Artykuły

Strażnik pamięci Brunona Schulza

Właśnie mija 115. rocznica urodzin Brunona Schulza. Strażnikiem jego pamięci w Drohobyczu jest Alfred Schreyer, ostatni żyjący w Drohobyczu żydowski uczeń autora "Sklepów cynamonowych" - rozmawia z nim Grzegorz Józefczuk z Gazety Wyborczej - Lublin.

Grzegorz Józefczuk: Jak zapamiętał pan Brunona Schulza?

Alfred Schreyer [na zdjęciu]: Jako nadzwyczajnego i bardzo skromnego człowieka. I ta nauka stolarstwa, która mi kiedyś pomogła uratować życie. Pracowałem przecież w tartaku we wsi Herawka. To był obóz pracy przymusowej dla Żydów. Ja tam w stolarni pracowałem i umiałem robić wszystko, czego ode mnie żądali. A nauczył mnie tego Bruno Schulz.

Schulz był pana nauczycielem w drohobyckim gimnazjum. Czy stawiał dwóje?

- Nie. Z rysunku to na pewno było tylko "dobrze" i "bardzo dobrze". On zdawał sobie dokładnie sprawę z tego, że nie każdy z nas jest utalentowany i umie rysować czy malować. A z robót ręcznych? Tam na pewno były już także dostateczne. Ale dwóje? Nie, ja takiego przypadku nie pamiętam.

Czy wywiezione do Izraela z kamienicy zwanej willą Landaua tzw. freski Schulza powinny wrócić do Drohobycza?

- Powinny wrócić. Ale to jest marzenie ściętej głowy. Teraz Ukraina domaga się od Izraela już nie tylko zwrotu, ale także tego, by się przyznali, iż nielegalnie wywieźli te malowidła. Na razie i to się nie udaje. A to, co wywieźli do Yad Vashem, do dziś nie jest wystawione, ale gdzieś leży na zapleczu. Ten konflikt wciąż trwa, a Izrael prawdopodobnie boi się skandalu.

Jakie zostały ślady Schulza w Drohobyczu?

Dzięki staraniu kierowanego przez Wierę Meniok Centrum Polonistycznego drohobyckiego uniwersytetu w dawnym gabinecie Schulza urządzono malutkie muzeum. Obok dwóch tablic pamiątkowych to jedyny ślad po Schulzu. Schulz i po śmierci nie ma łatwego życia w swym rodzinnym Drohobyczu. Przed kilku laty Benjamin Geissler, który sfilmował odkrycie malowideł w willi Landaua, zaproponował, aby to tam powstało właściwe muzeum Schulza. Niektórzy protestowali, bo byłoby to muzeum w domu kata (Landau był gestapowcem znanym z bezwzględności wobec Żydów, strzelał do nich z balkonu tego domu). Dlatego właśnie inni wskazali na dom przy Floriańskiej, bo to tam Schulz mieszkał, tam miał swój pokój.

Więc które miejsce, pana zdaniem, jest właściwe?

- Przy Floriańskiej. Intencja Benjamina Geisslera była jednak piękna. On miał już obiecane 320 tys. dol. z jednej fundacji na wysiedlenie pięciu rodzin z tego domu. Miał to być według jego planu budynek międzynarodowych spotkań z małym muzeum Brunona Schulza.

Gdyby te naścienne malowidła nie zostały wywiezione, to naturalnie muzeum powinno być raczej w willi Landaua. Ale ponieważ ich tam nie ma i tylko jakaś bardzo mała część została w Drohobyczu, to cenne historycznie malunki niestety raz na zawsze przepadły. Bo jak słusznie powiedział dyrektor Galerii Obrazów we Lwowie, takie rysunki, takie malowidła, które robił Schulz, to nie było coś nadzwyczajnego. Takich malarzy można spotkać. Ale chodzi o historię, właśnie o to, że to był Schulz, a nie ktoś inny. I w tej chwili, kiedy to rozdzielono na dwie części, ten historyczny wątek przepadł.

***

Alfred Schreyer - nauczyciel muzyki, skrzypek i śpiewak; jest ostatnim mieszkającym w Drohobyczu żydowskim uczniem Brunona Schulza; ma 85 lat, niedawno wystąpił z recitalem pieśni żydowskich i polskich tang na Festiwalu Kultury Żydowskiej w Krakowie i Festiwalu Muzyki i Tradycji Klezmerskiej w Kazimierzu Dolnym

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji