Artykuły

Sukces prapremiery

"Ragtime" w reż. Marii Sartovej w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Pisze Monika Foltyn w Nowinach Gliwickich.

Trzy godziny to niewiele, by pokazać narodziny współczesnej Ameryki. Ale reżyser Maria Sartova ("Hello, Dolly!", "42nd Street") poradziła sobie z tym doskonale. Być może, to właśnie ograniczenie czasowe wpłynęło na niezwykłą spójność, dynamikę i ekspresję spektaklu. "Ragtime" to kilkuwątkowa opowieść o radościach i przede wszystkim rozczarowaniach rzeczywistością w wyśnionej Ameryce, gdzie życie miało być proste i pełne łatwych sukcesów. "Ragtime" jest szybkim i celnym obrazem najbardziej charakterystycznych przedstawicieli amerykańskiego społeczeństwa. To historia Tateh - żydowskiego imigranta z Europy Wschodniej, ciemnoskórego, przemocą walczącego o sprawiedliwość pianisty - Coalhouse Walkera Jr. i anarchistki Gemmy Goldman. Z drugiej strony jest zamożna rodzina białych przedsiębiorców i sławy ówczesnych amerykańskich gazet, jak prestigitator Harry Houdini i gwiazda wodewilu Evelyn Nesbit. Są też trybiki w fabryce Forda, ciemne dzielnice, początki nowoczesnej cywilizacji, a także nieporozumienia na tle rasowym i narodziny terroru.

Zespół współpracujący przy tworzeniu dzieła "Ragtime" - reżyser (Maria Sartova), choreograf (Elena Bogdanovich), kierownik muzyczny (Tomasz Biernacki), odpowiedzialni za dekoracje Marcel Sławiński i kostiumy - Magdalena Tesławska, a przede wszystkim muzycy i aktorzy przekazali widzom mocną mieszankę uczuć związanych z nędzą i bogactwem, a także miłością i spowodowaną jej utratą nienawiścią. Pokazali wzloty i upadki składające się na inne dzieło - życie człowieka. Trudno byłoby przekazać te wszystkie emocje bez muzyki. Bez śpiewu. Bez Oksany Pryjmak, która wystąpiła w podwójnej roli - mruczącej "a oui" Ewelin Nesbit i rozdzierającej serce historią swojego życia i głosem Sahar. Doskonała charakteryzacja, wcielająca tę piękną i niewątpliwie uzdolnioną aktorkę raz w niedostępną gwiazdę wodewilu, a następnie w czarnoskórą, naznaczoną przez los kobietę, sprawiła, że bliższe przyjrzenie się kobiecie-kameleonowi z perfekcyjną dykcją było możliwe dopiero w niedzielę - podczas XXV Spotkania Krakowskiego Salonu Poezji w Gliwicach, które GTM, dopełniając weekendu z amerykańską sztuką, zorganizował w duchu poezji nowego kontynentu. Poezje amerykańskich twórców, m.in. Emily Dickinson i Edgara Poe czytał również Kamil Kulda, młody, zdolny aktor, odtwórca doskonałej roli młodszego brata w musicalu "Ragtime". Niedzielne południe uświetnił mocny, czarny głos Alicji Ilewicz-Mikołajczyk, której na fortepianie akompaniował Krzysztof Solik. Gospodarzem salonu był znany z erudycji Paweł Gabara, dyrektor, nie bójmy się tego słowa - Naszego Teatru. Autor zamieszczonej w "The New York Limes" recenzji "Ragtime" napisał, że "ten musical powalił na kolana broadwayowską publiczność i pogrążył ją w niekłamanym dla niego uwielbieniu". Gliwicka publiczność natomiast powstała z foteli i dała długi koncert owacji na stojąco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji