki. Nasze pożegnanie

Miał szczęście w pracy i w miłości. Odszedł pierwszy amant Operetki Warszawskiej.

Zawsze elegancki i wytworny. Przystojny, urokliwy, pełen wdzięku. Czarował swoim ciepłym głosem, o metalicznym brzmieniu. Był pierwszym amantem Operetki Warszawskiej. Ulubieńcem publiczności. Na jego widok kobiety dostawały palpitacji serca.

Pracował od świtu do nocy, aby sprostać zadaniu

Dwukrotnie żonaty. Jego pierwszą (była wybitna śpiewaczka Krystyna Kostal. Poznali się w Operze Poznańskiej. Drugą żoną była jego wielbicielka, młodsza od niego, piękna Ania o czarującym uśmiechu. Zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Przyszła na koncert, a potem do garderoby z gratulacjami. I tak się zaczęło. Była to miłość odwzajemniona. Wielka i gorąca. Przeżyli ze sobą długie lata.

Urodził się w Częstochowie. Młodość spędził w Wilnie. Kiedy wybuchła wojna, wziął udział w kampanii wrześniowej. Na początku nie bardzo wiedział, kim chce zostać w przyszłości. Dostał się do konserwatorium i rozpoczął naukę gry na skrzypcach. Ukończył konspiracyjne studia aktorskie. W czasie okupacji w Wilnie poznał wybitnego nauczyciela śpiewu, profesora Ludwiga, który odkrył jego walory głosowe. Stwierdził, że byłby idealnym wykonawcą dzieł Mozarta. Wprawdzie do tego nie doszło, ale dzięki profesorowi został śpiewakiem operetkowym wysokiej klasy. Śpiewał także w operze, ale krótko. Jego przeznaczeniem była operetka. Tam zdołał pokazać cały swój kunszt wokalno-taneczny i zdolności aktorskie. Debiutował w Wilnie w roku 1944 rolą Villona w "Królu włóczęgów" Frimla.

Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Wilna przedostał się do Białegostoku i zaangażował do miejscowego teatru. Spędził tam rok, sprawdzając swoje możliwości aktorskie. Jeden telefon zdecydował o jego dalszym losie. Zadzwonił do niego ówczesny dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu, Zygmunt Wojciechowski, i zaproponował mu rolę Camille'a de Rosillon w "Wesołej wdówce" Franciszka Lehara. Na przygotowanie miał tylko osiem dni. Przerażony, ale szczęśliwy pracował od

rana do nocy, aby sprostać zadaniu. Odniósł pierwszy wielki sukces. Był wrzesień 1945 roku. Kiedy na premierze zaśpiewał "Patrz, ten pawilon mały..." rozległy się długo niemilknące brawa.

Szybko stał się ulubionym aktorem warszawiaków

Od tej chwili było tak zawsze, kiedy wchodził na scenę i schodził z niej. W Operze Poznańskiej śpiewał jeszcze partię księcia Sou Chong w "Krainie uśmiechu" i Damazego w operze Stanisława Moniuszki "Straszny dwór", u boku światowej sławy śpiewaczki Ewy Bandrowskiej-Turskiej. Zarówno w życiu, jak i na scenie otaczały go piękne kobiety. Wszystkie uwielbiały go. Lucyna Messal, kiedy go poznała, powiedziała: "Żałuję bardzo, że urodziłam się tak dawno, a może ty urodziłeś się za późno...?".

W Poznaniu poza Teatrem Wielkim występował na scenie Teatru Nowego. Śpiewał Edwina w "Księżniczce czardasza", Emmericha Kalmmana i Feliksa w "Jadzi wdowie" Ryszarda Ruszkowskiego. Potem była Łódź i Teatr Osa, a od roku 1950 - Warszawa. Najpierw Teatr Syrena i Wodewil warszawski Gozdawy i Stępnia, w którym poznała go stolica. W następnym sezonie był już w Teatrze Nowym. Spędził tam długie lata, pracując na swoją pozycję. Szybko stał się ulubionym aktorem warszawiaków.

Kiedy wchodził na scenę, publiczność szalała z zachwytu

W Teatrze Nowym zagrał z wielkimi gwiazdami sceny, filmu i operetki. Z Ireną Eichlerówną w "Pygmalionie" Bernarda Shawa, z Mieczysławą Ćwiklińską w "Damach i huzarach" Aleksandra Fredry, w operetce Izaaka Dunajewskiego "Swobodny wiatr" z legendarną gwiazdą dawnej operetki Lucyną Messal, a w "Cyruliku sewilskim" z popularną gwiazdą przedwojennego kina Tolą Mankiewiczówną oraz mistrzem małych form i kabaretów Ludwikiem Sempolińskim. W roku 1954, kiedy Teatr Nowy zmienił profil i stał się Operetką Warszawską, Mieczysław Wojnicki miał już mocną pozycję. Pierwszą operetką pod nowym szyldem był "Domek trzech dziewcząt" Franciszka Schuberta. Zagrał barona Schobera. Od roku 1955 do 1960 śpiewał wszystkie najważniejsze partie tenorowe. Między innymi Guido w "Nocy w Wenecji", Raula de Gardefeu w "Życiu paryskim", Parysa w "Pięknej Helenie" i Eisensteina w "Zemście nietoperza", a także Plutona w "Orfeuszu w piekle".

Kiedy w roku 1964 Operetka przeniosła się do Romy, w dalszym ciągu był ulubieńcem publiczności. Śpiewał rolę Daniłły w "Wesołej wdówce", a także w licznych operetkach współczesnych kompozytorów. W roku 1995 wystąpił jeszcze w "Baronie cygańskim" i "Błękitnym zamku". 8 października 1999 roku, za dyrekcji Bogusława Kaczyńskiego, świętował tam 55-lecie pracy artystycznej i 80-lecie urodzin. Był w znakomitej formie, zarówno głosowej, jak i fizycznej. Kiedy wszedł na scenę i zaśpiewał swoją słynną partię Daniłły, publiczność szalała z zachwytu, a jubilatowi wręczono Złotą Płytę.

Miał piękne i bogate życie. Śpiewając, objechał całą niemal Europę, Stany Zjednoczone, Kanadę, Australię i Związek Radziecki. Wszędzie był entuzjastycznie przyjmowany. Pozostały po nim płyty i nagrania radiowe. Dodatkową popularność przyniosły mu piosenki takie jak "Kaczuszki" i "Jabłuszko pełne snu", które stały się szlagierami. Znała je i nuciła cała Polska.

Odszedł wielki gwiazdor operetki i niezwykle skromny człowiek.

W skrócie:

Urodzony: 10 września 1919 roku w Częstochowie

Znany: Śpiewak i aktor. Zadebiutował w 1944 w Wilnie. W latach 40. pracował w teatrach muzycznych Poznania i Łodzi, od 1949 roku - w Warszawie; popularność zdobył jako czołowy artysta stołecznej operetki. Od lat 50. współpracował z kabaretami i grupami estradowymi.

Zmarł: 13 stycznia 2007 roku w Warszawie

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji