Artykuły

Być jak Callas

W Teatrze Muzycznym w Łodzi odbyła się premiera "Być jak Callas", oryginalne zdarzenie artystyczne, w którym Callas jest co prawda zbyt mało, ale za to są świetni soliści tego teatru, udowadniający, że potrafią nie tylko dobrze śpiewać, ale i z nerwem scenicznym grać. Rozmowa z Ziemowitem Wojtczakiem i Jolantą Gzellą.

DUŻE WYZWANIE

Rozmowa z ZIEMOWITEM WOJTCZAKIEM

Ziemowit Wojtczak, 16 lat na scenie, około 50 ról w dorobku, kilkaset recitali pie-śniarskich na estradzie, nagrody, wyróżnienia w konkursach. Specjalizuje się w wykonawstwie pieśni artystycznej i liryce wokalnej. Nagrał dwie CD. Jest autorem książki o sztuce pieśniarskiej, recenzentem płytowym i doktorem habilitowanym

Jak czuje się pan w roli emerytowanego śpiewaka?

- Dosyć dwojako. Z jednej strony rola Sergia stanowiła duże wyzwanie aktorskie, ale także wokalne, bo musiałem poskromić swój jeszcze młodzieńczy temperament i zapał oraz zwolnić pewne akcje na scenie, z drugiej strony pomyślałem, jaki sam będę za 10 lat jako emerytowany śpiewak.

Sergio jest przykładem śpiewaka, który nie potrafi przestać śpiewać?

- Tak, o śpiewaniu myśli nawet w domu spokojnej starości i to on jest najbardziej aktywny spośród' wszystkich pensjonariuszy. To Sergio jest sprawcą tego całego zamieszania, to on zorganizował koncert pamięci 30. rocznicy śmierci Marii Callas i gdy zauważa, że to się trochę rozsypuje, wymyka spod kontroli, załamuje się, ale szybko zbiera siły, żeby udowodnić, że to on jest głównym animatorem.

"Być jak Callas" jest zrealizowana w specyficznej konwencji scenicznej. Czy ona panu odpowiada?

- Na początku było trudno przyzwyczaić się do braku sceny i widowni (w teatrze jest wielki remont), ale później zaakceptowałem tak bliski, bezpośredni kontakt z publicznością. Wspólnie z reżyserem Tomaszem Koniną znaleźliśmy złoty środek, który pozwolił, żeby spektakl był nie tylko jego projektem autorskim, ale także wszystkich występujących w nim artystów.

Jakie miejsce wśród pana ulubionych śpiewaczek zajmuje Maria Callas?

- Jest wiele śpiewaczek, które podziwiam i wiele, które zasługują na miano tych największych. Callas to pewna epoka opery, to śpiewaczka, która wyzna; czyła nowe kierunki w dramaturgii operowej, stanowiła standardy pojmowania opery jako dzieła scenicznego i integracji sztuki aktorskiej ze śpiewem. Miała głos o niezwykle elastycznej barwie, bo w zależności jaką partię kreowała, to dopasowywała do niej odpowiednią barwę i sposób artykulacji. Śpiew traktowała jako jeden ze środków wyrazu dla przekazania prawdy o danej postaci.

Jest pan także pedagogiem śpiewu. Jak odbiera pan metody profesor Callas, bo prowadziła także kursy mistrzowskie?

- Maria Callas z całą bezwzględnością odsłaniała u młodych ludzi ich wady, ale i uwypuklała zalety. Potrafiła bezbłędnie ocenić, przydatność młodych ludzi do zawodu, kierując się ich ekspresją.

W ubiegłym roku uzyskał pan stopień naukowy doktora habilitowanego sztuki Teraz profesura?

- Taka jest akademicka kolej rzeczy. W tym roku wygrałem konkurs na stanowiska profesora na Wydziale Wokalno-Aktorskim AM w Łodzi. Czekam na zatwierdzenie przez Senat uczelni.

***

Z PRZYMRUŻENIEM OKA

Rozmowa z JOLANTĄ GZELLĄ

Jolanta Gzella, 15 lat na scenie Teatru Muzycznego w Łodzi, dziesiątki kreacji wokalno-aktorskich, współpracuje z innymi teatrami operowymi i operetkowymi, gość estrad filharmonicznych. Jest adiunktem na Wydziale Wokalno-Aktorskim AM w Łodzi.

Jak czuje się pani w roli emerytowanej śpiewaczki Margareth?

- Znakomicie, bo w tej roli wcale nie jestem pełna smutku, czy pozbawiona werwy i nadziei, przeciwnie, moja postać jest pełna temperamentu i ekspresji. Gram emerytowaną śpiewaczkę z przymrużeniem oka.

Czy właśnie tak wyobraża pani siebie w przyszłości?

- Na emeryturze wyobrażam sobie siebie jako osobę pełną energii i spełniającą dalej swoje marzenia. A ponieważ jestem także pedagogiem śpiewu w Akademii Muzycznej, to moja dalsza przyszłość jawi mi się poprzez moich studentów. To naturalne przedłużenie naszej aktywności.

A co z pretensjami do dalszego śpiewania?

- Raczej z pokorą do śpiewania. Mam dużą świadomość tego, na co mogę sobie pozwolić, a czego robić już nie powinnam. Jeżeli będę czuła, że nie śpiewam dobrze, zaprzestanę.

Jaka jest Margareth?

- Bardzo optymistyczna i trochę zakręcona, zresztą jak wszyscy artyści.

Jak czuje się pani w takiej nietypowej konwencji scenicznej?

- Konwencja jest rzeczywiście nietypowa, dla nas zupełnie nowa. Większość powierzonego materiału musiała być przez nas improwizowana i dawała inną możliwość realizowania się. Reżyser Tomasz Konina daje dużo swobody śpiewakom. On nas inspiruje, a my się temu poddajemy i wykazujemy chęć pokazywania naszych, czasami ukrytych możliwości.

Callas należy do pani ulubionych śpiewaczek?

- Callas jest moją ulubioną śpiewaczką, spośród innych, równie znakomitych wyróżniała ją charyzma, którą przykuwała uwagę wszystkich. Dla mnie to jest najważniejsze w artyście. Kocham charyzmatycznych artystów z duszą.

A ze współczesnych śpiewaczek?

- Kocham Teresę Żylis-Garę, która zawsze mnie inspirowała, dodawała skrzydeł. Lubię też Stefanię Toczyską, Teresę Berganzę i Marylin Horn.

Co stara się pani przekazać swoim studentom w Akademii Muzycznej?

- Oprócz podstaw warsztatowych, strasznie ważna jest dla mnie psychologiczna praca ze studentem. Wspieram rozwój ich indywidualności, bo dla mnie każdy student jest indywidualnością, do której nie wkraczam intensywnie. Cenię ich inność. Doradzam, żeby mierzyli swoje siły i zamiary według wrodzonych zdolności i obiektywnych możliwości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji