Artykuły

Wesele z Lepperem

- Nigdy dotąd nie byłem w swoich spektaklach tak blisko czegoś, co można nazwać publicystyką w teatrze. Jeśli jednak koniecznie doczepiać jakieś określenie do słowa "teatr", to nie polityczny czy publicystyczny, ale obywatelski - mówi reżyser PIOTR CIEPLAK przed premierą "Albośmy to jacy, tacy" w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

Na tym weselu nie będzie Czepca ani Radczyni. Przyjdzie za to Andrzej Lepper. Piotr Cieplak przygotowuje w Teatrze Powszechnym spektakl "Albośmy to jacy tacy" inspirowany "Weselem" Wyspiańskiego.

Dorota Wyżyńska: Zdecydowałeś, że nie będzie to inscenizacja "Wesela", ale spektakl inspirowany Wyspiańskim rozgrywający się w naszych czasach. Nie będzie Czepca, Radczyni...

Piotr Cieplak: Wyspiański wielkim poetą był. Pomysł, aby w ciągu jednej nocy w reportażowym stylu przedstawić rozmowy o Polsce na różnych planach, jest niezwykły. Noc magiczna, świat zawisł na haku w oczekiwaniu na świt, trwają rozmowy. O Polsce, która ma wiele twarzy i odcieni.

Jednak niektóre postaci opisane w "Weselu", które budziły emocje sto lat temu, dzisiaj już ich nie budzą. Na początku XX wieku Jakub Szela był gorącym nazwiskiem. Dym spalonych dworków unosił się wtedy jeszcze w powietrzu. A teraz? Czy kogoś dziś obchodzą estetyczne dylematy poety Tetmajera? Na wesele u Wyspiańskiego przychodzi Żyd. Jeśli dzisiaj nie chcemy odtwarzać "Wesela", ale rzeczywiście je wystawić, to Żyda już nie ma. Może przyjść jako Duch albo aktor, który gra Żyda.

Myślę, że nie ma sensu odtwarzać też sporu chłop - inteligent z 1901 r, bo zastanówmy się - jak w tym sporze odnalazłby się Andrzej Lepper w todze doctora honoris causa Moskiewskiego Uniwersytetu. Czy to Chłop czy Pan?

A kto przyjdzie na to dzisiejsze Wesele? Andrzej Lepper? Roman Giertych? Adam Michnik? Wiem, że zamierzasz wykorzystać w przedstawieniu opublikowany ostatnio w "Gazecie Wyborczej" tekst Michnika "Otwórzmy teczki".

- Lepper będzie w todze doctora honoris causa Moskiewskiego Uniwersytetu! A tekst Michnika? Rzeczywiście nigdy dotąd nie byłem w swoich spektaklach tak blisko czegoś, co można nazwać publicystyką w teatrze. Jeśli jednak koniecznie doczepiać jakieś określenie do słowa "teatr", to nie polityczny czy publicystyczny, ale obywatelski.

Chcesz, aby widzowie odgadywali postaci znane z pierwszych stron gazet?

- Nie odgadywali. Powiemy to wprost. Tak jak w "Weselu" Wyspiańskiego. Przywołamy też z imienia i nazwiska wszystkie rośliny chronione prawem w Dolinie Rospudy.

Obraz, który wyłania się z tego przedstawienia, jest złożony. Jest pełen paradoksów. Zależy mi na tym, aby te sprzeczności napiąć i nasycić. Wyspiański był obrazoburczy. To on w "Akropolis" burzy Katedrę Wawelską. Chciałbym zobaczyć dziś autora, który odważyłby się na taki czyn.

Jeśli rezygnuję z litery "Wesela", to nie po to, żeby Wyspiańskiego negować, czy też wymądrzać się ponad niego. Chodziło mi o to, aby zerwać z konwencją grania "Wesela". Ale im bardziej wnikamy w głąb spektaklu, tym częściej Wyspiański się tam ujawnia. Paradoksalnie wyrzuciwszy utwór Wyspiańskiego do kosza, w końcu i tak sięgamy po kolejne wyrzucone kartki.

Ale nie tylko po kartki z "Wesela"? Będą też np. fragmenty "Akropolis".

- Czekanie na świt, które jest właśnie z "Akropolis", będzie ramą tego przedstawienia. Jest noc. Kiedy Bóg umarł, świat zawisł na haku, nie ma porządku. Bóg umarł i czekamy na świt.

Spektakl się składa z dwóch części. Pierwsza rozegra się na dziedzińcu. Muzyka zagra na żywo...

- Próbujemy wprowadzić widzów w klimat dzisiejszego wesela - pikniku przy grillu i piwie. W czasie takiego wesela każdy gość może podejść do mikrofonu zaśpiewać i powiedzieć, co zechce. A w części drugiej przeniesiemy się już do teatru i posłuchamy Wyspiańskiego. To dobry autor.

Ale nie będzie tradycyjnego podziału na role?

- Chciałbym, abyśmy nie zajmowali się sobą, tylko sensem tego, co jest do powiedzenia.

A jak Ty czujesz się w dzisiejszej Polsce?

- Jestem przerażony, histeryczne i krytycznie nastawiony do prezydenta i partii rządzących, nie potrafię się odnaleźć. Ta histeria jest moja słabością. Wiem, jak dziś nieskuteczne medialnie są zdania wielokrotnie złożone, te, które zawierają słowa "aczkolwiek", "jednakowoż", "z drugiej strony"... A zarazem chcemy mówić, bo wciąż uważam, że to jest powinnością inteligentów. Ale skoro reaktywuje się "Doświadczenie i Przyszłość", to może Teatr też powinien rozprostować stare kości, zabrać głos i wezwać na "Wesele" ducha Zygmunta Hubnera.

A nasz złoty róg?

- Ależ my go mamy! Nazywa się zdrowy rozsądek, dzielność, umiar, poczucie humoru, dialog. Nazywa się europejskość i tradycja, pracowitość i brak kompleksów. Chyba że szara sieć jest OK.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji