Artykuły

Po lekturze brak słów

- Żyjemy w świecie, który tanecznym krokiem idzie pod szubienicę. Bawimy się, mamy coraz więcej pieniędzy, mnóstwo wolnego czasu, który spędzamy wynajdując coraz to nowe atrakcje. Nie zawieramy związków małżeńskich, nie chcemy rodzić dzieci. Chcę zadać pytanie, w jakim kierunku tańczymy i kiedy się skończy ta dyskoteka, na której jesteśmy i... czym ona się skończy? - mówi reżyser Adam Nalepa, który w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku realizuje "Blaszany bębenek" Güntera Grassa.

Dla wielu osób Günter Grass to przede wszystkim autor powieści "Blaszany bębenek", opisującej wspólne życie Polaków i Niemców w Gdańsku. Teatr Wybrzeże postanowił powieść wystawić na scenie. Premiera w październiku. Autorem adaptacji i reżyserem jest Adam Nalepa [na zdjęciu]. Adam Nalepa pochodzi z Chorzowa. Ma 37 lat. Ukończył studia w klasie fortepianu. Studiował medycynę. Jest absolwentem Teatrologii i Filmografii Uniwersytetu w Bochum. Mieszka w Niemczech.

Długo trzeba było pana namawiać na zdjęcie, gdzie jako dobosz maszeruje pan po Długiej?

- Absolutnie nie, choć był to pomysł fotografa. To wielka symbolika. Co można lepszego zrobić w Gdańsku niż "Blaszany bębenek"?

A jak można z 650 stronicowej powieści zrobić sztukę? Z których wątków pan rezygnuje?

- "Blaszany bębenek" pobudza fantazję, imaginację, ale z drugiej strony jest jak walec parowy, bo po lekturze po prostu słów brak - a tu trzeba robić dramatyzację! Dokonuję zatem wyboru między pięknymi, a bardzo pięknymi momentami. Czasami kroi mi się serce, że trzeba coś skrócić. Marzę, aby spektakl trwał jednak nie dłużej niż dwie i pół godziny.

Co pan wyrzucił z tekstu?

- Na przykład dwa przepiękne rozdziały o zielonej Maryjce, bo to czas, na który nie możemy sobie pozwolić.

Powiedział pan, prowokacyjnie, że realia historyczne nie są tu najważniejsze, bo od rozpoczęcia ostatniej wojny minęło 70 lat. Co w takim razie jest ważne?

- Robiąc "Blaszany bębenek" reżyser musi sobie zadać pytanie, o czym jest ten tekst dzisiaj. Wydaje mi się, że w edukacji polskiej młodzieży nie ma tradycji mówienia o wojnie, bohaterstwie, że młodzież już się tym tematem nie interesuje. Pytanie, czym zatem zainteresować publiczność? Żyjemy w świecie, który tanecznym krokiem idzie pod szubienicę. Bawimy się, mamy coraz więcej pieniędzy, mnóstwo wolnego czasu, który spędzamy wynajdując coraz to nowe atrakcje. Nie zawieramy związków małżeńskich, nie chcemy rodzić dzieci... To się nazywa syndrom Piotrusia Pana. Wydaje mi się, że Oskar jest też kimś takim. On nie chcę być dorosłym, ani odpowiedzialnym, bo dzieciom się wszystko wybacza.

Chcę zadać pytanie, w jakim kierunku tańczymy i kiedy się skończy ta dyskoteka, na której jesteśmy i... czym ona się skończy?

To pesymistyczne...

- Nie jestem pesymistą, ale wiem, że co jakiś czas historia się powtarza. Zwłaszcza, że dorośli nieodpowiedzialnie bawią się w wojnę i ta gra, zabawa może przerodzić się w coś czego już nie będziemy potrafili zatrzymać.

Zna pan aktorów teatru Wybrzeże?

- Od trzech lat bywam w Gdańsku na wakacjach. To moje wymarzone miejsce, mój raj i nagle... pracuję w tym raju. Znam aktorów, oglądałem spektakle.

Kogo więc zobaczymy jako Oskara?

- Piotra Jankowskiego.

Czy Günter Grass zaakceptował pańską adaptację?

- Jesteśmy w kontakcie. W miniony piątek przesłałem sztukę. Jak dotąd nie ingerował. Powiedział, że wszystko wydaje mu się logiczne i jasne. To jednak na razie wersja robocza. Siedząc przy biurku ma się morze pomysłów, ale scena je zweryfikuje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji