Artykuły

Olsztyn. Wyremontowany "Jaracz" XXI wieku

Skończył się remont w Teatrze im. Stefana Jaracza. W sobotę widzowie na własne oczy będą się mogli przekonać, jakie cuda potrafią zdziałać nowoczesne mechanizmy zamontowane pod jej deskami.

Prawie pół roku na teatralnej scenie rządzili nie artyści, ale budowlańcy, mechanicy i elektrycy. Choć zamontowali nowe urządzenia, widz na pierwszy rzut oka nawet ich nie zauważy. Pracownicy teatru zapewniają jednak, że dzięki nim zmiany w pracy artystów będą rewolucyjne. - Te rozwiązania są stosowane na największych światowych scenach. Można powiedzieć, że teraz i my mamy światowy poziom - mówi Andrzej Fabisiak, zastępca dyrektora teatru.

Różnice będą widoczne dopiero w czasie spektakli. Nowa scena daje o wiele więcej możliwości inscenizacyjnych, m.in. dzięki dwóm zapadniom. Pierwsza, z przodu sceny, to zupełna nowość. Można nią całkowicie ukryć się pod podłogą. - Przedtem żeby dostać się do orchestronu [miejsca dla orkiestry między sceną a widownią - red.]), trzeba było demontować kawałek sceny - mówi Maciej Olkowski, kierownik techniczny w Jaraczu. - Teraz bez tych zabiegów zmieści się tu nawet 45-osobowa orkiestra.

Druga zapadnia pochodzi jeszcze z czasów przedwojennych, ale została mocno zmodernizowana. Nowy jest m.in. hydrauliczny napęd - stare poniemieckie urządzenie to już zabytek techniki, który odpoczywa pod sceną. Teraz podnośnik działa bezszelestnie. - Nic nie słychać - zachwyca się Fabisiak. - My podjeżdżamy do góry, a w tym czasie na pierwszym planie aktor może spokojnie mówić monolog.

Zmienione zostały też deski na scenie. Widzowie już nie usłyszą, jak skrzypią podczas spektaklu, a aktorom przypadnie do gustu to, że jest gładka i bez drzazg. Dodatkowe efekty można uzyskać dzięki nowiutkiej obrotowej scenie o średnicy 12 metrów. Aktorzy wykorzystają ją, gdy scenariusz wymagać będzie szybkiej zmiany dekoracji, np. z lasu na zamkowe komnaty.

Tym, na co widzowie od razu zwrócą uwagę, jest światło i dźwięk. Nowe są wszystkie reflektory i sprzęt nagłaśniający. - Prawa część kulis została kiedyś zabudowana pomieszczeniem dla montażysty - opowiada Andrzej Fabisiak. - Niby drobiazg, ale zaburzało to akustykę w całym pomieszczeniu. Teraz rozebraliśmy to i dźwięk świetnie dociera nawet do najdalszych krańców widowni.

Stare urządzenia, które przed remontem przez prawie 80 lat służyły teatrowi, nie trafią na śmietnik. Część będzie wyeksponowana w holu, a z drewna ze starej sceny zrobione zostaną pamiątki. Zakładki z cieniutkich deseczek ze specjalnym certyfikatem oryginalności będzie można dostać przy zakupie książki "Jest teatr w Olszynie" o olsztyńskim Jaraczu. - Robimy też z tych desek większe rzeczy, np. lusterka i ramki do zdjęć. Wolontariusze właśnie pracują nad ich przygotowaniem - wylicza Magda Bujewicz-Mydlak, która zajmuje się promocją w teatrze.

Widzowie już za kilka dni będą się mogli na własne oczy przekonać, jakie możliwości daje nowa scena. W sobotę pierwsza premiera po remoncie - "Transfer" Maksima Kuroczkina w reżyserii Marcina Sławińskiego. Teatr promuje spektakl jako krajoznawczą wycieczkę do piekła. Sztuka nie została wybrana przypadkowo, lecz po to, by zaprezentować jak najwięcej trików. - Ponieważ przedstawienie traktuje o tak niecodziennym obszarze, jakim jest piekło, wszystko tam może się zdarzyć - mówi tajemniczo reżyser. - Opuszczanie i podnoszenie sceny jest w nim jak najbardziej uzasadnione, a ja chciałem wykorzystać jak najwięcej jej możliwości. W sztuce realistycznej mogłoby to budzić zdziwienie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji