Artykuły

Premier i czołgista

- Mogłem chodzić i mówić różnym ludziom, że jestem bardzo zdolny i sporo umiem. Oczywiście w takiej sytuacji łatwo dorobić się gęby lekko niezrównoważonego. Postanowiłem starać się o role, którymi udowodnię, że umiem grać nie tylko w towarzystwie psa. Zajęło mi to ponad 10 lat - mówi JANUSZ GAJOS, aktor Teatru Narodowego w Warszawie.

Był już cenzorem, ubekiem i chłopem z politycznym zacięciem. Wydaje się więc, że politykę ma w małym palcu. Może dlatego Agnieszka Holland powierzyła mu rolę premiera w serialu politycznym "Ekipa" o kulisach władzy w III RP. We wrześniu zacznie ukazywać się na DVD i zostanie pokazany w Polsacie. Z Januszem Gajosem rozmawia Magdalena Łukaszewicz.

NEWSWEEK: Przyczepiła się do pana ta polityka. U Wajdy zagrał pan Mateusza Bigdę, postać wzorowaną ponoć na Wincentym Witosie; u Marczewskiego cenzora w "Ucieczce z kina Wolność"; ubeka w "Przesłuchaniu" Bugajskiego, niedawno pułkownika komunistycznego kontrwywiadu w głośnej "Norymberdze" Wojciecha Tomczyka, a teraz szefa rządu u Agnieszki Holland...

JANUSZ GAJOS: To przypadek. Nie czuję się specjalistą od polityki i nawet nie czuję się na siłach o niej dyskutować. Nie mogę się nią jednak nie interesować, bo wychodzi spod stołu, z lodówki, zewsząd. Ale wysoka oglądalność "Norymbergi" to dowód, że temat styku polityki i służb specjalnych wcale nie zmęczył publiczności. Na to liczą producenci "Ekipy".

Czy nie sądzi pan, że akurat ten film o kulisach dzisiejszej władzy wobec tego, co dzieje się w Sejmie, może spotkać się z niechętną reakcją widzów? Widzowie będą szukać w pana bohaterze odniesień do najbardziej nielubianych premierów po 1989 roku, Leszka Millera i Jarosława Kaczyńskiego...

- Uważam, że nawet silnie zanurzona w politykę opowieść nie powinna traktować o konkretnych ludziach. Inaczej uprawialibyśmy propagandę. To samo dotyczy wspomnianego już Mateusza Bigdy, postaci stworzonej przed wojną przez Juliusza Kadena-Bandrowskiego. Oczywiście, widzowie i publicyści doszukiwali się w nim cech Witosa. Natomiast w czasie przygotowania spektaklu dla telewizji nikt z nas nie myślał o porównaniu bohatera z kimś konkretnym.

To było siedem lat temu i wtedy Bigda kojarzył się już chyba jednoznacznie z Lepperem.

- Na szczęście skojarzenia nie są zabronione i między innymi dzięki nim ta postać żyje...

Nie obawiał się pan kolejnej roli w serialu? Jedna z nich przykleiła się do pana na wiele lat.

- Dziś to mi już chyba nie grozi. To tylko kolejna ciekawa rola.

Po "Czterech pancernych i psie" stronił pan jednak od seriali. Zrobił pan wyjątek tylko dla "Alternatywy 4" i teraz po 20 latach dla "Ekipy". Czyli strach pozostał?

- Serial nadal mi się kojarzy z najgorszymi konsekwencjami zawodowymi. Przestaje się być aktorem, a zaczyna funkcjonować w wyobraźni widzów jako postać. Wiele lat temu wydawało mi się, że moje zawodowe życie skończy się

na serialu o walecznych czołgistach. Zastanawiałem się, czy nie zająć się zupełnie czymś innym. Z jednej strony byłem bardzo popularny, z drugiej przyczepiła się do mnie etykietka, że rola Janka to wszystko, na co mnie stać. Mogłem chodzić i mówić różnym ludziom, że jestem bardzo zdolny i sporo umiem. Oczywiście w takiej sytuacji łatwo dorobić się gęby lekko niezrównoważonego. Postanowiłem starać się o role, którymi udowodnię, że umiem grać nie tylko w towarzystwie psa. Zajęło mi to ponad 10 lat. Przez tak długi czas naprawdę można się zniechęcić i stracić wszelkie nadzieje.

Czy dobrze świadczy o aktorze, gdy widzowie całkowicie identyfikują go z graną postacią?

- Trudno nie wpaść w rolę, jeśli się uprawia ten zawód. Nie bardzo lubiłem Tureckiego z "Kabareciku Olgi Lipińskiej", bo wydawał mi się postacią zarysowaną prymitywnie i jednostronnie. Kalkulowałem jednak, że jeśli ten Turecki zastąpi blondyna z "Czterech pancernych i psa", to zyskam. Ale potem to Turecki się do mnie przykleił.

Janka panu nie zapomniano do tej pory. Niektórzy uważają, że grając w tym filmie, służył pan komunie...

- Bez przesady. To był film propagandowy. Ale większość filmów taka wtedy była. Nie uwierzyłbym wtedy, że "Pancerni" staną się tak popularni i jeszcze po 40 latach będą budzić emocje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji