Artykuły

Komercyjna sztuka jest ciekawa

- Przedstawienie "Fredro dla dorosłych mężów i żon" zagraliśmy w ciągu trzech miesięcy aż 45 razy. Jest ono absolutnym hitem teatralnym. Pod kasami ustawiają się kolejki, mimo że bilety są najdroższe w Warszawie. Są nawet rzadko spotykane w teatrze "koniki" - mówi MICHAŁ ŻEBROWSKI, aktor Teatru Ateneum w Warszawie.

Oostanio coś nie widać pana na polskich ekranach. W zamian wystąpił pan w rosyjskiej superprodukcji "1612". Skąd ta zmiana?

- Po części wynika to z wyboru, jakiego dokonuje artysta. Są pewne formy, z których aktor może zrezygnować lub podjąć się ich realizacji. Kilka lat temu wróciłem do teatru. Rozpocząłem bardzo intensywną pracę. Zagrałem na wielu warszawskich scenach teatralnych. W ubiegłym sezonie występowałem w trzech teatrach jednocześnie. Zacząłem także produkować przedstawienia teatralne. W ten sposób kontynuuję to, co daje mi rzeczywistą przyjemność w zawodzie aktora, czyli grę w teatrze. A jeśli od czasu do czasu pojawi się jakaś ciekawa propozycja filmowa, to gram.

Czy to znaczy, że w Polsce nie pojawiają się teraz ciekawe propozycje filmowe?

- Każdy, kto chodzi do kina, widzi, jaka jest sytuacja w polskiej kinematografii. Widzą to również aktorzy.

Dlaczego zatem Rosja?

- Rosja jest kierunkiem, którym powinni zainteresować się nie tylko Polacy. W Mosfilmie, czyli w jednej z moskiewskich wytwórni filmowych, robi się trzysta filmów rocznie. Dla porównania powiem, że szczytowym osiągnięciem naszej kinematografii było 30 filmów rocznie. Jeśli Rosjanie robią premierę jakiegoś filmu, to wchodzi on na ekrany w 800 kopiach. Poza tym, Rosjanie mają taki rynek zbytu, że nie interesuje ich za bardzo świat, Europa czy nawet Polska. Wszystko pokazują swoim widzom i świetnie z tego żyją. W ub. roku dochód ze sprzedaży biletów wyniósł u ich miliard dolarów.

Imponujące dane!

- Do tego Rosjanie mają fenomenalne zaplecze na planie filmowym. Mają kilka kamer, nieskończone ilości taśmy i świetnych operatorów. Do tego dochodzą znakomite efekty specjalne. Można było je podziwiać w "9 Kompanii", która była pokazywana na polskich ekranach. Poziom absolutnie światowy. Myślę, że kiedy do głosu dojdzie młoda fala rosyjskich reżyserów, to rosyjska kinematografia będzie konkurencją dla wszystkich innych na świecie. Jeśli chodzi o mój udział w filmie, jest mi bardzo miło, że pracowałem w najlepszej produkcji rosyjskiej z Chotinienko, prawą ręką Michałkowa.

Nad czym pracuje pan teraz?

- Teraz po kilku latach mam urlop. Ale już 2 września wskakuję w rolę komediową na deskach warszawskiego Teatru Komedia. Jest to przedstawienie, które wyprodukowałem i w którym gram. Obok mnie w przedstawieniu pt. "Fredro dla dorosłych mężów i żon" występuje Jolanta Fraszyńska, Joanna Liszowska oraz Wojciech Mecwaldowski, aktor z Wrocławia, wschodząca gwiazda polskiego kina i teatru. Reżyseria: Eugeniusz Korin. Przedstawienie to zagraliśmy w ciągu trzech miesięcy aż 45 razy. Jest ono absolutnym hitem teatralnym. Pod kasami ustawiają się kolejki, mimo że bilety są najdroższe w Warszawie. Są nawet rzadko spotykane w teatrze "koniki".

Może kiedyś zobaczymy pana w jednym ze szczecińskich teatrów?

- Żeby wyjazd byt dla teatru opłacalny, sala, na której występujemy, musi liczyć 600 miejsc. Wielokrotnie byliśmy zapraszani do Szczecina. Niestety, organizatorom nie udało się znaleźć tak dużej sali. Może włodarze miasta, którzy przeczytają ten wywiad, przyczynią się do zmiany tej sytuacji.

Jaką propozycję filmową jest pan gotowy teraz przyjąć?

- Nie gram ról, które obrażają inteligencję moją i widzów. Szanuję swoją widownię i traktuję zawód jako sposób na życie, a nie na przeżycie. Na "Pręgi" czekałem 5 lat i się doczekałem. Mimo że byłem przez cały czas zasypywany propozycjami typu: jeżdżę na motorynce i strzelam do mafii rosyjskiej, to ich nie przyjąłem. W tego rodzaju produkcjach czułbym się niewiarygodnie. Dziś czekam na propozycję kryminalną, ale na miarę filmu z prawdziwego zdarzenia. Chcę przeczytać scenariusz filmowy i pomyśleć: fajnie byłoby w nim wystąpić.

A jaki charakter chce pan zagrać: dobry czy raczej czarny?

- Nie dzielę ról w ten sposób. Uważam, że role są dobrze lub źle "skrojone". Czarny charakter łatwiej jest jednak zagrać. Na początku swojej aktorskiej drogi zostałem wrzucony na bardzo głębokie i niebezpieczne fale, gdyż grałem postaci pozytywne.

Czy, pana zdaniem, jest jakaś recepta na uzdrowienie polskiego filmu?

- Sytuacja się poprawi, jeśli pojawi się ktoś, kto zrozumie, że sztuka musi być komercyjna, aby stać się ciekawa. Dobry film musi trzymać widza w napięciu. Zdjęcia, muzyka oraz każdy kolejny element tworzący film powinien być pasjonujący i dopracowany w każdym szczególe. Poza tym, jesteśmy w trudnej sytuacji, bo nasz rynek zalała fala znakomitych filmów zagranicznych. Nasi dystrybutorzy ograniczają się głównie do dystrybucji amerykańskich filmów za amerykańskie pieniądze. I nic dziwnego, ponieważ sam uwielbiam kino amerykańskie. Polska kinematografia przegrywa konkurencję z innymi.

Dziękuję za rozmowę.

Na zdjęciu: Michał Żebrowski i Jolanta Fraszyńska w przedstawieniu "Fredro dla dorosłych mężów i żon" w Teatrze Komedia w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji