Artykuły

Jeden z Grunwaldu, drugi z Jeżyc

Piękni sześćdziesięcioletni - Lech Łotocki i Filip Bajon urodzili się 26 sierpnia 1947 roku w Poznaniu. Jeden aktor, drugi - reżyser. Urodzili się tego samego dnia, w tym samym mieście. Chodzili razem do "Marcinka". Lech Łotocki wystąpił w kilku filmach Filipa Bajona: "Limuzynie Daimler-Benz", "Przedwiośniu", "Poznań 1956" - pisze Stefan Drajewski w Głosie Wielkopolskim.

Lech Łotocki [na zdjęciu] pierwszy "wyfrunął" w świat z Poznania. Pojechał do Łodzi na studia w szkole filmowej i wrócił: najpierw na trzy lata do Teatru Polskiego', a potem na następne piętnaście do Teatru Nowego. Poznański czas Filipa Bajona trwał nieco dłużej, bo tu, na UAM skończył prawo.

Lech Łotocki debiutował w "Krakowiakach i góralach". W pamięci poznaniaków zapisał się między innymi rolą tytułową w "Wacława dziejach" Garczyńskiego w reżyserii Adama Hanuszkiewicza, Pomylonego Jurka w "A jak królem, a jak katem będziesz" w reżyserii Janusza Nyczaka (za tę rolę otrzymał nagrodę aktorską na Festiwalu Sztuk Współczesnych we Wrocławiu), Xawerego w "Turoniu" Żeromskiego w reżyserii Izabelli Cywińskiej (otrzymał za nią nagrodę aktorską na Festiwalu Sztuk Klasycznych w Opolu). Występował też w przedstawieniach autorskich Janusza Wiśniewskiego: "Koniec Europy", "Modlitwa chorego przed nocą". W 1988 roku za Wiśniewskim pojechał do Warszawy. Po rozpadzie grupy Wiśniewskiego przez kilka lat szukał swojego miejsca. Znalazł je ostatecznie w Teatrze Rozmaitości w Warszawie, gdzie wystąpił w najgłośniejszych inscenizacjach - "Bzik tropikalny" Jarzyny i "Bachantkach" Warlikowskiego.

Filip Bajon obdarzony jest wieloma talentami. Zanim ukończył reżyserię w Łodzi, opublikował w 1971 roku powieść "Białe niedźwiedzie nie lubią słonecznej pogody". Potem wydał jeszcze tom opowiadań "Proszę ze mną na górę", powieści "Serial pod tytułem" i "Podsłuch". Pierwszym filmem pełnometrażowym Bajona była "Aria dla atlety". Aleksander Kołodyński w 1980 pisał, że w przypadku filmów Bajona biografie to tylko "punkt zaczepienia dla rozbuchanej wyobraźni". Do reżysera przylgnęła wtedy, traktowana przez niektórych z przymrużeniem oka, etykietka "Fellini z Poznania".

Cóż, Bajon jest bardzo poznański. Rodzinne miasto pojawia się na kartach jego prozy i w filmach bardzo często. Jest bodaj jedynym reżyserem filmowym w Polsce, który tak mocno eksponuje i eksploatuje swoje miasto, by wymienić tylko takie obrazy, jak: "Limuzyna Dailmler-Benz" i "Poznań 1956".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji