Artykuły

Pamięci Leopolda Pobóg-Kielanowskiego

Jako człowiek teatru był LEOPOLD KIELANOWSKI, z własnej potrzeby i uzyskanych uzdolnień, nade wszystko reżyserem. Najważniejszymi przedstawieniami, jakie stworzył w Katowicach, były: "Dziady", "Wyzwolenie", "Zygmunt August" i "Książę niezłomny" - w stulecie urodzin aktora i reżysera wspomina w "Śląsku" Elżbieta Nawrat.

Pamięci Leopolda Pobóg-Kielanowskiego - w stulecie urodzin

Leopold Kielanowski był pierwszym w katowickim teatrze inscenizatorem i reżyserem we współczesnym sensie tego słowa. Na scenie śląskiej pracował w sezonach 1935/1938.

W programach kilku przedstawień zrobionych przez Kielanowskiego w Katowicach widnieją określenia: inscenizacja i reżyseria. Sam Kielanowski nie nadużywał terminu "inscenizacja", zazwyczaj określał się jako reżyser.

Jakie były jego ówczesne poglądy na reżyserię, wiadomo z opublikowanej w "Kuźnicy" (1937, nr 1) wypowiedzi "Prawa reżysera", którą wygłosił 1 grudnia 1936 podczas pierwszego w Katowicach publicznego wieczoru teatralnego z dyskusją o najciekawszych inscenizacjach Teatru im. S .Wyspiańskiego.

Trzy interesujące lata

Uznawał reżysera za twórcę przedstawienia, bowiem to on "daje utworowi zawartemu w słowie pisanym - życie sceniczne trójwymiarowe, w przestrzeni i w czasie". To jego myśl, wyobraźnia, twórczość powinny decydować o wszystkich elementach, o ich funkcji w całości przedstawienia. A "wszystko podporządkowane jednemu, najwyższemu celowi, którym jest: najpełniejsze wydobycie i plastyczne ukazanie intencji autora". (Wszystkie podkreślenia Kielanowskiego).

Kielanowski nie odmawiał twórczego udziału w przedstawieniu innym jego realizatorom: dekoratorowi, który wespół z reżyserem "formuje nową rzeczywistość", aktorowi, któremu talent "pozwala na przeżywanie i wyrażanie myśli autora". Stanowczo jednak sądził, że sposób, w jaki myśl autora "ma być podana, ukazana, pozostawiony jest twórczości reżysera. I w tej dziedzinie nie wolno go krępować!".

Jednak reżyser, jeśli ma poczucie odpowiedzialności artystycznej, musi być "w niewoli u autora i u publiczności", musi się bowiem "liczyć w jednaki sposób z intencją twórcy, jak i ze sposobem reakcji i rodzajem wrażliwości widza. On jest pośrednikiem - tłumaczem dzieła autora na język sceniczny zrozumiały dla środowiska, dla którego inscenizacja jest przeznaczona". "Dlatego nonsensem jest wszelka tradycyjna inscenizacja". Dlatego "nie istnieje jedna doskonała inscenizacja, która byłaby równie dobra zawsze i wszędzie".

Poglądy Leopolda Kielanowskiego na reżyserię i inscenizację nie różniły się zatem od głoszonych przez jemu współczesnych, którzy tak jak on zaaprobowali Wielką Reformę Teatralną. Może poza wyróżniającym go, a nieco dyskusyjnym przekonaniem o obowiązku "bycia w niewoli u publiczności"; że jest to zagadnienie, "do którego reżyser musi podchodzić bardzo ostrożnie", sam mówił, i na pewno nie myślał o schlebianiu gustom niewyrobionej publiczności. Leopold Kielanowski, jak jego poprzednicy i koledzy reżyserzy w Katowicach, był też aktorem. Po zdaniu stosownego egzaminu przed komisją Związku Artystów Scen Polskich, debiutował w 1927 (i do 1933 z przerwami grał jako Stanisław Po-bóg) w Teatrze Wielkim w rodzinnym Lwowie (urodził się 18 lutego 1907 roku). Aktorstwo jednak nigdy nie było ani jedynym, ani głównym jego zatrudnieniem. W 1927 był studentem polonistyki Uniwersytetu im. Jana Kazimierza. Od 1929 pracował nad doktoratem (uzyskał go w 1932 za rozprawę Wizja malarska w utworach dramatycznych Stanisława Wyspiańskiego) oraz jako lektor wymowy na UJK. Równocześnie był sekretarzem Teatrów Miejskich i redaktorem ich pisma "Scena Lwowska". Kiedy po uzyskaniu uprawnień reżyserskich (na podstawie egzaminu zdanego w 1933 w Państwowym Instytucie Sztuki Teatralnej przed komisją, której przewodził Leon Schiller) i po ośmiomiesięcznym poznawaniu Francji, Włoch i Austrii za stypendium Narodowego Funduszu Kultury zaangażował się na sezon 1934/35 do Teatru Ziemi Pomorskiej w Toruniu, powrócił do aktorstwa; zagrał 10 ról, ale równocześnie wyreżyserował 7 sztuk.

W Katowicach proporcje między aktorstwem a reżyserią zmieniły się: w czasie trzech sezonów Kielanowski wyreżyserował 21 sztuk i zagrał 13 ról. Później odszedł od aktorstwa; szczególny występ 11 listopada 1939 i chyba tylko 3 role po wojnie - to wyjątki od podjętej decyzji.

Kielanowski satysfakcjonował widzów przede wszystkim dużą kulturą słowa i umiejętnością mówienia poezji. Notabene współpracował z Radiem Katowice, przygotowując audycje poetyckie. Miarą jego osiągnięć aktorskich na śląskiej scenie była rola Don Fernanda; szczególnie w drugiej części (Fernand pokorny i nieugięty) odpowiadała jego wrażliwości. Wystarczyło mu umiejętności, aby nie zepsuć roli, a fragmenty zagrał - tak oceniali recenzenci - i w sposób świeży i ujmujący.

Jako człowiek teatru był Leopold Kielanowski - z własnej potrzeby i uzyskanych uzdolnień - nade wszystko reżyserem. Przygotowane przez niego w Katowicach przedstawienia stanowiły 38% repertuaru trzech sezonów. Przynależały do różnych typów repertuaru, bo taki był - eklektyczny, z przewagą popularnego i rozrywkowego - repertuar tego teatru. Reżyserował zatem sztuki popularne, wystawiał dramaty polskich współczesnych autorów, wśród nich prapremierę "Tekli" Jerzego Kossowskiego, oczywiście pracował też nad repertuarem klasycznym.

Dosyć szybko stał się Kielanowski, wówczas przecież początkujący reżyser, twórcą spektakli - artystycznych wizytówek teatru: "Wyzwolenia" na uroczystość nadania teatrowi imienia Stanisława Wyspiańskiego, "Zygmunta Augusta" dla uczczenia piętnastolecia polskiej stałej zawodowej sceny na Śląsku, na którą to uroczystość zjechali goście z całej Polski. Specjalnością młodego reżysera stała się wielka klasyka polska, a dokładnie: poetycki dramat romantyków i Wyspiańskiego. Najważniejszymi przedstawieniami, jakie Kielanowski stworzył w Katowicach, były: "Dziady", "Wyzwolenie", "Zygmunt August" i "Książę niezłomny".

Nikt ze współczesnych nie zwrócił na to uwagi, ale "oglądane" z daleka, z perspektywy czasu, układają się one w całość, w swoistą tetralogię.

Kielanowski, co oczywiste, określił tekst dramatów. Zrobił z nich "misteria narodowe" (tylko "Książę Niezłomny" nie miał tego określenia gatunkowego), a ich bohaterem człowieka wiecznego. Teatralnymi środkami wyrazu rozszerzał wymiar tego, co działo się na scenie w planie akcji.

"Tu i teraz" miało równocześnie oznaczać "wszędzie i zawsze". Np. w Zygmuncie Auguście starania bohatera oznaczały walkę króla o unię Polski i Litwy, ale także o zapanowanie dobra nad złem; ten, kto tę walkę prowadził, był ostatnim Jagiellonem, ale równocześnie człowiekiem, który w imię idei służącej ogółowi walczy ze złem, aby zatryumfowało dobro.

Za interesującą dla współczesnego widza, żyjącego już w wolnym kraju, wartość wielkiej klasyki narodowej Kielanowski uzna! problematykę duchowej wolności jednostki. Dlatego widowiska traktowały o wolności człowieka. Ich bohaterowie przeżywali wewnętrzny przełom, pokonywali siebie, aby stać się lepszymi, wolnymi ludźmi. Można było o nich powiedzieć, że uznali za własne słowa świętego Pawła: "trzeba porzucić dawnego człowieka [...] i przyoblec człowieka nowego" (Ef 4, 22, 24). Widz mógł odczytać ze spektakli, że sensem ludzkiego życia jest duchowe wzrastanie.

Poszczególne części tetralogii inscenizacyjnej Kielanowskiego łączył też "język teatralny", jakim zwracały się do widzów. Wszystkie były widowiskami. Recenzenci podkreślali pomysłowość reżysera w "przemawianiu mową uchwytną dla oczu". Ale reżyser był równocześnie czuły i wymagający wobec poetyckiego języka mówionego ze sceny. Miał prawie idealnego współtwórcę w Stefanie Czajkowskim, protagoniście trzech inscenizacji. (Gdyby ten bardzo dobry aktor był jeszcze wówczas w zespole katowickim, Kielanowski zapewne powierzyłby mu i rolę Don Fernanda.)

Istotnym środkiem wyrazu w widowiskach była muzyka. Do dramatów Wyspiańskiego napisał ją Antoni Żuliński. Stanowiła dominantę wrażeniową spektakli. "Między reżyserem a kompozytorem zachodziło tu tak idealne porozumienie, jak w inscenizacjach Schillera, w których reżyser i kompozytor [...] jest tą samą osobą" - pisał Tymon Terlecki o "Zygmuncie Auguście", ale jego ocena w pełni przystaje i do "Wyzwolenia".

Widowiska te nie mogły się rozgrywać na scenie-pudełku. Używano w nich horyzontu i zmieniających się na jego tle elementów scenograficznych. Inscenizator zmierzał do "arealistycznego ujęcia całości", jak sam to ujął, tworzył teatr poetycko-wizyjny. Wizyjność czasem ściągał na ziemię "szablonową historycznością kostiumów i [...] jeszcze przedmeiningeńską rodzajowością" niektórych dekoracji Józef Jarnutowski oraz "dość tani realizm gry komparserii" (T. Terlecki, "Teatr" 1937/38, nr 6).

Pomimo niedostatków (powodowała je m.in. bieda teatru) były to widowiska na dobrym poziomie. Jak żadne inne wcześniej na scenie śląskiej, korzystały z różnorodnych współczesnych środków wyrazu teatralnego. Ich twórca zaś był tym reżyserem, który w największym stopniu zmodernizował warsztat artystyczny teatru katowickiego w międzywojniu.

To Tymon Terlecki, teoretyk polskiego teatru monumentalnego, a więc człowiek kompetentny, nazwał Kielanowskiego monumentalistą scenicznym, łącząc tym samym jego twórczość z najważniejszym nurtem teatru polskiego przed wojną. Tetralogia Kielanowskiego - tego też nie dostrzegli miejscowi recenzenci, a z daleka widać to wyraźnie - była wkładem teatru śląskiego (takim, na jaki było go stać) do ogólnopolskiego poetyckiego teatru monumentalnego dwudziestolecia międzywojennego.

A co katowicki teatr dał Leopoldowi Kielanowskiemu? Niewątpliwie rozwijał w nim swoją osobowość artystyczną, kształtował i udoskonalił swój warsztat reżyserski; tu zdobywał "nazwisko", co pozwoliło mu ubiegać, się - skutecznie - o dyrekcję Teatru Miejskiego na Pohulance w Wilnie, a więc zyskać samodzielność artystyczną. W liście do mnie, niedługo przed śmiercią (zmarł 3 stycznia 1988), napisał: "Pozdrawiam poprzez Ciebie Teatr Katowicki, i nasz Śląsk, w którym przeżyłem trzy interesujące lata".

Po Katowicach były: Wilno (dyrektorowanie i reżyserowanie), Warszawa (działalność konspiracyjna), Niemcy (roboty przymusowe), Włochy (Teatr Dramatyczny 2. Korpusu), Wyspy Brytyjskie i ostatecznie Londyn (bogata działalność teatralna, pisarska i naukowa, lata pracy w Radiu Wolna Europa).

Wśród ponad 80 reżyserii Kielanowskiego po wojnie była prapremiera dramatu Karola Wojtyły "Przed sklepem jubilera" (1979). Z dokumentacją tego przedstawienia, nb. wystąpił w nim po raz ostatni jako aktor, pojechał do Rzymu. Podczas audiencji generalnej autor i reżyser chwilę rozmawiali. "Jan Paweł - to fragment wspomnienia pisarza, Jerzego Pietrkiewicza, które znajduje się w książce wydanej przez ZASP "Za Granicą. O Leopoldzie Kielanowskim", Londyn 1994) - z typowym dla niego szacunkiem dla pracy człowieka powiedział Kielanowskiemu: Ja przed wojną jeździłem na pańskie przedstawienia w Katowicach".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji