Artykuły

Do kolegi Miśkiewicza!

W czerwcowym numerze Teatru przeczytałem twoje wynurzenia na temat mojej osoby. Jesteś niewiele starszy, zacząłeś swoją błyskotliwą reżyserską karierę ledwie parę sezonów wcześniej. Pracujemy w tym samym Starym Teatrze. Zauważyłem, jak bardzo cię to trapi, ale to fakt - wrześniowy Teatr drukuje list Jana Klaty do Pawła Miśkiewicza.

Wyreżyserowałem kilkanaście spektakli w Polsce i zagranicą. Dostałem za nie mniej więcej wszystkie nagrody, które i ty zdążyłeś otrzymać. Łączy nas jeszcze jedno: pragniesz zostać dyrektorem z taką samą siłą, z jaką ja nie chcę nim zostać...

Rodzi się pytanie, co daje ci prawo do występowania z pozycji "akuszera sukcesu", ojcowskiego autorytetu? Skąd ten paternalistyczny ton mistrza? Skąd ta obłudna troska o mnie?

Sukces ma wielu ojców. Do powstania mojego spektaklu warsztatowego "Uśmiech grejpruta" w Teatrze Polskim we Wrocławiu przyczyniło się kilkadziesiąt osób dobrej woli. Wszystkim tym ludziom jestem dozgonnie wdzięczny. Niestety, nie ma tutaj miejsca, aby ich spisać. Niestety, jedno jest pewne: dyrektor Paweł Miśkiewicz jest na tej liście ostatni. Jest raczej ojcem mimo woli, ojcem wbrew. Bowiem byłeś bardzo kiepskim dyrektorem. Rozhisteryzowanym, obłudnym, nastawionym na swoją karierę reżyserską i wygodę. Chorym na cudzy sukces.

Dwie anegdoty dyrektorskie:

1. Czekamy wszyscy na twoje przybycie na poranną próbę generalną. Prawie dwie godziny upłynęły, a dyrektora wciąż nie ma. Przepadł jak kamień w wodę. Denerwuje się cała ekipa, aktorzy, statyści. A jeden z maszynistów rzuca w przelocie: "Nie przejmujcie się. Paweł lubi sobie pospać".

2. Ostatnia rozmowa z akuszerem sukcesu. Ty, ja i Justyna, czyli scenograf. W torbie śpi nasza kilkutygodniowa córka (nie mieliśmy z kim jej zostawić). Zapamiętałem ten moment, kiedy nas wyrzucałeś. "Koniec rozmowy! Proszę natychmiast opuścić mój gabinet". Wychodziliśmy szybko. Drzwi były wąskie. Torba z Janeczką ledwo się zmieściła. Wtedy, pełnym słodkiej troski o niemowlę głosem powiedziałeś: "Uważaj na główkę!"

Pod teatrem, w zaparowanym samochodzie czekał Piotr Kruszczyński, żeby zawieźć nas do Wałbrzycha na pierwszą próbę "Rewizora".

Żaden z dyrektorów, którzy zaprosili mnie do pracy w swoich teatrach, nie miał okazji zobaczyć "Uśmiechu grejpruta" (zresztą, ciebie na premierze w też nie było). Krystyna Meissner, Maciej Nowak, Grzegorz Jarzyna, Matthias Lilienthal, Mikołaj Grabowski, Anna Badora - wszyscy widzieli "Rewizora" zrealizowanego w Wałbrzychu u Piotra Kruszczyńskiego. Mój debiut.

Tyle gwoli wyjaśnienia faktów z prehistorii. Jeśli bolało, Pawełku, przepraszam. Tak było trzeba, kolego. Musiałem, bo troszkę przesadziłeś. Zawiść to straszna choroba. Zawiść maskowana świętoszkowatą obłudą jest obrzydliwa. Narzuciłem sobie zasadę, że nigdy negatywnie nie wypowiadam się publicznie o moich kolegach. Ani o oryginalności ich dzieł, ani o strategiach kariery. Zatem do reszty twoich wypowiedzi wielkodusznie się nie odniosę, zwłaszcza do apeli o "równość szans" i "uczciwą rywalizację".

Na zakończenie mam do ciebie koleżeńską prośbę, Pawełku. Przestań troszczyć się o moje powodzenie. I uważaj na główkę!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji