Podsycanie pasji
- Do tych ważnych i głównych trzeba dojrzeć. Jestem w odpowiedniej kondycji aktorskiej, żeby zmierzyć się z wieloma ciekawymi rolami. Choć niektóre - Ofelia czy Julia - są już, niestety, poza mną - mówi AGATA KULESZA, aktorka Teatru Dramatycznego w Warszawie.
Agata Kulesza nie uważa się za aktorkę komediową, choć ma na tym polu znaczące osiągnięcia ekranowe i sceniczne. Popularność przyniósł jej serial "Hela w opałach". W filmie "Fortuna czyha w lesie" Ryszarda Nyczki rewelacyjnie zagrała panią prawnik emanującą erotycznym niespełnieniem wobec zabłąkanego klienta.
Stwierdziliśmy z reżyserem, że w tej scenie musi się wydarzyć coś poza tekstem - mówi Agata Kulesza. - Kobieta, która osaczonemu zewsząd bohaterowi udzielała porady prawnej, wypowiada m.in. zdanie: "O! Sprawy nieobyczajne to jest mój konik!", więc całkiem naturalnie wydobyliśmy jej erotomanię. Myślę, że to dobrze wypadło. Natomiast "Hela w opałach" to tzw. format, czyli amerykański serial przeniesiony na polski rynek. Gram Edytę, przyjaciółkę głównej bohaterki. To moje pierwsze zetknięcie z sitcomem. Nie jest to łatwa forma. Nie ma zbyt wiele czasu, więc pozostaje granie w dużym skrócie, a szybkość i wyrazistość wymaga szczególnej precyzji. Nie wiem, czy jestem zabawna, ale się staram. Częściej byłam wykorzystywana jako smutna "matka Polka". Nie twierdzę, że te role są mi bliższe, bo prywatnie jestem osobą pogodną, ale łatwiej mi się w nich wypowiedzieć.
Warszawską szkołę teatralną ukończyła z wyróżnieniem. Na trzecim roku wypadło jej zastępstwo w "Yermie" Lorki, dyplomie reżyserowanym przez Piotra Cieślaka. Zagrana postać przyniosła aktorce dyplom, a reżyser przyjął ją do zespołu Teatru Dramatycznego. Grała u niego Celię w "Jak wam się podoba", Wandę w "Joko świętuje rocznicę", Lucy w "Operze żebraczej". W dużych rolach obsadzał ją też Andrzej Domalik - jako Solange w "Pokojówkach" czy Ann w "Jesieni i zimie".
- Pod względem warsztatowym były to propozycje nie do przecenienia. Do tych ważnych i głównych trzeba dojrzeć. Jestem w odpowiedniej kondycji aktorskiej, żeby zmierzyć się z wieloma ciekawymi rolami. Choć niektóre - Ofelia czy Julia - są już, niestety, poza mną.
Na szczęście nie brak reżyserów, którzy talent Agaty Kuleszy wykorzystują na ekranie. Najczęściej czyni to Filip Bajon, któremu zawdzięcza debiut na zawodowej scenie jako Lady Armistead w kostiumowym "Szaleństwie Jerzego III".
- Wbijałam się w gorset, przypinałam tiurniurę, wkładałam strojną suknię, rękawiczki, zakładałam czepek, brałam parasolkę - co trwało dłużej niż te moje cztery zdania wypowiadane na scenie. Jednak dzięki temu przedstawieniu - a także dyplomowi u Mai Komorowskiej "Letnicy", w którym Bajon mnie widział - dostałam rolę w filmie "Poznań 56". Angażował mnie do wielu następnych, także ostatniego - "Fundacja", jak ido widowisk Teatru TV. Jest reżyserem, do którego mam bezgraniczne zaufanie. Pozostawia aktorom dużą swobodę. Odzywa się na planie dopiero wtedy, gdy mu się coś ewidentnie nie podoba. Kiedy poprosiłam go o ponowne nakręcenie sceny, którą, jak mi się zdawało, zagrałam nadwyraziście, przekonał mnie, że to moja przyrodzona skala ekspresji, co miał wkalkulowane w moją postać.
Nie każda aktorka znajdzie czas, żeby ryzykować swój talent w debiutanckich etiudach studenckich albo też grać w filmie przyjaciół... bez honorarium.
- Takie przedsięwzięcia przypominają mi, na czym polega uprawianie tego zawodu. To są czyste warunki, w którym razem staramy się zrobić coś sensownego. Trudno byłoby mi odmówić zagrania w "Siedmiu przystankach w drodze do raju" lub "Parku tysiąca westchnień", skoro Ryszard Nyczka wkłada w swoje filmy tyle pasji. Trzeba odkrywać ją i podsycać także w sobie, żeby później z podobnym samozaparciem pracować przy rzeczach przynoszących pieniądze.
Agata Kulesza w serialach: "Hela w opałach" (TVN, niedziela 18.30, środa 7.35), "Pensjonat pod Różą" (Polsat 2, sobota-niedziela 18.00) i "Klan" (TVP 1, poniedziałek-środa 12.55, 17.30, czwartek 12.55, 17.35, TVP Polonia, poniedziałek środa (12.10, 20.10)
