Artykuły

Zanim wrócą Dziady

W listopadzie 1967 roku odbyła się teatralna premiera, która - jak żadna inna zaważyła na polskich losach. "Dziady" Adama Mickiewicza przygotowywano na 50. rocznicę bolszewickiej rewolucji, czyli na 7 listopada (w PRL sowiecką rewolucję nazywano "październikową" według wschodniego kalendarza), jednak problemy z cenzurą sprawiły, że premiera odbyła się dopiero 25 listopada - pisze Ryszard Terlecki w Dzienniku Polskim.

Wybory za nami, opada bitewny kurz i bledną polityczne emocje. Zanim na nowo rozgorzeją spory wokół pierwszych dokonań nowego rządu, warto poświęcić chwilę historycznej refleksji i wspomnieć o wydarzeniu, którego trzydziesta rocznica mija niezauważona przez media. W listopadzie 1967 roku odbyła się teatralna premiera, która - jak żadna inna zaważyła na polskich losach.

"Dziady" Adama Mickiewicza przygotowywano na 50. rocznicę bolszewickiej rewolucji, czyli na 7 listopada (w PRL sowiecką rewolucję nazywano "październikową" według wschodniego kalendarza), jednak problemy z cenzurą sprawiły, że premiera odbyła się dopiero 25 listopada. Spektakl w reżyserii Kazimierza Dejmka i z Gustawem Holoubkiem w roli Konrada został entuzjastycznie przyjęty przez publiczność. Tego wieczoru klaskali nawet Zenon Kliszko, osoba numer dwa gomułkowskiego reżimu, oraz Marian Spychalski, minister obrony. Jak zapisał jeden z obecnych, po przedstawieniu trwała "długa, burzliwa owacja, chyba największa po wojnie". Na następny spektakl zaproszono grupę sowieckich literatów, planowano też wystawić "Dziady" w Moskwie, gdzie w dzienniku "Prawda" ukazała się pochlebna opinia.

Tymczasem - ku zaskoczeniu autorów przedstawienia - wokół spektaklu zaczęła narastać atmosfera skandalu. Kierownictwo PZPR uznało, że wymowa dzieła jest antyrosyjska, a tym samym "antyradziecka". Cenzura zatrzymała pozytywne recenzje, a po Warszawie rozeszła się pogłoska, że sowiecka ambasada zażądała zawieszenia przedstawień. "Dziady" nadal grano przy kompletach publiczności, ale teraz aktorów oklaskiwano już po każdej kwestii, uznawanej za krytyczną wobec Rosji. Gomułka na przyjęciu dla działaczy kultury powiedział, że "wbito nóż w plecy przyjaźni polsko-radzieckiej". W połowie stycznia zawiadomiono Dejmka, że ostatnie przedstawienie odbędzie się 30 stycznia.

Dalsze wydarzenia są znane: demonstracja po ostatnim spektaklu, protesty literatów, 8 marca wiec na Uniwersytecie Warszawskim i fala studenckich protestów, ponadto antysemicka kampania, która wyrządziła Polsce wiele szkody, a w sierpniu haniebny udział PRL w wojskowej interwencji w Czechosłowacji. Kryzys zachwiał reżimem, chociaż tym razem Gomułka zdołał utrzymać się przy władzy.

W PRL-u kultura wielokrotnie stawała się ostatnią linią obrony przed postępującą sowietyzacją. Tak było, gdy rozgłośnia "Wolna Europa" i paryski miesięcznik "Kultura" kształtowały niezależną opinię publiczną, gdy w 1964 roku przeciwko cenzurze protestowali pisarze i uczeni, gdy po 1976 roku wielu twórców wspierało działania opozycji.

Po doświadczeniach minionego półwiecza warto zapytać, czy łatwiej o wybitne działa, gdy kultura zmuszona jest walczyć o prawo głosu? Czy w suwerennym i demokratycznym kraju kultura zniża swój lot do małych i przyziemnych potrzeb? I jak znów sprawić, aby Polska była dumna z wielkich dzieł: przedstawień, filmów, wystaw, książek? Rocznica spektaklu "Dziadów", który okazał się detonatorem wielkich zmian, to odpowiednia okazja do zadania tych pytań.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji