Życie w ciągłym biegu
Karol Strasburger od dziesięciu lat prowadzi "Familiadę". Niedawno zaczął również występować w sztuce "Biznes" wystawianej przez warszawski Teatr Komedia.
Klara Heil: - Już dziesięć lat i prowadzi Pan "Familiadę".
Karol Strasburger: - Nie przypuszczałem, że będzie to trwało aż tak długo. Liczyłem, że najwyżej dwa lata. Jesteśmy zaraz po "Wielkiej Grze" najstarszym teleturniejem.
- Z czego wynika tak duża popularność programu?
- Sądzę, że dzięki jej prostocie każdy z widzów może znaleźć coś dla siebie. Osoby przed telewizorem starają się odpowiadać na pytania razem z zawodnikami w studiu i wciągają się w grę. Druga rzecz to klimat, który sprawia, że zarówno widzowie jak i osoby w studiu miło spędzają czas. Nikt się tu z nikogo nie wyśmiewa, nie robi przykrości i dzięki temu jest przyjemnie.
- Czy będą jakieś zmiany w formule "Familiady"?
- Regulamin się nie zmieni, bo program jest produkowany na licencji i nie ma powodu, żeby wprowadzać nowe zasady. Natomiast pojawi się nowa dekoracja, no i może ja zacznę się inaczej ubierać. W każdym razie program już wkrótce
przejdzie swoisty lifting.
- Co ma Pan wspólnego ze Szwecją?
- Tylko tyle, że gram Szweda w sztuce "Biznes" w Teatrze Komedia.
- A z bohaterem sztuki?
- Fakt, że mój bohater Sven jest zapalonym sportowcem.
- To dokładnie tak jak Pan.
- Chyba tak i pewnie dlatego reżyser sztuki Jerzy Bończak obsadził mnie w tej roli. Sven należy do klubu "Stalowego Wikinga" i przebiega codziennie kilka kilometrów... nago.
- Ale Pan nie biega nago...
- Nie, ale uprawiam inne sporty - narciarstwo, tenis i wędkarstwo. Wkrótce rozpocznę przygotowania do podróży po Europie i aktywnego wypoczynku. Mam jednak mało wolnego czasu i żyję w ciągłym pośpiechu. Nawet nauczyłem się już wszędzie podbiegać zamiast normalnie chodzić.
Ciekawostwki
Twierdzi, że nie zna się na prowadzeniu interesów.
- Nigdy się tego nie uczyłem. Zresztą uważani, że poza małymi wyjątkami, aktorzy są kiepskimi biznesmenami. Może dlatego, że nie jesteśmy tak wyrachowani?