Artykuły

Płocki jubileusz Holoubka

Nigdy nie wyszedł z mody, choć nie wdzięczył się do publiczności. Grał ludzi wplątanych w historię. Do dziejów teatru przeszły jego role Edypa, Ryszarda II, Konrada. Zakochany w literaturze intelektualista, honorowy prezes ZASP-u GUSTAW HOLOUBEK obchodził w Płocku jubileusz 60-lecia pracy twórczej.

W filmowym namiocie Cinemagic i na płockim rynku, publiczność długą owacją na stojąco dziękowała Gustawowi Holoubkowi za teatralne wzruszyenia.

- Co Wy tu ze mną wyprawiacie - mówił żartobliwie jubilat do gości z całej Polski i płocczan zgromadzonych na Starym Rynku. - Jestem naprawdę głęboko wzruszony, w Płocku nigdy nie byłem, ale kiedy wjeżdżałem w mury tego miasta, od razu przypomniała mi się historia. Jak dawno temu książęcy Płock tworzył cywilizację i kulturę tego narodu. Był starszy od mojego Krakowa.

Aktor urodził się 21 kwietnia 1923 r. w Krakowie. Ukończył prestiżowe gimnazjum Nowodworskiego. Jest zapalonym kibicem Cracowii. - Gdybym mógł, to bym zagrał jeszcze, ale cóż ubolewam, że lepsi grają.

Z humanistycznego gimnazjum wyniósł umiejętność bycia z drugim człowiekiem. Nic dziwnego więc, że właśnie z Krakowa przyjechał na jubileusz do Płocka aktor Jerzy Trela, przywożąc pozdrowienia od Krowodrzy, kwiaciarek i gołębi, wraz z krakowskim preclem.

- Nigdy nie miałem poczucia upływu czasu - nie miałem na to czasu - wyznał jubilat. - Pojęcie czasu jest bardzo względne, Solski żył prawie 100 lat, a gdyby postawić dziesięciu Solskich obok siebie, byłby Mieszko I.

Przez trzy godziny płocczanie, a za pośrednictwem telewizji, także widzowie w Polsce słuchali opowieści o aktorstwie, życiu w teatrze i filmie, prywatnych wspomnień i anegdot.

- Nie miałem nigdy w swoim jestestwie robienia kariery za wszelką cenę, za pomocą innych ludzi - mówił aktor. Romantyczny Gustaw-Konrad wierzy w misję aktora. Nie przyjmował więc propozycji ani do reklamy, ani do sitcomów, choć jego teatralny kolega z Ateneum Artur Barciś śpiewał przekornie tego wieczoru na płockim rynku "Aktor musi grać, by żyć".

- My aktorzy jesteśmy wobec publiczności dawcami wszelkich wartości i dobra, jakie przynosi literatura, na której się wychowałem. Jeśli dodać do tego osobowość twórczą, będąc tak wyposażonym, można próbować pomóc ludziom zrozumieć sens życia.

Jak być szczęśliwym? Trzeba znaleźć sposób odrzucania z siebie tego, co smutne, na rzecz tego, co wesołe i pogodne. Takiego Holoubka postrzega reżyser Jerzy Gruza: - Gustaw jest wesoły, dowcipny i fantastycznie obserwuje życie od komediowej strony. Romantyczny tylko w teatrze i tam na Gustawa się urodził. Ma niesłychany dar przekonywania, sugestywny głos, i coś takiego, że człowiek zaczyna w to wierzyć. Nie bierzcie więc na serio jego deklaracji, że nigdy nie był w Płocku. Może się okazać, że mieszkał tu przez całe życie - mówił Jerzy Gruza.

Widzowie obejrzeli na telebimie fragmenty głośnych spektakli teatralnych z udziałem Gustawa Holoubka. Pierwszą zagraną po przyjeździe z Katowic do Warszawy rolę Gusta w "Trądzie w pałacu sprawiedliwości" na scenie kameralnej Teatru Polskiego i Fiora w "Operetce" Gombrowicza, w reżyserii Macieja Prusa w 1980 r. Holoubek zasłynął wielkimi rolami romantycznymi. Był Fantazym w dramacie Słowackiego, Królem Edypem i w końcu Gustawem-Konradem w historycznych dejmkowskich Dziadach (1968). Po odwołaniu Dejmka ze stanowiska dyrektora, Holoubek solidarnie z grupą aktorów opuścił teatr. Przez długie lata był związany z Teatrem Dramatycznym, jako dyrektor i jako aktor. W 1983 r. usunięto go z tego stanowiska. Władze rozwiązały też ZASP, którego był prezesem. Po wprowadzeniu stanu wojennego, na znak protestu zrezygnował z mandatu poselskiego. Później związał się z Teatrem Ateneum, gdzie zagrał m.in. rolę Bohatera w "Małej Apokalipsie" Tadeusza Konwickiego. Pokochała go wielomilionowa widownia Teatru Telewizji. Zagrał też w wielu polskich filmach od "Pętli" w reżyserii Wojciecha Hassa według opowiadania Marka Hłaski, poprzez Mirka w "Pożegnaniach" na podstawie prozy Stanisława Dygata. Był Napoleonem w "Marysi i Napoleonie" i profesorem Tutką według Jerzego Szaniawskiego. O swoim artystycznym i prywatnym życiu opowiedział w autobiografii "Wspomnienia z niepamięci".

- Szukałem takich teatrów i takich miejsc, które miały znakomite zespoły i były prowadzone przez znakomitych artystów - mówił aktor podczas benefisu. W jego opinii teatr w Polsce jest instytucją niezwykłą, która oparła się wielu prądom politycznym i nie dała się usunąć na daleki plan.

Wśród gości benefisu byli m.in.: dyrektor Instytutu Sztuki Filmowej Maciej Karpiński, pomysłodawca Cinemagic kaskader Krzysztof Fus, Andrzej Zaorski, Kazimierz Tarnas, Waldemar Dąbrowski, Stefan Friedman, Jacek Kawalec. Na telebimie publiczność mogła obejrzeć filmowe pozdrowienia od Andrzeja Wajdy i Wiesława Golasa. Na cześć jubilata śpiewały Ewa Dałkowska, Joanna Jurandot (balladę z filmu "Prawo i pięść") i Halina Kunicka (piosenki z kabaretu Qui pro quo"). Zofia Czerwińska przygotowała urodzinowy horoskop, z którego wynikało, że "Orzech Milczek" (aluzja do roli Rejenta Milczka) nie akceptuje kompromisów i chadza własnymi ścieżkami. Magdalena Zawadzka w zabawnej laudacji wyznała, że Holoubek jest "pełen bezradnego wdzięku, który tak wzrusza dziewczynki - mnie też" i zaśpiewała piosenkę o mężczyźnie, który "umie się do mnie uśmiechać".

Z Bukowiny przyjechali zaprzyjaźnieni górale, a Wanda Czubernatowa umieściła jubilata w wierszu, z którego wynika, że widzowie kochają Holoubka "I za usy, i za nos, i za ten ślachetny głos". Jubilat ripostował - "talent talentem, ale wyglądać także trzeba".

Nie mogło zabraknąć aktorów Teatru Płockiego. W hołdzie dla mistrza zagrali zabawne scenki dramatyczne "Abelino, wielki bandyt wenecki", wystawiane na inaugurację teatru w 1812 r.

Gustaw Holoubek przybył na swój benefis do Płocka w towarzystwie żony Magdaleny Zawadzkiej, córki Ewy i syna Jana. Absolwent łódzkiej filmówki Jan Holoubek przyjechał prosto z festiwalu w Koszalinie, gdzie zdobył główną nagrodę za krótkometrażowy dokument o swoim ojcu "Słońce i cień". Widzowie mogli obejrzeć ten film w auli płockiego Ratusza, jego fragmenty także podczas benefisu.

Prezydent Tomasz Kolczyński w imieniu Ratusza podarował znakomitemu gościowi porcelanę, z której pijał herbatę prezydent Mościcki, a marszałek Adam Struzik wręczył medal "Pro Memoria", za zasługi dla województwa mazowieckiego. Gospodarze obiecali, że festiwal się nie kończy, nastąpiła tylko przerwa - do przyszłego roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji