Artykuły

Problem nietolerancji będzie sie pogłębiał. Rozmowa z Jerzym Radziwiłowiczem przed warszawską premierą "Schodów" Dyera

Rzeczpospolita: Sztuka "Schody", która będzie miała warszawską premierę 1 kwietnia, napisana została przez Charlesa Dyera w latach 70. i grana była na wielu scenach świata. Czy rzeczywiście trzeba było czekać 30 lat, by o sprawach w niej poruszanych można było mówić u nas otwarcie?

JERZY RADZIWIŁOWICZ: Myślę, że problem związków homoseksualnych w latach 70. był w Polsce tematem tabu. Do dziś zresztą budzi sporo kontrowersji. Homoseksualizm jest tu tematem głównym, ale tak naprawdę rzecz jest o potrzebie tolerancji, braku akceptacji, a nawet zgody na siebie. O inności, która staje się poważnym problemem, zwłaszcza dla jednego z bohaterów.

Grywa pan w Polsce i Francji. Który kraj, pana zdaniem, jest bardziej tolerancyjny?

To bardzo złożona sprawa. W środowisku artystów problem braku tolerancji właściwie nie istnieje. Gorzej - poza nim. Gdy słucham polityków, muszę przyznać, że wypowiedzi niektórych nie pozostawiają złudzeń, czasem wręcz budzą strach. Tolerancja Francuzów wobec homoseksualizmu jest dużo większa niż u nas. Jeśli jednak w różnych miastach świata odbywają się manifestacje gejów i lesbijek, widzę w tym przejaw determinacji. Chęć demonstrowania przez ludzi, którzy czują się nieakceptowani.

Ale czy od razu muszą pojawiać się na billboardach? Taka kampania reklamowa ma się wkrótce rozpocząć w Polsce.

Nie odbieram tego jako reklamy homoseksualizmu, bo chyba nie taki był zamiar tej akcji. Chodziło raczej, jak mniemam, o zwrócenie uwagi, że tacy ludzie istnieją. To potrzeba przypomnienia, że w naszym kraju nie ma jedynego słusznego wzorca. Problem tolerancji wobec innej religii, rasy czy orientacji seksualnej nie dotyczy tylko Polski. I myślę, że będzie się, niestety, pogłębiał. Stosunek Francuzów do Arabów, a więc sporej części społeczeństwa, też pozostawia wiele _ do życzenia. Za parę lat zobaczymy, jak my będziemy reagować na fakt, że w Polsce, jak podkreślamy - "państwie jednolitym etnicznie", osiedlać się będzie coraz więcej cudzoziemców.

Daniel Olbrychski, szukając partnera do sztuki "Schody", powiedział mi, że zdecydował się na pana, bo chciał, by - zgodnie z tradycją - role dwóch starzejących się gejów grali twardzi, stuprocentowi faceci...

Rzeczywiście, do tej pory ani ja, ani Daniel nie graliśmy ludzi o tego typu skłonnościach. Panuje opinia, że aktorzy nie lubią grać homoseksualistów, bo gdy wypadną zbyt wiarygodnie, mogą narazić się na niewybredne uwagi i domysły. Nie miałem oporu przed przyjęciem roli homoseksualisty Wszystko zależy od scenariusza. A sztuka Charlesa Dyera jest ciekawym, zgrabnie napisanym materiałem psychologicznym. Każda rola niesie ryzyko. Przedstawienie jest przedsięwzięciem prywatnym wyprodukowanym przez Gene Gutowskiego, Daniela Olbrychskiego i Krystynę Demską. Miało premierę w Bielsku-Białej, będzie grane w warszawskim Tatrze na Woli i na wielu innych scenach w Polsce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji