Artykuły

Białystok. Dzierma i Beya Zaborski w nowym filmie Bromskiego

Reżyser Jacek Bromski, po nieudanej wyprawie artystycznej do Chin ("Kochankowie Roku Tygrysa"), powrócił w dobrze sobie znane rejony - na Podlasie - aby nakręcić film "U Pana Boga w ogródku", kontynuację "U Pana Boga za piecem". Wczoraj ekipa gościła w Krakowie.

- Moja żona pochodzi z Białegostoku, dlatego powrót w te rejony był dla mnie czymś naturalnym - powiedział Jacek Bromski na spotkaniu z dziennikarzami w Cinema City Galeria Kazimierz. - Uwielbiam mentalność tamtejszych mieszkańców, ich bezpośredniość i szczerość, a także styl życia oraz specyficzny język. Pierwotnie "U Pana Boga za piecem" miało dziać się w Przemyślu, jednak zdecydowałem się przenieść akcję właśnie na Podlasie. Po sukcesie tamtego filmu namawiano mnie na nakręcenie sequela. Nie lubię jednak powtórek, więc pomysł czekał dziesięć lat.

Film składa się z ciągu epizodów, pokazujących komediowe scenki z życia wiejskiego. Widać, że Bromski dobrze zna temat, bo potrafi celnie uchwycić w obiektywie to, co dla przeciętnego mieszczucha pozostaje ukryte. Mamy więc galerię dziwacznych i zarazem pociesznych postaci, po części znanych z pierwszej części. Jest i proboszcz, który z pieczołowitością ogrodnika dba o swoich parafian (bo, jak mówi, będzie za nich potem odpowiadał przed Bogiem), jest i komendant policji, który trzęsie miasteczkiem, a nie potrafi upilnować swego niesfornego, podstarzałego ojca. Na tych postaciach opiera się fabuła i siła filmu. Oba charaktery zostały bowiem zagrane z charyzmą przez pochodzących z Podlasia - Krzysztofa Dziermę (na co dzień konsultant muzyczny w Białostockim Teatrze Lalek, występ na ekranie to epizod w jego życiu) oraz Andrzeja Beyę-Zaborskiego, aktora Białostockiego Teatru Lalek.

Perypetie księdza i policjanta splata w całość wątek gangstera, który zostaje - jako świadek koronny - ulokowany na prowincji w obawie przed zemstą mafii. To najsłabsze ogniwo historii, bo choć kreujący tę postać Emilian Kamiński zagrał przekonująco, wątek poprowadzono sztampowo, uciekając w finale w nadmierną bajkowość. - Kręcenie filmu wspominam bardzo miło - wyznał Emilian Kamiński. - Przerwy w pracy bywały długie, bowiem cała ekipa chodziła w ich czasie na grzyby, których akurat obrodziło. I oczywiście zażywaliśmy, jak to mówiliśmy, czaru puszczy... Nie mówię tylko o uroku lasów. Na Podlasiu w niewielu knajpach mają pozwolenie na sprzedaż alkoholu. Tam prawie każdy pędzi własny trunek.

Film, który jest miłą i bezpretensjonalną propozycją kinową na koniec lata, wejdzie na ekrany w piątek.

Na zdjęciu: Krzysztof Dzierma i Andrzej Beya-Zaborski

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji