Artykuły

Uważam, że to wielka postać

- Granie księdza Jerzego to dla mnie wielka szkoła pokory. Musiałem zadać sobie pytania: kim jest chrześcijanin dzisiaj, kto to taki, a także jak ja mam unieść ten temat i jak mam być w nim prawdziwy. I to jest chyba najtrudniejsze - mówi ADAM WORONOWICZ, aktor Teatru Powszechnego w Warszawie, grający tytułową rolę w filmie "Popiełuszko".

Z Adamem Woronowiczem [na zdjęciu], odtwórcą głównej roli w filmie "Popiełuszko", rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler:

Czym jest dla Pana udział w filmie "Popiełuszko" i granie księdza Jerzego?

- Ogromnym wyróżnieniem. Nie przypuszczałbym w ogóle, że będę kiedyś aktorem, a tym bardziej że będę grał taką wspaniałą postać.

Czy ideały, jakimi żył ten wielki kapłan, są bliskie także Panu?

- Tak. Na pewno był to kapłan wyjątkowy, który solidaryzował się z cierpieniami ludzi. Nie chciałbym powiedzieć nieskromnie, żeby to nie znaczyło, iż jestem podobny do księdza Jerzego, ale wiem, jak ten czas obecny nie sprzyja pochyleniu się nad dramatem drugiego człowieka. Nie zawsze jesteśmy tak otwarci i tak bezinteresowni. Granie księdza Jerzego to dla mnie wielka szkoła pokory. Musiałem zadać sobie pytania: kim jest chrześcijanin dzisiaj, kto to taki, a także jak ja mam unieść ten temat i jak mam być w nim prawdziwy. Zależy mi na tym, żebym nie był nieprawdziwy, żebym nie kłamał, lecz wierzył równie mocno w słowa, które wypowiadał ksiądz Jerzy. I to jest chyba najtrudniejsze. Z tą prawdą, która musi dotrzeć do drugiego człowieka, będę się mierzył od pierwszego do ostatniego dnia zdjęciowego, bo to musi być ksiądz Jerzy, a nie ja.

Wiem, że w swoją rolę wkłada Pan wiele serca. By bardziej utożsamić się z graną przez siebie postacią, przez pewien czas przebywał Pan nawet w seminarium duchownym. Czy pobyt w nim pomógł Panu w głębszym zrozumieniu księdza Jerzego Popiełuszki?

- Na pewno było to dla mnie niezwykle cenne doświadczenie. I tutaj składam wielkie "Bóg zapłać" rektorowi seminarium warszawskiego ks. Krzysztofowi Pawlinie, wicerektorowi, władzom seminarium, jak również wszystkim moim kolegom z pierwszego kursu, którzy już teraz są na drugim. Bardzo dużym wsparciem był dla mnie także ksiądz Andrzej Tałałaj z diecezji białostockiej, z parafii w Hodorówce niedaleko Suchowoli, któremu równie gorąco dziękuję. W tydzień nie da się zostać księdzem, ale pobyt w seminarium, w którym studiował ksiądz Jerzy, był dla mnie bardzo cennym czasem. Choć zmienili się profesorowie, jak również sam budynek, który jest już po remoncie, miałem możliwość oderwać się od codziennego życia i poświęcić więcej czasu na modlitwę i przemyślenie wielu spraw. Musiałem się wyciszyć. To chyba było najcenniejsze i mam nadzieję, że zaowocuje w filmie.

Czy są takie rzeczy, które sprawiają Panu trudność w odtwarzaniu roli księdza Jerzego, np. wielkie oczekiwania odbiorców tego filmu?

- To będą bardzo różne reakcje, jak pan wie. Od jakichś entuzjastycznych do naprawdę bardzo krytycznych. Tak jest zawsze, nie zadowolimy wszystkich. Staram się, żeby mi to nie przeszkadzało, ale każdy z nas się tym przejmuje. Wiadomo, że cieszy nas, kiedy jest dobrze, a martwi i smuci, kiedy jest niedobrze. Natomiast teraz trzeba skoncentrować się na samym filmie, uczciwie pracować i włożyć maksimum swojego wysiłku. Film opowiada o czasach, w których ludzie nagle poczuli się jakoś wyjątkowo w kraju, w którym wcześniej czuli się zniewoleni. Sierpień 80, a wcześniej przyjazd Ojca Świętego do Ojczyzny sprawił, że nagle poczuliśmy się wolni. Nie tą wolnością zewnętrzną, ale czymś, co jest znacznie ważniejsze - wolnością duchową, której orędownikiem był ksiądz Jerzy. Tej wolności nic nie było w stanie zniszczyć ani zdławić i stłamsić. Ksiądz Jerzy widział dramat społeczeństwa, które jest podzielone, i robił wszystko, by przerzucić mosty dialogu. Starał się dostrzegać - co było dla mnie też niesamowite - ludzi, którzy są w coś uwikłani, którzy - jak mówił - może za ileś srebrników się gdzieś sprzedali. Podkreślał, że nie walczy z ofiarami zła, ale ze złem, i starał się być po stronie tych, którzy są prześladowani, uciskani, którzy są łamani w więzieniach deklaracjami, i cierpiał razem z nimi w taki naturalny, biblijny sposób. Płakał z tymi, którzy płaczą, i cieszył się z tymi, którzy się cieszą. Przez to był kimś wyjątkowym. I dlatego na jego pogrzeb przyszły tak wielkie tłumy ludzi. Gdyby to był ktoś zwyczajny, pewnie tych ludzi byłoby mniej.

Jakie według Pana są owoce duszpasterskiej posługi i męczeńskiej śmierci księdza Jerzego Popiełuszki?

- Tak mi się wydaje, że chyba dowiemy się tego po tamtej stronie, ale ta ofiara na pewno nie poszła na marne, ona przyczyniła się do naszej wolności. Ta niewinna krew tego kapłana na pewno była w jakimś celu. To, że dzisiaj żyjemy w wolnym kraju, jakkolwiek w nim się dzieje, jest dużą zasługą księdza Jerzego. On tak po ludzku bał się, że zaciska się nad nim pętla, ale nie mógł zostawić ludzi. Musiał być z nimi do końca, bo wiedział, że w przeciwnym razie by ich oszukał. Musiał być po stronie prawdy. To było dla mnie niezłomne, jakieś takie wyjątkowe, ale w zwyczajny sposób, coś, co robi na mnie ogromne wrażenie za każdym razem.

Czy według Pana ksiądz Jerzy może być dziś dla wielu ludzi poszukujących Boga wciąż wyraźnym drogowskazem?

- Myślę, że tak. Wystarczy przyjechać na grób księdza Jerzego i zobaczyć, jak wielkie rzesze ludzi do niego codziennie przychodzą. Przybywają tutaj koronowane głowy państw, prezydenci, premierzy etc. Myślę, że postać księdza Jerzego jest jak najbardziej drogowskazem życia, tym, czym człowiek powinien się kierować. Uważam, że to wielka postać.

Dziękuję Panu za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji