Artykuły

Obyś się zakochał

KAMILLA BAAR i WOJCIECH SOLARZ razem mieszkają, razem grają w tym samym teatrze, w tych samych spektaklach. Oboje - na żywo, do tego razem - możemy oglądać na deskach Teatru Narodowego.

W szkole teatralnej mówili o nich, że są jak Greta Garbo i Charlie Chaplin, bo jak dwójkę słynnych aktorów oprócz miłości łączą ich... różnice. On lubi grać w komedii, ona woli dramaty kochają się, przyjaźnią i razem pracują w Teatrze Narodowym. Tylko w "Gali" pierwszy raz razem.

Razem mieszkają, razem grają w tym samym teatrze, w tych samych spektaklach. Przepadają za swoim towarzystwem, wspólnymi lekturami i dyskusjami. Dzieli ich tylko to, że on lubi czerwone wino, ona woli białe. On pije kawę wieczorem, ona rano. Ich dwa nowe filmy spotkają się w konkursie na festiwalu filmów fabularnych w Gdyni. Kamilla pojedzie tam z "Nadzieją" w reż. Stanisława Muchy, a Wojtek z wchodzącym właśnie na ekrany filmem Jacka Bromskiego "U Pana Boga w ogródku". Oboje - na żywo, do tego razem - możemy oglądać na deskach Teatru Narodowego.

GALA: Poznaliście się na egzaminach wstępnych do szkoły teatralnej. Kto komu wpadł w oko?

KAMILLA BAAR: W dniu egzaminu wstępnego do szkoły teatralnej zawróciłam do domu, bo zapomniałam parasola. Dwa razy szybciej przemierzałam potem drogę do autobusu, powtarzając po cichu tekst, który przygotowałam. Kiedy wsiadłam, poczułam, że ktoś intensywnie mi się przygląda. Chłopak. Przystojny.

WOJCIECH SOLARZ: Wsiadła na Nowym Świecie, była ubrana na biało i miała buty na obcasie. Nic mogę zrozumieć, dlaczego teraz woli płaskie! Zaciekawiła mnie. Wysiadłem tam, gdzie ona, i szliśmy chwilę obok siebie, ale zaraz zaczęła przede mną uciekać. Była pewna, że jestem złodziejem.

K.B.: Bo najpierw długo na mnie patrzyłeś, a potem za mną wysiadłeś. Zresztą ja też musiałam komicznie wyglądać, mówiąc sama do siebie w autobusie pełnym ludzi. A to był monolog Nataszy ze "Skrzywdzonych i poniżonych" Dostojewskiego. Zaraz miałam stanąć przed dwudziestoosobową komisją.

W.S.: Po dwóch tygodniach, pod listą studentów przyjętych na pierwszy rok, wyłapaliśmy się wzrokiem w tłumie. Zorientowaliśmy się, że będziemy razem studiować i że spotkanie w autobusie być może nie było przypadkowe.

K.B.: Kiedyś w Dziekance spał ze mną na łóżku szerokości tego stolika.

GALA: Jakieś 70 cm. Na szczęście oboje jesteście szczupli, jak dwa przecinki.

K.B.: Dlatego było tak wygodnie.

W.S.: Mimo że pod Warszawą miałem swoje łóżko w domu rodziców, co wieczór do pokoju w Dziekance przechodziłem przez plot.

K.B.: A ja zostawiałam ci uchylone drzwi, żeby nic nie było podejrzane. GALA: Rodzice się nie zdziwili, gdy któregoś dnia zniknąłeś z domu? W.S.: Zdziwili się.

GALA: A może myśleli, że fuksówka tak długo trwa? Przecież początek studiów artystycznych to prawdziwe szaleństwo.

W.S.: Fuksówka to taka "fala". Starsi studenci pracują nad wyobraźnią i emocjami młodszych (śmiech). Około miesiąca nosi się na szyi wielkie identyfikatory na sznurku z informacjami na swój temat i spełnia wszystkie polecenia starszych studentów. Włącznie z odprawianiem "Dziadów" w parku Krasińskich... Chyba nigdy wcześniej nie byłem tak zafascynowany nowym miejscem, a zarazem tak zmęczony. Kiedyś jadąc na zajęcia z tańca, zasnąłem w samochodzie, stojąc w korku na moście Poniatowskiego. Obudzili mnie ludzie, stukając w szybę... Na taniec nie zdążyłem. Zaraz potem mój tata wrócił z Anglii, gdzie pracował, i usłyszał od mamy: "Wojtka nie ma od miesiąca". Uzmysłowili sobie, że poszedłem własną drogą.

GALA: Hmm, 70 cm... Wąska to była dróżka.

K.B.: Brakowało mi domu. Szukałam bezpieczeństwa. Znalazłam je przy Wojtku. Kiedy zaczęliśmy być razem, nie sądziłam, że tak potoczy się nasze życie (...)

GALA: Małżeństwo aktorów to związek dwojga egoistów. Miłość jedna, ale kariery dwie.

W.S.: Od początku staraliśmy się dbać o swoje twórcze terytoria. Nie było to zresztą trudne, bo w jednej grupie byliśmy tylko na pierwszym roku, później nas rozdzielano. Byliśmy dla siebie głównie widzami, rozmawialiśmy o aktorstwie, ale zachowywaliśmy bezpieczny dystans. Potem to się zmieniło. Pracowaliśmy razem w czterech kolejnych sztukach, wszędzie grając pary. W tym w dwóch dwuosobowych. Wtedy równowaga została zachwiana. Próby trwały 24 godziny na dobę, i to nas trochę wykończyło. Gdy teraz ktoś proponuje nam wspólną pracę, odmawiamy. Musimy od siebie odpocząć. W pracy, rzecz jasna...

K.B.: Mamy różne drogi. Wiemy, że tylko pracując oddzielnie, nie zwariujemy.

GALA: W szkole mówili o was "Greta Garbo i Charlie Chaplin". Garbo to uroda i aura tajemniczości. Chaplin miał mnóstwo romansów. Jakoś te światy nie przystają do siebie.

K.B.: Poza tym ona była za wysoka, a on za niski. W naszym przypadku to porównanie powstało z prostego skojarzenia. Realizowałam się w repertuarze poważnym i w ogóle nie wierzyłam w to, że kiedykolwiek uda mi się kogoś rozbawić. Jak ognia unikałam komedii...

W.S.: ...którą ja kochałem.

K.B.: Czym doprowadzałeś mnie, i nie tylko mnie, do łez. Wciąż to zresztą robisz.

W.S.: Nie wyobrażałem sobie, że mogę być innym aktorem niż komediowym. Chociaż na trzecim roku zagrałem Hamleta. Jednak w szkole głównie zajmował mnie Gogol i wszelaka komedia szekspirowska.

GALA: Parą jesteście od dawna, dwa lata temu się pobraliście. Czy ślub coś zmienił?

K.B.: Niewiele. Od początku byliśmy ze sobą bardzo blisko. Wojtek był najbliższą mi osobą, już tak długo być. Wojtek wciągnął mnie w swój świat. Czułam się kochana, nie oceniana, tylko bezgranicznie akceptowana. No i zawsze rozśmieszana do upadłego, jeśli tylko jakieś chmury pojawiały się nad moją głową. Rozmawiamy. W rozmowie i przyjaźni rozpuszczamy lęki.

W.S.: Często zabierałem Kamillę do siebie, do Michalina. "Wyrywałem" ją na te drzewa, na te wycieczki rowerami przez pola.

K.B.: Na sosny stuletnie. Wiedział, że to zadziała.

W.S.: Moi rodzice byli otwarci, a ty byłaś pierwszą kobietą, którą wprowadziłem do domu.

GALA: Stąd wiedzieli, że sprawa jest poważna.

K.B.: Kiedyś chcieliśmy być przez chwilę sami, ale wszędzie czekało na nas towarzystwo. Postanowiliśmy uciec...

W.S.: Mam swoje ukochane pole pod Michalinem, na którym "koresponduję ze światem", czyli chodzę i myślę. Tego wieczoru chciałem Kamilli je pokazać. Mamie wyliczyłem: "potrzebuję dwie poduszki, kołdrę, prześcieradło, coś do jedzenia teraz i na rano. I namiot".

K.B.: Pamiętam Wojtka, jak pakuje się do samochodu z wielką kołdrą.

W.S.: Noc była bardzo, bardzo... Mmm... Niestety, parę dni później na Nowym Świecie ukradli nam z samochodu wszystko. Łącznie z kołdrą.

GALA: W filmie "Vinci" Juliusza Machulskiego Kamilla brawurowo zagrała Magdę - bezczelną studentkę, która "poprawia" mistrzów pędzla, za co wylatuje ze studiów. Największa filmowa rola Wojtka to Marian, sierżant fajtłapa w najnowszym filmie Jacka Bromskiego "U Pana Boga w ogródku". Naprawdę jesteście tak od siebie różni, jak wasze filmowe role?

K.B.: Różnimy się od siebie bardzo, ale to nie jest tak, jakby kazać żyć ze sobą Marianowi i Magdzie. Chociaż to byłoby ciekawe. Nie mam odwagi Magdy. Dopiero się dowiaduję, czego chcę od życia. Magda dawno to sobie przemyślała i realizuje swoje cele. Ryzykuje, nie boi się. Po sukcesie filmu "Vinci", jak zapraszano mnie na casting, słyszałam: "dlaczego jesteś taka filigranowa i w ogóle nie taka jak w filmie?". To mnie zawsze rozbawiało. Może ludzie sądzili, że ja mam w plecaku ze sobą jakąś małą kopię Moneta z Muzeum d'Orsay, a w kieszeni dyplom Akademii Sztuk Pięknych? Nie, nie jestem taka jak Magda ani Wojtek nie jest taki jak Marian...

W.S.: Może coś z Mariana mam w sobie. Zawsze lubiłem role w stylu Kobieli, Bourville'a. Oni to mistrzowie, ja się dopiero uczę, więc moja "fajtłapowatość" ma inny odcień. Marian to synalek mamusi, ciapa rzucona na prowincję, zderzona z brutalnością życia.

K.B.: W życiu Wojtek bywa nieobecny. Kierując ruchem na skrzyżowaniu, mógłby nie zorientować się, że ci z prawej ciągle jadą, a ci z lewej stoją już dziesiątą minutę. W korytarzu między rzeczywistością a marzeniami płynie własnym nurtem. Nie. Zdecydowanie nie widzę go na granatowo i z lizakiem.

W.S.: Kiedyś Zygmunt Kałużyński powiedział: "jeżeli chcesz, by ludzie traktowali cię poważnie, zachowuj się niepoważnie". To też moja dewiza.

GALA: Wojtku, przyznaj się, gdy Kamilla "wystrzeliła" brawurowym pełnometrażowym debiutem u Machulskiego, nie byłeś zazdrosny?

W.S.: Nie. Bo nigdy nie wątpiłem w to, że Kamilla ma talent i osobowość. I zasługuje na taki debiut. Podziwiałem ją w szkole i podziwiam teraz. W takiej dziewczynie się zakochałem. A ja nie miałem wtedy sam ze sobą najlepszego okresu i czułam, że na swój debiut w filmie muszę trochę poczekać, bo do pewnych rzeczy muszę dojrzeć. Kamilla była gotowa, wykorzystała szansę i zagrała świetnie. Każdy pracuje na swój rachunek. Nie lubię rywalizacji. Nie biegamy na sto metrów i na mecie okazuje się, kto wygrał. Zawód, który wybraliśmy, zmusza do zmagania się przede wszystkim samemu ze sobą, a nie z partnerem...

GALA: Zdjęcia do "U Pana Boga w ogródku" trwały półtora miesiąca. Byłaś na planie?

K.B.: Raz. Sama właśnie zakończyłam zdjęcia do "Nadziei", potrzebowałam wyciszenia. Pojechałam w jedną stronę Polski, Wojtek w drugą. To była Wojtka przygoda, jego film. Konstruowanie roli to moment wymagający koncentracji. Wszyscy chcą, żeby podczas kręcenia ekipa stała się rodziną. Zawiązują więzi i budują nowy świat. Dlatego w Supraślu byłam tylko raz. Zrozumiałam, na czym polegał sukces komedii Bromskiego. Kwadrans wystarczy, żeby poczuć się tam jak u "Pana Boga za piecem".

W.S.: W Supraślu jest po prostu inaczej. Czas płynie wolniej, dookoła zabytkowe domy, ludzie zaciągają, na jednym końcu ulicy stoi zabytkowa stara sosna supraska, która pamięta chyba jeszcze czasy Stefana Czarnieckiego. Na drugim z kolei olbrzymi Monastyr z XV wieku, a w pobliskich lasach przypada średnio po dwadzieścia prawdziwków na metr kwadratowy.

GALA: A jak dajecie sobie radę z prozą życia?

W.S.: Słyszę: "kochanie, wyjmij pranie z pralki, bo bęben zardzewieje". Jak to opowiedziałem koledze, to się uśmiał. "Stary, nie może zardzewieć, bo bęben jest ze stali nierdzewnej".

K.B.: Naprawdę? Pierwszy raz słyszę. Dobra wiadomość! Lubię wszystkie prace domowe, bo mnie relaksują, zbieram wtedy myśli. Chce wprowadzać harmonię i ład w świecie, w którym funkcjonuję, więc wymyślam sobie zadania w stylu: "to idzie do Caritasu, w tym będzie dobrze Agnieszce, a to musze przesadzić".

GALA: Znam pewną artystyczną parę, która w każde święta składa sobie życzenia: "obyś się nie zakochał", "obyś się nie zakochała".

K.B.: Nie umiem zaangażować się w książkę, jeśli nie kocham któregoś z bohaterów. Są role, w których jestem zakochana i do których wracam. Albo w postaci, którą gra mój partner. Bez tych emocji coś pięknego cie omija. Myślę, że ten zawód ma sens, gdy jest fascynującą przygodą, pełną nieprzewidzianych zwrotów akcji. Gdzie niemożliwe staje się możliwe. Nawet miłość. W aktorstwie jest ona pojęciem szerokim. Ingmar Bergman powiedział do Liv Ullmann: "jesteś moim Stradivariusem", bo przed kamerą uruchamiała emocje, których oczekiwał. Kochał ją, bo dzięki niej spełniał się i jako mężczyzna, i jako twórca. Więc... Nie mogę się bać spotkania z partnerami, tak jak nie mogę się bać spotkania Wojtka z innymi aktorkami. Nie mam klatki i nie mam do niej klucza. To nie jest sposób na szczęście. Ani na życie. Dlatego wolę myśleć, że jesteśmy razem, bo chcemy być razem.

W.S.: No, tak...

KIM ONA JEST?

Aktorka, absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie. Zadebiutowała z rozmachem godnym pozazdroszczenia w "Vincim" w reż. Juliusza Machulskiego. Razem z mężem gra w dwóch dwuosobowych spektaklach "Piaskownica" i "Pierwszy raz" [na zdjęciu]. Uwielbia czytać, planować podróże (właśnie wrócili z Wojtkiem z Madery) i... sprzątać szafy.

KIM ON JEST?

Aktor, absolwent warszawskiej Akademii Teatralnej, od czterech lat związany z Teatrem Narodowym, od dziewięciu z Kamillą Baar. Kilkakrotnie odmówił gry w serialu. Właśnie wszedł na ekrany film z jego udziałem "U Pana Boga w ogródku" w reż. J. Bromskiego. Uwielbia jazz i muzykę klasyczną, grę w tenisa, egzotyczne podróże.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji