Artykuły

Koncert trzech nerwusów

"Sztuka" w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Recenzja Moniki Żmijewskiej w Gazecie Wyborczej - Białystok.

"Dwaj mężczyźni skaczą sobie do oczu. Przy okazji trzeciego doprowadzają do płaczu. Emocje buzują, jeszcze moment i zacznie się bójka... Czy to w ogóle jest materiał na komedię? Tak, o ile umiemy się śmiać z samych siebie

Bowiem najnowszy spektakl Teatru Dramatycznego to nie tylko rozrywka łatwa i przyjemna. To przede wszystkim rzecz o nas: ludzkiej czeredzie, w której osobowości różnych tyle, że prędzej czy później dochodzi do spięć. A podczas spięć objawiamy się w całej - często niezbyt przystojnej - krasie.

Oto bliskim sobie osobom mówimy rzeczy, których nie chcemy powiedzieć; obelgi sypią się z prędkością karabinu maszynowego, a rozpędzonej machiny już nie sposób zatrzymać.

I o tym właśnie jest ten spektakl. O tym, jak wiele dzieli bliskich sobie ludzi, o tolerancji i jej braku, o konfliktach wywołanych różnicą zainteresowań i wykształcenia. To ciągle komedia, choć czasem śmiech więźnie nam w gardle.

Piotr Dąbrowski, szef Dramatycznego, wziął na warsztat tekst Yasminy Rezy zatytułowany Sztuka. To nie pierwsze jego spotkanie z tekstem francuskiej dramatopisarki - siedem lat temu wystawił Sztukę w zakopiańskim Teatrze im. Witkacego. Teraz zaserwował ją białostoczanom. I dobrze, bo Węgierce potrzeba spektakli kameralnych, oszczędnych, o minimalistycznej scenografii, za to wypełnionych po brzegi emocjami.

Oto mamy trzech dżentelmenów. Serge to uznany dermatolog i koneser sztuki. Marc - inżynier aeronautyki. Yvan - sprzedawca w hurtowni papierniczej. Panowie się przyjaźnią, choć każdy reprezentuje zupełnie inny typ temperamentu. Pewnego dnia Serge kupuje obraz. Biały obraz, z białymi paskami, na białym tle. Obraz kosztuje majątek - 200 tys. franków. Szczęśliwy nabywca pokazuje go przyjaciołom. I tu zaczyna się problem. Marc nie może pojąć, jak można było wydać tyle pieniędzy na coś, co obcesowo nazywa białym g.... Nazywa Serge'a snobem, wyrzuca mu niezdrowe aspiracje. Yvan uspokaja Marca, twierdząc, że jeśli obraz sprawia Serge'owi przyjemność, to co za problem? Marca niefrasobliwość Yvana jeszcze bardziej rozjusza i swoją wściekłość przenosi na Bogu ducha winnego sprzedawcę...

I tak zaczyna się kłótnia między trojgiem przyjaciół. Kłótnia momentami komiczna, częściej bolesna. Obraz jest tylko pretekstem, w ferworze zajadłej wymiany zdań można wszak sięgnąć do kwestii intymnych, co potrafi zaboleć. A sposobów, w jaki można wyrazić swoją pogardę, jest wiele. Serge (Krzysztof Ławniczak) z przylepionym do twarzy uśmiechem początkowo nie daje się wyprowadzić z równowagi. Z czasem jednak jego spokój znika; przypomina człowieka przed apopleksją - prawie się dusi z nagromadzonej irytacji i nie szczędzi ironicznych komentarzy. Marc (Robert Ninkiewicz) - to przykład wściekłego i obrażonego na cały świat człowieka, który chowa się za maską lodowatego cynika, ta jednak wkrótce pęka. No i Yvan (Maciej Stępniak) - prostolinijny młody człowiek, zestresowany własną decyzją (jutro ma swój ślub), mimo to próbujący łagodzić konflikt dwóch starszych przyjaciół, w efekcie czego ci dwaj zaczynają ciskać gromy na jego głowę...

Aktorzy role grają naprawdę nieźle i z pasją, choć na początku spektakl toczy się ospale i bardziej zajęta byłam kontemplowaniem muzyki Jerzego Chruścińskiego i momentów, w których na scenie gaszono światło (powtarzający się lejtmotyw, po którym pojawiał się kolejny monologujący aktor) - niż aktorami. Spektakl jest też jeszcze niedopracowany - aktorzy czasem mają problemy z tekstem, zdarza im się mylić też imiona granych przez siebie postaci. Ale mimo wszystko to niezły spektakl. Bo pokazuje, że pod warstwą ironii, jaką Reza naszpikowała swój tekst, kryje się dramat ludzi".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji