Artykuły

Fredrę miał we krwi

- Obudzony w nocy mówił Fredrę na pamięć - JERZEGO LESZCZYŃSKIEGO wspomina Witold Sadowy.

"To wielki pan i wielki artysta. Piękna postura, wykwintne maniery, wielka kultura i elegancja, której się już dziś nie spotyka. Pochodził ze znakomitej rodziny aktorskiej. Jego ojciec to wielki Bolesław Leszczyński - artysta, o którym opowiadano legendy. Matka ze słynnego rodu Rapackich, podobnie wielka artystka jak i jej mąż - Honorata Leszczyńska. Był więc pan Jerzy wnukiem wielkiego Wincentego Rapackiego. Po dziadku i rodzicach odziedziczył ogromny talent, który błyszczał najpiękniejszym blaskiem. Grał w swoim życiu tak wiele ról, że nie potrafił ich zliczyć. Uważano go za aktora fredrowskiego. Nikt bowiem nie znał lepiej Fredry jak on i nikt piękniej nie mówił Fredrowskiego wiersza. Fredrę miał we krwi. W licznych wywiadach wspominał, że Zemstę znał wcześniej niż pacierz, a wiersze Fredrowskie plątały się mu z modlitwą. Obudzony w nocy mówił Fredrę na pamięć. Debiutował na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie w roku 1902 i związany był z tym teatrem do roku 1912. Jego dyrektorami byli Józef Kotarbiński i Ludwik Solski. Grał Wysockiego w Nocy listopadowej Stanisława Wyspiańskiego, Muleja w Księciu Niezłomnym Juliusza Słowackiego, Zbyszka w Moralności pani Dulskiej Gabrieli Zapolskiej i Fikalskiego w Domu otwartym Michała Bałuckiego. Był Guciem w Ślubach panieńskich Aleksandra Fredry, panem Młodym w Weselu Stanisława Wyspiańskiego, Markiem Antoniuszem w Juliuszu Cezarze Szekspira i Koriolanem a także Petrucciem w Poskromieniu złośnicy i Figarem w Weselu Figara. Grywał w licznych komediach i farsach francuskich. Za rolę Cyrana de Bergerac otrzymał Francuską Legię Honorową. Grał w niemalże wszystkich sztukach Aleksandra Fredry. Uważał się za tradycjonalistę. Sprzeciwiał się wszelkim zmianom dokonywanym wbrew intencjom autora. Zawsze powtarzał, że - tradycja to rzecz wielka. Bez niej nic nowego, doskonałego się nie stworzy. Nie należy odrzucać tradycji jak zmurszałego balastu, niegodnego pamięci i kultywowania... Ciekawe, co by dziś powiedział, widząc, jak reżyserzy bezkarnie bezczeszczą i zmieniają myśl autora? Pamiętam, jak kiedyś zjawił się na próbie Ślubów panieńskich w Teatrze Rozmaitości reżyserowanych przez Marię Wiercińską, a było to w 1953 r. W przedstawieniu tym Panią Dobrojską grała jego żona Irena Renard. Chodziło oto, że Wiercińska wprowadziła na scenę młodego Jana, twierdząc, wbrew intencji

Fredry, że Jan jest rówieśnikiem Gucia. Leszczyński szalał z oburzenia, a na koniec rzucił swoje słynne zdanie: - Czas umierać. Grałem wtedy Albina w tym spektaklu. Kiedy po próbie zaprosił mnie na obiad do eleganckiej restauracji, nie mógł się uspokoić i powtarzał wielokrotnie: - Mysza zwariowała, bo tak nazywano panią Marię. Dziś pewnie padłby trupem, widząc, co się wyrabia z klasyką. W 1913 r. przyjechał do Warszawy na zaproszenie dyr. Arnolda Szyfmana do Teatru Polskiego, który otwierał swoje podwoje. Od 1925 r. był czołowym aktorem Teatru Narodowego. W latach 30. jako młody chłopak widziałem Jerzego Leszczyńskiego po raz pierwszy na tej scenie grającego Cześnika w Zemście Fredry, w reżyserii Juliusza Osterwy z plejadą wielkich

gwiazd. Józef Węgrzyn grał Rejenta Milczka, Mieczysława Ćwiklińska - Podstolinę, Papkina - Mariusz Maszyński, Dyndalskiego - Ludwik Solski, Klarę - Karolina Lubieńska, a Wacława - Jerzy Roland. Cóż to było za przedstawienie.

Do dzisiaj mam je w pamięci. Po wojnie rozpoczynał przerwaną karierę znowu od Krakowa, przypominając swoje głośne przedwojenne role -Cześnika i Papkina. Gucia nie mógł już grać ze względu na wiek. Warszawa zobaczyła go

po raz pierwszy w Teatrze Rozmaitości w roku 1949. Zaproszony przez dyr. Dobiesława Damięckiego zjechał do stolicy, aby objąć rolę Cześnika w Zemście Fredry i Króla Jana Kazimierza w Mazepie Juliusza Słowackiego. Amelię grała Zofia Rysiówna, a Zbigniewa Adam Hanuszkiewicz. Pamiętam te przedstawienia i wspaniałe role Pana Jerzego.

Z Rozmaitości przeniósł się do Polskiego. Tam w 1952 r. świętował swoje 50-lecie pracy artystycznej, grając Łęckiego w Lalce B. Prusa. Pamiętam go także jako przepysznego Wistowskiego w Grubych rybach Bałuckiego z udziałem Ludwika Solskiego. To, że mogłem przebywać w towarzystwie Jerzego Leszczyńskiego, zawdzięczałem jego żonie Irenie Renard, z którą grałem w Ślubach panieńskich, ciesząc się jej sympatią - co dla młodego człowieka stawiającego pierwsze kroki w zawodzie było rzeczą niecodzienną. Zwłaszcza że panowała wówczas hierarchia i każdy musiał znać swoje miejsce. Jerzy Leszczyński był po imieniu ze swoim garderobianym, ale garderobiany pamiętał, że jest tylko garderobianym wielkiego Jerzego Leszczyńskiego i nie może sobie pozwolić na poufałość. To chyba dobrze, bo wszyscy szanowali się wzajemnie i były prawdziwe autorytety. Bywałem częstym gościem w domu państwa

Leszczyńskich, słuchając opowieści Pana Jerzego o dawnym teatrze.

Czarujący, dowcipny, zżymał się często na czasy, w których przyszło mu żyć. Nie znosił prostactwa i chamstwa. Nie znosił także miernoty i partactwa. Lubił dobrze zjeść i znakomicie się ubierać.

Już wówczas ubolewał, że młodzi aktorzy nie czują epoki, nie potrafią mówić wiersza i że wszystko staje się coraz bardziej szare i nieciekawe. Lubił młodzież i starał się jej pomagać. Uczył szacunku i poszanowania dla przeszłości. Zajmował się także reżyserią i pracą pedagogiczną, ale przede wszystkim aktorstwo dawało

mu siłę i radość. Dla Polskiego Radia wyreżyserował wiele sztuk. Raz nawet zaprosił mnie do zagrania Biondella w Poskromieniu złośnicy Szekspira. Sam objął rolę Petruccia. Katarzynie użyczyła głosu Nina Andrycz, a Biance - Elżbieta Barszczewska. Miałem wtedy okazję patrzeć, jak pracuje z aktorami, jak angażuje się i spala wewnętrznie, aby wszystko zapięte było na ostatni guzik, aby nie było w tym amatorszczyzny, którą się po prostu brzydził.

Po wojnie raz tylko wystąpił w filmie w reżyserii Aleksandra Forda Ulica Graniczna. Grał dr. Białka. Zmarł 9 lipca 1959 roku. W tym roku minęło 45 lat od chwili, kiedy nas opuścił. Najwyższa więc pora, aby przypomnieć tego wielkiego aktora, którego nazwisko na zawsze weszło do historii polskiego teatru".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji