Warszawa. Pożegnanie Jerzego Markuszewskiego
Był wykształciuchem pierwszej generacji - mówił o zmarłym Jerzym Markuszewskim [na zdjęciu] Adam Michnik. Wczoraj rodzina, przyjaciele, ludzie sceny i wszyscy, którym bliska była twórczość Jerzego Markuszewskiego, wspominali go jako twórcę Studenckiego Teatru Satyryków, mistrza anegdoty z puentą i przyjaciela ludzi.
Ceremonia odbyła się w Sali Pożegnań na Cmentarzu Północnym w Warszawie. Prostą trumnę otaczały wiązanki i bukiety. Z głośników płynęła muzyka jazzowa. Jarosław Abramow-Newerly nazwał Markuszewskiego największym lwem STS-u. Wspominał jego długi sweter, odwagę cywilną i olbrzymie poczucie humoru.
Adam Michnik podkreślał wierność i lojalność przyjaźni "Markusza". Mowy pożegnalne wygłosili również prof. Lech Śliwonik i Zbigniew Bujak. Wszyscy wspominali zmarłego jako osobę wyjątkową i niezwykłą.
Jerzy Markuszewski zmarł w nocy z 15 na 16 października w Warszawie. W grudniu obchodziłby 77. urodziny.
Był aktorem, autorem tekstów, legendą STS-u, dyrektorem Teatru Polskiego Radia. Na początku lat 70. stworzył w radiowej "Trójce" popularny Ilustrowany Tygodnik Rozrywkowy, który przerodził się później w Ilustrowany Magazyn Autorów.
Był reżyserem wielu spektakli teatralnych. W latach 70. działał w KOR, a w stanie wojennym był internowany. Współpracował z podziemną "Solidarnością". - Był poważnym doradcą i ekspertem - wspominał Bujak.