Artykuły

Oponentom "Heleny S." na złość

Doceniając oskarżycielską moc, trzeba - niestety - zarzucić sztuce całkowitą adramatyczność: tu nie ma żadnego konfliktu, żadnej komplikacji, żadnej niespodzianki - o sztuce Moniki Powalisz "Imperium" pisze Jacek Sieradzki w Dialogu.

Monika Powalisz [na zdjęciu], "Imperium"

Już pierwsze didaskalia wyznaczają pole dramatu. "Przestrzeń podzielona jest na dwie części. Pierwsza z nich to pokój ćwiczeń. [] W tej przestrzeni mogą siedzieć tylko same kobiety, bo jest to przestrzeń zarezerwowana specjalnie dla nich. Tu toczy się życie: przyziemne, zwyczajne, nieśpieszne, leniwe, na które składają się czynności drobne, nieważne, banalne. Te dziewczyny tu nie mieszkają, one tu tylko koczują. Warto o tym pamiętać. Te dziewczyny są blisko ziemi. Dosłownie. Drugą część stanowi pokój zwierzeń, gdzie pracują dziewczyny. W tej przestrzeni mogą siedzieć tylko mężczyźni, bo jest to przestrzeń zarezerwowana specjalnie dla nich. To tu toczy się życie, prawdziwe, odświętne, pełne wzniosłych słów i uniesień, na które składają się czynności drobne, pospieszne, brutalne, czułe. To przestrzeń wymiany cielesnej, jedno lub dwustronnej, które odbywa się bez świadków. Panowie, którzy preferują takie przestrzenie, są blisko ziemi. Ich uziemiaczem jest wiadro i papierowy ręcznik. Warto o tym pamiętać.".

Pokój ćwiczeń - to kwatera czterech Ukrainek. Właśnie przybyła nowa lokatorka. Jak wiele przed nią i pewnie jeszcze wiele po niej, wyłowił ją z autobusu wymowny żigolak, perswadując, że robota sprzątaczki niczego jej nie przyniesie, poza kontuzją kręgosłupa, a tu i dorobić się można, i po jakimś czasie da się przejechać dalej: do Niemiec, do Francji. Rzeczywistość jest oczywiście inna. Alfons zatrzymuje paszport, inwestuje w pensjonariuszkę, po czym każe dług odpracować. Mówi, że zajmie to mniej więcej rok, brzydkim trochę dłużej. Ale nie ma za bardzo powodu, żeby mu wierzyć. Dziewczyny mają opracowane reguły niewolniczego życia; mówią o nich nowicjuszce. Resztki pieniędzy, wydzielane po spłaceniu raty "długu", odkładają do banku, częściowo wysyłają do kraju, marzą o wyrwaniu się, o normalnym życiu, coraz mniej w to wierząc. Dziś jest dzień wypłaty, alfons z każdą z dziewczyn reguluje rachunki. W łazience. Jednej nie pozwala na miesięczny urlop, drugą na urlop do kraju wypycha, mimo że akurat dziecko jest u drugich teściów, tych, którzy synowej nawet na próg nie wpuszczą. Nie przejmuje się ich potrzebami. Swoje załatwia. Z rozkoszą.

Druga scena toczy się w pokoju zwierzeń, gdzie dziewczyny są już w pracy. W seksownej bieliźnie, w makijażu, w wysokich butach. Wykonują autoprezentacje. W formie a to anonsów z filmików porno, a to dialogów z filmów kultowych (łącznie z nieśmiertelnym "nie chce mi się z tobą gadać"), a to scenek nieomalże musicalowych, a to zadziornych rapowanek. Wszystko to, rzecz jasna, w przerwach między wyjściami do klientów. Zwierzenia są mocne, naładowane bezsilną złością - i niestety doskonale przewidywalne. O niewdzięczności klientów, o skurwysyństwie opiekunów, o nienawiści, o rodzinach, które udają, że nie wiedzą, albo pogardzają, o własnych chłopach pozostawionych na wschodzie, w których wierność chciałoby się wierzyć, ale materiału do wierzenia brak, o samotności, o starzeniu się, o zaglądającej w oczy upiornej przyszłości.

Wyglądacie na zadowolone,

Zadbane, hrywnami szczelnie wypchane.

Dostajecie ochłapy i mylicie je ze złotem

Głodowy zarobek za miedzą,

Za płotem.

Gdyby nie przelicznik

To byście zostały

W Doniecku

Charkowie

Czernichowie

Kijowie

A tak poszerzacie horyzonty

Przecieracie szlaki

Walczycie dupą jak najlepsze wojaki

A tam za Odrą jest następny płot,

Kolejna granica

Do której wasza myśl się właśnie

Przemyca, umyka

Nie można sztuce Moniki Powalisz odmówić pasji. Odfotografowywania w utworze obrazów rzeczywiście drastycznych - takich jak spowiedź jeszcze jednej dziewczyny, której tajniki profesji demonstrowało trzech po kolei, pyszniąc się do kamery, i która uciec od nich mogła tylko na sznur. Doceniając oskarżycielską moc, trzeba - niestety - zarzucić sztuce całkowitą adramatyczność: tu nie ma żadnego konfliktu, żadnej komplikacji, żadnej niespodzianki. Od początku do końca wszystko jest jasne, teza - oczywista. Z zarzutem łopatologicznego upraszczania autorka nie spotyka się po raz pierwszy: wytknęli jej to wszyscy jak jeden mąż komentatorzy jej poprzedniej sztuki wystawionej przez Aleksandrę Konieczną w TR Warszawa. Trudno oprzeć się wrażeniu, że "Imperium" zostało napisane oponentom "Heleny S." na złość.

Sztukę można znaleźć na stronie internetowej nowo powstałej Agencji Dramatu (www.agencjadramatu.pl), gdzie przedstawiani są także inni, znani z naszych łamów autorzy, Marek Kochan i Paweł Sala.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji