Artykuły

Róże, lampiony, ogrody, salony

"Hrabina Marica" w reż. Daniela Kustosika w Teatrze Wielkim w Łodzi. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Gdy "pospolitość skrzeczy", nie ma nic lepszego jak kojący plaster z iluzji. Hrabiowie, księżne, przepych i do tego Cyganie, co to grają i tańczą... Operetka wymościła sobie miejsce na operowych scenach, ale każdym pojawieniem się budzi nadzieję, że tutaj nabierze wyjątkowego smaku oraz interpretacyjnej klasy.

Do Teatru Wielkiego wkroczyła właśnie "Hrabina Marica" Emmericha Kalmana. "Klasa" jest jednak mocno podejrzana.

Dama uciekająca od adoratorów dybiących na jej fortunę, szlachetny hrabia udający rządcę, by zabezpieczyć byt siostrze, baron wplątany w uczuciowo-finansową intrygę, wiedeńskie maniery i sielskie życie w dobrach Maricy - to wszystko brzmi jak bajka, ale trzeba ją pięknie opowiedzieć. Tymczasem reżyser Daniel Kustosik po prostu "po bożemu" przedstawia libretto, co można by nawet uznać za zaletę, gdyby przyjąć, że operetka jest i ma pozostać stara.

Do tego scena zaopatrzona została we wszystko chyba, czym można udekorować wszelkie operetki świata. Takiego natłoku dekoracyjnego wyposażenia Teatr Wielki nie pamięta - zwisają kwiatowe kule, świeci rozmaitość lamp, jest ganek i Cyganka, kuta brama, a w oddali fontanna i jeszcze salon z białym fortepianem, regałami pełnymi książek oraz gęsie pióro i telefon. Nie było tylko pawia, który mógłby wkroczyć rozpostarłszy ogon, ale to chyba dlatego, że w myśl przesądów szczęścia on nie przynosi, a tu wszystko miało odpowiadać na pytanie: "gdzie mieszka miłość"? Do tego suknie jak ze starego operetkowego kufra oraz z szafy po sylwestrowym balu. Ale publiczności to się chyba podobało, skoro autorkę scenografii Annę Bobrowską-Ekiert nagrodziła brawami przy otwartej kurtynie.

W tytułowej partii urok roztaczała Małgorzata Kulińska. Rządcą Tassilo, czyli hrabią incognito, był Krzysztof Marciniak. Ta para (celnie dobrana!) zaprezentowała się efektownie. Szczególnie podkreślić trzeba uczuciowe duety. Nastroju tajemniczości w cygańskiej wróżbie miłosnej grze dodała Mina - Małgorzata Borowik. Rolę Lizy, siostry Tassila, niezbędnym wdziękiem ozdobiła Patrycja Krzeszowska. Faworytem widowni stał się Andrzej Kostrzewski jako baron Koloman Żupan - stworzył tak barwną postać, wniósł tyle zabawy, że zasłużenie stał się bohaterem wieczoru.

Popisy wokalne, niestety bezbarwnie i nazbyt ilustracyjnie, wspierała muzyka. Trudno było rozpoznać klasę orkiestry Teatru Wielkiego występującej tutaj pod batutą Jacka Pawełczyka (dyrygent Teatru Muzycznego w Poznaniu). Uznanie należy się autorowi choreografii Grzegorzowi Kawalcowi, za którego sprawą zarówno balet, jak i soliści oraz chór prezentują się we wciąż nowych, miłych dla oka układach tanecznych. Za to mikrofonowe "uzbrojenie" wykonawców i sceny uznać trzeba za klęskę - szkodziło zarówno wokalnym popisom, jak i podawaniu słowa. Pozostaje też mieć nadzieję, że podczas kolejnych spektakli znacznie mniej pracy będzie miała suflerka, a tekstu, który muszą umieć soliści, mało nie jest. Inscenizacji wad nie brakuje, kicz kapie, ale "Hrabina Marica" swój operetkowy szyk zachowała!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji