Artykuły

Całe życie w jednym teatrze

Jego talent sprawdzał się w różnych gatunkach sztuki, w komedii, dramacie, komedii muzycznej, w operetce i na estradzie. Zwłaszcza w ostatnim okresie tworzył postacie bogate, pełne prawdy wewnętrznej, głębokie i wzruszające - wspomnienie o JANIE KOCINIAKU, aktorze Teatru Ateneum w Warszawie.

POŻEGNANIE (08.11.1938-19.04.2007)

Jan Kociniak

Całe swoje życie spędził w jednym teatrze - w Teatrze Ateneum. Marzył o nim od chwili, kiedy został studentem Wydziału Aktorskiego PWST i poznał Stanisławę Perzanowską, która opowiadała mu o wielkim Stefanie Jaraczu i jego Teatrze Ateneum. Zaraz po dyplomie spełniły się jego marzenia. Zaangażowany w roku 1961 do Teatru Ateneum debiutował w sztuce Jarosława Abramowa "Duże jasne" w reżyserii Jerzego Markuszewskiego. Potem przyszły inne ważne role w jego życiu. Grał ich mnóstwo, mniejszych i większych. Przypomnijmy tu kilka z nich, chociażby sierżanta Jacksona w sztuce Hemingwaya "Za rzekę w cień drzew" w reżyserii Jacka Woszczerowicza, Astona w "Dozorcy" Pintera, w tej samej reżyserii, Gastona w "Kuchni" Weskera w reżyserii Janusza Warmińskiego, Kubusia w "Hyde Parku" Adama Kreczmara w reżyserii Zdzisława Tobiasza, Żyda Lobkovitza w "Mein Kampf" Taboriego w reżyserii Roberta Glińskiego, Vezineta w "Słomkowym kapeluszu" Labich'a, w "Pannie Tutli Putli" i w "Szewcach" Witkacego oraz Żebraka w "Balkonie" Geneta. Dwukrotnie grał w "Zmierzchu Babla" (1967), w reżyserii Bohdana Korzeniewskiego - Mesje Bojarskiego i w roku 2005 Arie-Lejba w reżyserii Bogdana Michaliką.

Pracowity, ambitny i wszechstronnie uzdolniony wyrósł na wybitnego aktora. Zwłaszcza w ostatnim okresie tworzył postacie bogate, pełne prawdy wewnętrznej, głębokie i wzruszające. Tak było w roku 2004, kiedy oglądałem go jako Posłańca z Koryntu w "Królu Edypie" Sofoklesa w reżyserii Gustawa Holoubka. Był znakomity, a jego wielki monolog dramatyczny chwytał za gardło. Za rolę Nicolla w sztuce Matei Visnieca "Zatrudnimy starego clowna" otrzymał Feliksa Warszawskiego, najwyższe wyróżnienie aktorskie za najlepszą pierwszoplanową rolę męską w roku 2005. Ostatnią wielką rolą Janka Kociniaka był Mick Dowd w "Czaszce z Connemary" [na zdjęciu] w reżyserii Kazimierza Kutza w roku 2006. Pokazał w niej całe bogactwo swojego talentu.

Wychowany przez wielkich mistrzów sceny polskiej: Stanisławę Perzanowską, Jana Kreczmara, Romana Zawistowskiego, Kazimierza Rudzkiego, Ludwika Sempolińskiego oraz Zofię Mrozowską i Halinę Mikołajską, wziął od nich wszystko, co najlepsze. Dbał o słowo i piękno języka polskiego. Jego warunki zewnętrzne predestynowały go do ról charakterystycznych. Za pierwszym razem nie przyjęto go na studia aktorskie, bo -jak sam potem mówił w licznych wywiadach - "przyjmowano amantów", a on amantem nie był. Dopiero za drugim razem się udało, bo "brali właśnie charakterystycznych" .

Jego talent sprawdzał się w różnych gatunkach sztuki, w komedii, dramacie, komedii muzycznej, w operetce i na estradzie. Współpracował z Kwadratem, Syreną i Operetką Warszawską. Wszędzie zaznaczył swoją silną osobowość. Emanowało z niego ciepło i dobroć, toteż szybko zdobywał sobie sympatię. Serdeczny, uczynny i koleżeński. Był optymistą. Kochał ludzi i życie. Ogromną popularność przyniosły mu liczne filmy, a zwłaszcza seriale telewizyjne takie jak "Złotopolscy" i "Samo życie".

Na srebrnym ekranie zadebiutował jeszcze jako student w roku 1959 w filmie "Miejsce na ziemi" u Stanisława Różewicza. Nakręcił ogromną ilość filmów, grając między innymi w "Rękopisie znalezionym w Saragossie", w "Lalce", "Komediantce", "Ubu król", w "Paryż-Warszawa bez wizy", w "Misiu" Stanisława Barei. Ostatni raz wystąpił w filmie Stanisława Tyma "Ryś". W licznych spektaklach Teatru Telewizji utrwalonych na taśmie filmowej zagrał mnóstwo różnorodnych ról. Ogromną popularność przyniósł mu także "Wielokropek" w duecie z Janem Kobuszewskim. Współpracował z Polskim Radiem i studiem dubbingowym, gdzie użyczał głosu Kubusiowi Puchatkowi i Guciowi w "Pszczółce Mai". W roku 2004 zaproszono go do Międzyzdrojów, gdzie na Promenadzie Gwiazd odcisnął swoją dłoń. O ile życie zawodowe i osobiste układało się mu coraz lepiej, o tyle zdrowie zaczęło szwankować. Ciężka choroba zabrała go przedwcześnie. Odszedł w pełni sił twórczych. Żegnam go z wielkim smutkiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji