Artykuły

Marzenia Olgierda Łukaszewicza

- W teatrze, na scenie są takie momenty ciszy, napięcia, które można porównać jedynie z dobrą spowiedzią - opowiada aktor Teatru Polskiego w Warszawie, OLGIERD ŁUKASZEWICZ. - Inna sprawa, że na te "spowiedzi" przed publicznością mam coraz mniej okazji.

Czasami przed operacją lekarz, aby wyciszyć emocje chorego, zaleca mu intensywnie przywoływanie z pamięci chwil beztroski, uchwyconego w przelocie szczęścia. Gdyby takie zadanie otrzymał pacjent Olgierd Łukaszewicz, przywołałby zapamiętane obrazy z dziecięcych wakacji spędzonych nad Sanem:

- Pamiętam wybłagane u matki poranne budzenie, aby móc pójść z chłopcami paść krowy. Imponowali mi, bo umieli palić ognisko i piec w nim jajka. Czasami, wieczorami jechaliśmy na oklep i pławiliśmy konie nad rzeką. Z dzikiego bzu robiliśmy pukawki, a później nadawaliśmy sobie żołnierskie rangi jak chłopcy z Placu Broni.

Niestety, tej krainy już nie ma. Nad Sanem nikt już nie pasie bydła, a od rzeki odwróciło się życie.

OSKAR OD... PSYCHIATRY

Kilkuletni Olgierd, od czasu pewnej akademii w szkole, nie miał już żadnych wątpliwości: aktorstwo jest jego powołaniem. Rocznica rewolucji październikowej, jak to w tamtych czasach bywało, stała się okazją do zwołania całej braci uczniowskiej. Podczas uroczystości kolega Olgierda - Tomek, recytował z przejęciem po rosyjsku wiersz o mauzoleum Lenina. Wtedy to po głowie przyszłego aktora tłukła się buńczuczna myśl: dlaczego oni nie dali mi tego powiedzieć? Przecież zrobiłbym to znacznie lepiej.

Już podczas studiów aktorskich na krakowskiej PWST zadebiutował w filmie "Dancing w katedrze Hitlera", grając główną rolę. Później były role w "Soli ziemi czarnej" i w ,,Perle w koronie ".

- Olgierd urodził się w Chorzowie. Dlatego wykorzystywano również w tych filmach jego znajomość śląskich realiów - opowiada Franciszek Pieczka, aktor.

- Miałem okazję pracować z nim także w Teatrze Powszechnym w Warszawie, obserwować jak buduje rolę. Cenię w nim szczególnie uczciwość w stosunku do widza. W pozytywnym sensie tego słowa stosuje skromne środki artystycznego wyrazu. Potrafi być wyciszony, skupiony. Czasami długo drąży problem, w który jest uwikłana grana przez niego postać. Nie zadowala się prostymi odpowiedziami

A kiedy znajdzie już to, czego szukał, zadziwia widzów. W "Locie nad kukułczym gniazdem" wystawianym dawno temu na deskach Teatru Powszechnego w Warszawie stworzył wstrząsającą rolę Billa - pacjenta, który spazmatycznie płakał przed despotyczną siostrą Rachel. Znany polski psychiatra prof. Kazimierz Jankowski powiedział wtedy w radiu, że za tę właśnie rolę uhonorowałby aktora specjalnym Oscarem... psychiatrycznym, gdyby taki istniał.

- Czasami po przedstawieniu przychodzili do mnie koledzy i dopytywali się: pewnie się wzruszyłeś, co? A ja bez cienia złośliwości odpowiadałem im: a jak myślicie, bałwany? To były w pełni kontrolowane emocje. Technika pomaga nam nasze wzruszenia włączyć w strukturę tekstu - dodaje.

TY MNIE WIDZISZ I ZNASZ

Bertold Brecht zwykł mawiać, iż tylko z pomocą silnych osobowości można dopomóc słabym. Potwierdzeniem tych słów niech będzie taka oto historia, którą opowiada Józef Musioł, przyjaciel aktora. - Nie zapomnę jak podczas stanu wojennego Olgierd, który pomagał internowanym, wybierał się po godzinie milicyjnej do pewnej rodziny w sprawach tejże pomocy. Niepewny o to, co może się mu przytrafić po drodze, poszedłem z nim. Miałem legitymację sędziowską, która w razie czego mogła nas wyratować z opresji. W tamtych smutnych latach Juliusz Machulski nakręcił komedię po dziś dzień oglądaną przez publiczność: w "Seksmisji" Olgierd Łukaszewicz i Jerzy Stuhr brawurowo zagrali Alberta i Maksa, panów wybudzonych z hibernacji w świecie zaludnionym przez żądne władzy kobiety. Za ten film, który zyskał miano kultowego, pokochali ich chyba wszyscy!

Pod koniec lat osiemdziesiątych Olgierd Łukaszewicz dostał angaż teatralny w Bonn. W wieku 43 lat stanął przed niemałym wyzwaniem: miał grać po niemiecku! Józef Musiol wspomina pracowitość aktora: - Mieszkaliśmy blisko siebie i dzięki temu godzinami mogłem obserwować z okien mojego pokoju, jak Olgierd, w towarzystwie psa, spaceruje ze słuchawkami na uszach i recytuje niemieckie frazy.

Ze słabąznajomościąjęzyka Goethego i z "Psalmami Dawidowymi" Brandstaettera w wersji niemieckojęzycznej w plecaku wyjechał na długie 7 lat. Czuł, że Ktoś go w tej decyzji prowadzi, wspiera: - Wtedy musiałem dać Panu Bogu okazję, aby mi pomógł. Czasem czułem konkretny imperatyw: zrób to albo zrób tamto. I nigdy się nie zawiodłem - analizuje po latach.

Co najbardziej zostało mu w głowie z psalmów?

"Ty mnie widzisz i znasz. Ty mnie widzisz, gdy siedzę i stoję. Rozumiesz z daleka moje myśli".

Na pytanie, jakie cechy charakteru ułatwiają mu uprawianie zawodu aktora, z rozbrajającą szczerością odpowiada: - Jestem melancholikiem, którego dopadają piorunująco szybkie wahania nastrojów: góra - dół. To jest też związane z pewną nutą narcyzmu, który tkwi we mnie. Poza tym mam w sobie otwartość, czasami graniczącą z dziecięcą naiwnością. Matka zawsze mnie ostrzegała, abym nie rzucał się na szyję każdemu napotkanemu żebrakowi.

ZAWSZE Z ŻONĄ

Niedawno przeżył najtrudniejsze chwile w swoim życiu. W 2002 roku został szefem ZASP-u. Wszystko, co mogło

się zdarzyć najgorszego, wtedy się wydarzyło. Umierała matka. W Związku sytuacja była dramatyczna: trzeba było ratować podstawy organizacji, która za kadencji poprzedniego prezesa kupiła obligacje, jak się później okazało, bankrutującej Stoczni Szczecińskiej: - To wszystko go bardzo zaskoczyło -wspomina sędzia Józef Musioł. - Zdawał sobie sprawę, że w momencie, gdy ujawni całość, zderzy się z częścią środowiska aktorskiego. Stanął wobec dylematu: donos na kolegę czy obowiązek wobec prawa i ludzi. Myślę, że Olgierd uratował ZASP i moralną stronę tego środowiska.

W tych trudnych chwilach murem za aktorem stała żona - Grażyna Marzec, obecnie aktorka Teatru Powszechnego w Warszawie. Od 38 lat są małżeństwem. Jak się im udało wytrwać tyle lat razem ze sobą? - No cóż, Olgierda przez te lata bardzo często w domu nie było - odpowiada przekornie aktorka. - Grażyna poświęciła dla mnie wiele spraw, w tym zawodowych - mówi jednak aktor. - Rozu-

miemy się nawzajem, a przede wszystkim bardzo się lubimy. Jedno drugiego widzi wjego samotności i szanuje ją. Dzięki aktorstwu doskonale wiemy, że nasze emocje to nie jest cała prawda o nas.

Znajomi są pełni podziwu dla związku, bo taka trwałość bywa coraz częściej rzadkością w tym środowisku: - Grażyna jest wybitną aktorką, niewykorzystaną do końca. Wzięła na siebie ciężar prowadzenia domu. Wygrała walkę z groźną chorobą, a teraz, bazując na swoim doświadczeniu, zachęca inne kobiety do profilaktyki i regularnych badań.

OJCIEC KAROLA

Olgierd Łukaszewicz od 10 lat nie zagrał głównej roli w filmie fabularnym. Ale wykreowane przez niego role drugoplanowe nie pozwalają o nim zapomnieć widzom. Tak jak postać ojca Karola Woj-tyły w filmie Giacomo Battiato pt. "Karol, człowiek, który został papieżem": - Rola powstaje w głowie - opowiada aktor. - Za każdym razem staram się zobaczyć osobę zanim ją zagram. Wiedziałem, że ojciec Karola byl żołnierzem, zatem musiał chodzić prosto. Zakładał maskę powinności i obowiązku, surowości, z której szczelinami przebijało ciepło.

Po roku dostał o wiele trudniejsze zadanie. Nie było przy nim reżysera, który powiedziałby mu, jak ma przeczytać w pierwszym programie Telewizji Polskiej... testament Ojca Świętego Jana Pawła II. Tamtego wieczoru pozwolił sobie,na wzruszenie, które wówczas jednoczyło wszystkich Polaków.

Niedawno skończył 60 lat. Ostatnio zagrał epizod - księdza spowiednika z Kozielska w filmie Andrzeja Wajdy o tragedii katyńskiej. Występuje na deskach Teatru Polskiego w Warszawie m.in. w Szekspirowskim "Jak wam się podoba?" Czy jest jeszcze jakaś rola, która byłaby dla niego artystycznym wyzwaniem?

- Chciałbym zagrać Don Kichota - dopowiada. Wielokrotnie zachowywałem się jak ów rycerz smętnego oblicza. Kiedy zaglądam do oryginału Cervantesa, to wydaje mi się, że jest to postać śmieszna, czasami zbyt płaska. Później znowu rozmyślam nad tym, co ludzie myślą o takiej postawie w życiu. Dochodzę do wniosku, że ta rola może być dobrą okazją do spowiedzi przed publicznością. Bo przecież aktor odczuwa prawdziwe spełnienie, gdy publiczność może odnaleźć siebie, w tym, co on chce powiedzieć... o sobie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji