Artykuły

Kicz w gejowskim sosie

Premierę opery Albana Berga "Wozzeck" w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie poprzedziły trzy skandale. Była afera majtkowa, bo odtwórca głównej roli na próbie zdjął slipki. Ujawniono też konflikt między dyrektorami tej sceny. Trzeci skandal to reklama spektaklu wykorzystująca perwersyjnie wizerunki dzieci, choć nie mają one wiele wspólnego z ideą dzieła. Skandale jednak pomogły, bo o "Wozzecku" się mówi więcej, niż na to zasługuje. Samo przedstawienie jest nudne, męczące i niesmaczne. Żałosnym kiczem stała się scenografia i kostiumy

Małgorzaty Szczęśniak. Nie wiadomo na przykład, po co w kawiarni pojawiają się dwie Myszki Miki, wiadomo natomiast, że rząd pisuarów, w których panowie zbiorowo załatwiają tzw. małą potrzebę, ma przybliżać publiczności kulturę gejowską - choć główny bohater Wozzeck do mniejszości seksualnej się nie zaliczał. Inne pomysły reżysera Krzysztofa Warlikowskiego wydają się mętne. Błędem okazało się również zlikwidowanie przerw między aktami. Muzyka Berga płynąca ciurkiem przez dwie godziny nuży nawet pod dyrekcją Jacka Kaspszyka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji