Artykuły

Rozpromienić świat

ANNA DYMNA opowiada o swojej wielkiej radości pomagania oraz szalonych planach na najbliższy czas. Chce dużo budować, ale także sporo grać.

Anna Dymna, by przyjechać do Kielc na przegląd twórczości osób niepełnosprawnych, musiała wstać o godzinie 5. Dopiero co była w Londynie, gdzie pomagała prowadzić aukcję na rzecz polskiej fundacji "Serce", potem poleciała do Dublina wspierać Polski Korpus Pokoju. Kilka dni wcześniej grała Klitajmestrę na festiwalu we Wrocławiu i z siekierą zakrwawiona biegała po scenie. Z Dublina pojechała do Kielc na przegląd twórczości osób niepełnosprawnych "Czacza". Z Kielc pojechała najszybciej jak mogła do Warszawy, kolejny dzień miała równie zajęty, tak samo następny.

Skąd siła?

Skąd Anna Dymna, aktorka, ale przede wszystkim osoba działająca na rzecz niepełnosprawnych bierze na to wszystko siły? - No właśnie, skąd? Sama zadaję sobie to pytanie - mówi. - To jakoś tak samo się dzieje. Czasem naprawdę nie mam kiedy spać, a i kręgosłup daje mi w kość, gdy ciągle jestem w drodze. No więc sobie czasem popłaczę i cicho ponarzekam... ale i na to nie mam na szczęście zbyt dużo czasu. Nie mogę przecież nic odłożyć, bo czekają na mnie ludzie, którzy naprawdę cierpią i mnie potrzebują. Ich uśmiech daje mi siły. Jak człowiek drugiemu daje nadzieję ,to nie może się nagle odwrócić i powiedzieć: - Dajcie spokój, dzisiaj jestem zmęczona i chcę odpocząć.

Odpowiedzialności i wrażliwości na los innych ludzi uczyła ją mama. Osoba bardzo dobra, wrażliwa. To ona zwracała uwagę, że najważniejszy jest ten drugi, przekonywała, że człowiek jest z gruntu dobry tylko czasami bywa nieszczęśliwy. -A zawód aktora sprzyja rozumieniu człowieka, bo przecież aktor musi rozumieć bohatera, którego gra - dodaje Anna Dymna. - Łatwiej mu się potem wczuć w sytuację innych, także osób niepełnosprawnych.

Jednak nawet ona przyznaje, że kiedy pierwszy raz wybrała się do domu dla niepełnosprawnych w Radwanowicach, czułe strach. - Nidy nie

miałam kontaktu z niepełnosprawnymi umysłowo. Zastanawiałam się, co ja im powiem, bo przecież oni mnie nie znają nie wiedzą kto to Anna Dymna. Ale bytem strasznie ciekawa, bo kiedyś w mądrej książce przeczytałam, że dla autora największą nagrodą był kontakt z takimi ludźmi. Dziwiłam się, bo przecież trudno się czasem z nimi rozmawia i dziwnie się zachowują. A po pięciu minutach pobytu w Radwanowicach zrozumiałam.

To jest leczenie

Osobą która ją do Radwanowic zaprosiła na spotkanie, był ksiądz Zaleski. - Sprytny Ormiaszka, zresztą tak jak moja prababcia - śmieje się a-ktorka. - Żeby mnie sprowokować i zachęcić do działania, dał mi za moje kontakty z osobami niepełnosprawnymi umysłowo Medal Brata Alberta. Ale o przywiązanie Anny Dymnej ksiądz nie musiał się martwić - wracała do Radwanowic, i to chętnie. A kiedy zobaczyła, jakie są skutki jej zajęć w teatrzyku Radwanek, zrozumiała, że to, co dla zdrowego człowieka jest przyjemnością dla osób upośledzonych umysłowo jest formą terapii. - Dzięki udziałowi w spektaklu ci ludzie czująsię potrzebni i docenieni - przekonuje aktorka. - Są tacy, jak my - aktorzy, którzy też czekamy na brawa. Oni świat pojmują uczuciami, a nie mózgiem i są autentycznie szczęśliwi, stojąc na scenie i wiedząc, że mogą się komuś przydać.

Po siedmiu latach pracy i po każdym przygotowanym spektaklu, po każdym przedstawieniu aktorka obserwuje u aktorów z Radwanka zmiany. Każdy seans działa też jak lekarstwo na tych, którzy oglądają te pełne energii i radości spektakle.

Przykład Anny Dymnej działa. Aktorka wie, że dzięki popularności,

trochędzięki temu, że jej twarz jest rozpoznawalna, łatwiej jej uzyskać pomoc, otworzyć drzwi, zaapelować do sumień. Inna sprawa, że często słyszy komentarze i pełne podejrzliwości uwagi, co chce dla siebie przy okazji u-grać. Jest to uciążliwe, ale nie to jest ważne. W tym roku naprawdę wiele osób odpisało 1 procent podatku na rzecz fundacji "Mimo wszystko".

Kolejne pomysły

A Anna Dymna nie ustaje w pomysłach. Właśnie zdobyte w bezpłatne użytkowanie ziemię nad morzem i chce wybudować tam ośrodek terapeutyczny dla niepełnosprawnych, zaczyna też budować nowoczesne warsztaty dla 200 osób pod Krakowem. Pomaga też innym - aukcja w Londynie to dowód solidarności z fundacją "Serce" ze Świdnicy, która od ośmiu lat zbiera pieniądze na remont i wyposażenie domu dla dzieci z rodzin patologicznych. Aktorka włączyła się też w pomoc dla urodzonych trzy miesiące przed terminem pięcioraczków. - Raczej nie pomagam indywidualnym osobom, ale jak zobaczyłam, co przeżywają ci rodzice, by uratować swoje dzieci, jak ojciec po pracy jedzie kilkadziesiąt kilometrów do szpitala, by noc spędzić przy dzieciach, a potem rano wraca do pracy, włączyliśmy się w to, bo takich ludzi nie można zostawić w potrzebie.

A efekty są! Uruchamiają się niezwykłe siły i dobre odruchy, co najważniejsze wśród młodych ludzi. Pięcioraczkami postanowiły się zaopiekować dzieci ze szkoły w Miechowie. Zbierają dla nich pieniądze w różny sposób: sprzedają ciasteczka, które same pieką organizują koncerty. - Trzy dziewczynki z panią nauczycielką przyjechały na chrzciny naszych maluchów, przywiozły im maskotki i poznały osobiście swoich podopiecznych. Dzieci najzwyczajniej i najpiękniej pokonują wszelkie bariery, które wciąż nas odgradzają od osób innych i niepełnosprawnych. Dla nich to jest normalne, że jak jest dziewczynka bez rąk, to zabawkę daje jej się do nóżki, a nie do rączki. To nie przeszkadza w zabawie. W szkołach też koledzy opiekują się rówieśnikami niewidomymi czy na wózkach, to jest naturalne. Dorośli odruchowo odwracają się od nieszczęścia. Chcą być młodzi, piękni i bogaci, nie chcą nawet myśleć o śmierci czy kalectwie - mówi Anna Dymna. To dla nich prowadzi telewizyjny program "Spotkajmy się". Raz w miesiącu z osobami o różnym stopniu niepełnosprawności rozmawia o życiu, nie jak psycholog, ale przyjaciel. Pyta o bardzo intymne sprawy, o których ci ludzie nie mają z kim porozmawiać.

Jak lekarstwo

A co ludziom zdrowym daje kontakt z niepełnosprawnymi? - Oni mogą stać się lekiem na nasze stresy i depresję -przekonuje aktorka. - Mają w sobie tak dużo radości. Widzę to w czasie Festiwalu Zaczarowanej Piosenki na krakowskim Rynku, a także w czasie rozmów w telewizji. To właśnie oni mówią tak piękne rzeczy o sensie życia, o tym, że trzeba cieszyć się każdąchwilą. Rozumieją co jest sensem życia tak naprawcie. Być może są wybrani do tego, by przez swoje cierpienie uruchamiać w nas dobro i uczyć radości.

Osoby bardzo chore często mówią że zostały wybrane do specjalnego, bardzo ważnego zadania.- Pamiętam Jolę, która była jak promień słońca, a siedziała na wózku sparaliżowana, niemal nie ruszała palcami i mówiła, że jest wybrana. - Co ty mówisz? - pytałam. A ona tłumaczyła, że została wybrana do tego, by inny człowiek był szczęśliwy. - Dlaczego? - pytałam, a ona wyjaśniała: Jak się ktoś na mnie popatrzy, to musi zdać sobie sprawę, jak bardzo jest szczęśliwy". Rozpłakałam się wtedy, bo rozumiałam coś. Potem słyszałam to wiele razy. I chcę zrobić projekt "Wybrani wybranym". Marzę o tym, by ludzie utalentowani, a więc wybrani przez tos do pięknego, pełnego sukcesów i sławy życia pomogli tym wybranym do cierpienia.

Trzeba pomagać z radością

Sama założyła fundację nie dlatego, by robić interesy, ale pomagać tym, których chciano skrzywdzić. Fundacja się rozwija, a razem z Anną Dymną która jest wolontariuszem, pracują inne osoby, tak jak ona oddane całym sercem sprawie. Ale tempo, w jakim żyje, jest oszałamiające. - Czasami mam wrażenie, że tego nie wytrzymam i oszaleję -przyznaje aktorka. - W ciągu ostatniego tygodnia robiłam tyle, że czuję się jakby minął miesiąc. Ale wiem jak trzeba pomagać: z radością! I dlatego kolorem mojej fundacji jest jasnozielony. A czasami zajmujemy się tak dramatycznymi sprawami, że trzeba patrzeć na to zielone, żeby się nie załamać. I próbować rozjaśnić świat. Chociaż troszeczkę.

Efekty zawrotnego tempa życia to papierosy. - Nie paliłam kilkanaście lat, ale miałam takie kłopoty, że\ znowu zaczęłam i muszę je ograniczyć - mówi aktorka. Już wie, że papierosów nie da się rzucić z dnia na dzień, dlatego dyscyplinuje się i pozwala na kilka sztuk dziennie.

W wolnym czasie

Stara się odpoczywać. Czasami. - Byłem w Hiszpanii na wakacjach, żurawinówkę nastawiłam, pigwówkę nastawiłam, żurawiny z miodem zrobiłam, zaraz nastawię gruszkówkę i przeciery z jabłek zrobię - wylicza. - Codziennie wstaję około 6. Bo muszę mieć czas na gimnastykę. Przecież mam chory kręgosłup. A nie umiem jeszcze gimnastykować się w pociągu. Wciąż jeżdżę do stolicy. Tam załatwia się przecież wszystkie ważne sprawy. A tu trzeba pisać "Małego księcia", kolejną sztukę dla moich aktorów z Radwanka. Studentów mam dwa razy więcej niż w tamtym roku, robimy razem Mrożka. I zaczynam zaraz film, mam właśnie przymiarki kostiumów. Będzie to serial 13-odcinkowy, temat mnie bardzo zainteresował, więc się z radością zgodziłam, ale za wcześnie, by mówić o szczegółach. Cieszę się, bo znów spotkam się na planie z moim kochanym reżyserem Maćkiem Wojtyszką Za kilkanaście dni otwieram dziewiętnasty już w Polsce Salon Poezji. Tym razem w Komorowie. Będę czytała wiersze księdza Jana Twardowskiego z Jurkiem Radziwiłowiczem. Nie mogę się doczekać. Wiec co tu mówić o zmęczeniu? Mam zresztą w domu świetnych, mruczących terapeutów. Pogłaszczę sobie wieczorem rude lub czarne futerko i wszystkie stresy i napięcia mijają.

***

Anna Dymna

Aktorka, absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, a od 1990 roku także wykładowca tej uczelni. Od 1973 roku związana z krakowskim Starym Teatrem. Jeszcze w trakcie studiów została żoną Wiesława Dymnego. Po jego tragicznej śmierci, 12 lutego 1978 roku, ponownie wyszła za mąż, za Zbigniewa Szotę, z którym ma syna Michała, a potem za Krzysztofa Orzechowskiego.

Myśl

Czesław Miłosz po obejrzeniu kilku programów "Anna Dymna Spotkajmy się"powiedział: - Ja potrzebowałem 90 lat, by dojść do tego, o czym mówią pani rozmówcy.

Jej pasja

Znana z działalności charytatywnej, zaangażowana w akcje wspomagające stowarzyszenia i organizacje osób niepełnosprawnych. Prowadzi w telewizji publicznej cykl comiesięcznych programów na temat integracji osób zdrowych i niepełnosprawnych "Anna Dymna Spotkajmy się". Założycielka fundacji "Mimo wszystko ", Od 2002 roku prowadzi odbywający się w niedzielne przedpołudnia Krakowski Salon Poezji w Teatrze imienia Juliusza Słowackiego.

Pomóc i nagłośnić

- Wiadomo, że z Fundacją " Mimo wszystko " nie zbawię świata, ale może uda nam się komuś pomóc czy nagłośnić pewne tematy. Ludzie słuchają z ciekawości, co mówi starsza o kilkadziesiąt lat Ania Pawlaczka czy Marysia Wilczurówna, więc przemycam różne trudne problemy, o których ludzie zazwyczaj niechętnie słuchają - mówi Anna Dymna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji