Artykuły

Scenograficzne szaleństwo i idylla w Pradze

Jeśli świat jest teatrem, to scenografia kostiumem, który ujawnia ludzkie marzenia, obsesje i tabu. Widać to na kończącym się w niedzielę praskim Quadriennale Scenografii, największej tego typu prezentacji na świecie. Nas reprezentował Instytut Teatralny im. Raszewskiego - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.

Pokaż mi scenografię z waszych spektakli, a powiem ci, kim jesteś - tak żartowano w Pradze, choć czasami powodów do żartów brakowało, niektóre projekty obnażały bowiem ciemne obszary ludzkiej duszy, narodowych chorób i kompleksów. Najboleśniejszym wyznaniem była zwycięska ekspozycja rosyjska "Nasz Czechow. 20 lat później", wspaniała i zarazem przytłaczająca, duszna. Przedstawiała mieszkanie w starej czynszowej kamienicy niczym z Dostojewskiego. A może i całą Rosję?

Ozdobiony pięknymi sztukateriami sufit przemienił się w zgniłą, pożółkłą szmatę, z której krople wody kapią do szklanych baniaków. Namnożyło się ich jak w domu alkoholika. Każdy w innym kształcie, jakby pomnik przepitych marzeń, zmarnowanego ludzkiego życia. Nie wiadomo już, czy służą do łapania deszczowych kropli czy pędzenia samogonu. Pewnie do obu rzeczy naraz, bo tak jak rosyjski świat nasączony jest deszczem, tak ciało rosyjskiego człowieka - alkoholem. Mieszają się nie tylko w szklanych baniach, ale i na podłodze, po której trudno przejść suchą nogą. Dlatego przy wejściu do koszmarnego snu o rosyjskich domach ustawiony jest rząd kaloszy. Wejdź w nasze buty, zrozum nasz świat -wołają jak pijacy proszący o współczucie.

Nasi niemieccy sąsiedzi pokazali kwintesencję swojego teatru. Na podłużnym, długim jak sceniczna rampa fotosie kończy się wielkie żarcie. Na stole, pośród poprzewracanych kieliszków i butelek, pomiędzy zbitymi talerzami i resztkami jedzenia - śpi starszy człowiek. Może snem wiecznym, bo dłonie ma złożone na piersiach. U końca stołu nagi mężczyzna, epatujący obwisłym brzuchem i pomarszczonym penisem. Orgia beznadziei. Jak mówią Niemcy - odreagowanie pełnego hipokryzji drobnomieszczańskiego świata, który doprowadził ich do nazizmu. Ale niemiecka dekadencja nie jest żadnym wyjściem. To tylko inna strona tej samej choroby, niszczącego żywiołu skrywanego pod maską codziennej dyscypliny i porządku. Wysoka cena. I ciągła niepewność co do własnej tożsamości, ujawniająca się ostatnio głównie w seksualnych demonstracjach. Na telebimie trzech tancerzy w spódniczkach. Niemcom brakuje pewności siebie? To dopiero paradoks.

Idylla czeskiego raju

Bracia Formanowie, synowie wielkiego reżysera Milosa, pozwalają złapać oddech. Zabierają nas do wesołego miasteczka dziecięcych lat. Pokazali je w formie starej karuzeli, która nie wywołuje zawrotu głowy jak amerykański rollercoaster, tylko kręci się niespiesznie, przyjemnie - w tempie życia czeskiej prowincji, do rytmu katarynkowej muzyki. Idylla. A cóż to za czarodziejski gabinet luster? Ze srebrnej emalii zwierciadła kierują się w naszą stronę dłonie pięknej dziewczyny, która ucharakteryzuje nas na pieska, kotka czy innego pociesznego zwierzaka. Jak miło znowu być przedszkolakiem, jak bezpiecznie. Obok czarodziejskiego lustra szafa z orkiestrą misiów ubranych w odświętne garnitury. Wesoło gra bębenek i harmonia. Jeśli chcemy - jednym z wielu drewnianych pokręteł możemy dyrygować beztroskim zespołem. I najwspanialsza sala - tajemnicza, pluszowa dżungla. Siadamy na drewnianego konika, wjeżdżamy między palmy i liany, gdzie gadają wesoło papugi, oszałamiają nas bajecznie kolorowe kwiaty. Węże i drapieżniki nic nam nie zrobią. Jest jak w raju.

Bratankowie z Węgier budzą nas z pięknego czeskiego snu i fundują podróż do swojej ambasady w Bagdadzie. Obawiam się, czy nie jest to czasem podróż w jedną stronę. Żeby wejść do ponurej, urzędniczej twierdzy, trzeba nacisnąć przycisk rejestrujący linie papilarne. W bramce z wykrywaczem metali i materiałów wybuchowych - drzwi w wizjerem. Ale nie dla nas - tylko dla nich. Ukryty aparat niespodziewanie robi nam zdjęcie. Wszystko musi być pod kontrolą. Wreszcie upragniony stolik z blankietami podań o wizę do kraju Unii Europejskiej. Ołówki na sznurkach, żeby nikt nie ukradł i kolejka do szklanego boksu, w którym siedzi impregnowana na nasze nieszczęścia urzędniczka. Patrzy na podanie i przybija stempel ze słowem jak wyrok: "Odmowa". Trzeba zostać w Bagdadzie. Na otarcie łez ściana, gdzie złość można wyładować mażąc buntownicze graffiti obok zdjęcia Saddama z towarzyszem Kadarem na lotnisku Budapeszt, gdzie nie jest nam dane powrócić.

Łotysze i Estończycy widzą świat podobnie, pokazując miejsca dotknięte radziecką chorobą -brudne, zabałaganione komunałki, kobiety i mężczyzn w waciakach. Izraelczyków odgradza od świata betonowy mur, na którym w towarzystwie teatralnych postaci, m.in. bohaterów "Czekając na Godota", króluje żołnierz z wycelowanym w nas karabinem. W jego cieniu więdnie smutno drzewko pokoju. Hongkong ma świadomość wszechogarniającego kiczu. Torebki z czipsami sąsiadują z zabawkami typu transformers i Power Rangers. Pałeczki do ryżu to jedyna manifestacja przywiązania do tradycji, którą wypiera plastikowa przyszłość.

Scena bez telewizora

O dziwo mało było na praskiej wystawie multimediów. Jakby strach przed Big Brotherem został odegnany albo oswojony. Tylko Serbowie przywieźli do Pragi kontenery z przenośnym studiem i wszechobecnymi kamerami. Egipcjanie wszystkich swoich bohaterów przedstawili jako lalki kierowane niewidocznymi sznurkami. Japończycy serwowali scenograficzne projekty na talerzach w restauracji sushi.

A my? Chcemy być zauważeni. Wystawiliśmy w secesyjnym salonie różowo-malinowy, strzelisty wieżowiec na planie konturu Polski, taki nasz Manhattan. Ale zapraszamy do wnętrza, gdzie przeszłość miesza się z nowoczesnością, które reprezentują obrazy ze spektakli - żydowskiego "Dybuka" i "Made in Poland" o zapomnianej Polsce ze współczesnych wielkomiejskich blokowisk. Daleko nam od szaleństwa Rosjan i Niemców, choć do czeskiej idylli również. Jesteśmy gdzieś między nimi, po środku. I to jest zgodne z naszym położeniem na europejskiej mapie. A że żadnej nagrody nie otrzymaliśmy - pocieszeniem niech będzie Złoty Medal dla Słowaka Borisa Kudliczki za najlepsze wykorzystanie technologii - również w polskich spektaklach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji