Artykuły

Warszawa. Czary Jandy i Cywińskiej

Już jutro dwie ważne premiery teatralne w stolicy - Cywińska kusi polityką, Janda stawia na kobiety.

Ta ponura historia zaczęła się wczesną wiosną Roku Pańskiego 1692 w Nowej Anglii, dwieście lat po tym, jak Kolumb odkrył Amerykę dla europejskich kolonizatorów. Surowa, ultrareligijna społeczność maleńkiego miasteczka zostaje zelektryzowana plotką, że jedenastoletnią córkę miejscowego pastora opętał diabeł.

A konkretnie, przebiegły demon posłużył się wysłanniczką: żebraczką Sarą Goods, która, niczym rasowa czarownica, doprowadziła nieszczęsną Abigail do konwulsji, spazmów, gadania niezrozumiałymi językami i kompletnej niepoczytalności.

Opętanie, które dziś psychiatrzy uznaliby najpewniej za przypadek załamania nerwowego, błyskawicznie zaczęło się szerzyć. Histeria opanowywała kolejne niewiasty, aż w końcu lokalna władza postanowiła rozprawić się z demonem w drodze procesowej. I tak oto, niespełna pół roku później, blisko stu obywatelom miasteczka Salem postawiono zarzut o czarnoksięstwo. W efekcie powieszono 13 kobiet i siedmiu mężczyzn.

Skandaliczny proces sprzed wieków w 1952 r. wziął na warsztat wybitny dramaturg Arthur Miller, który w procesie z Salem ujrzał pierwowzór polowania na komunistów, które akurat rozpętał w powojennej Ameryce republikański senator Joseph R. McCarthy. I dokładnie ta paralela skłoniła reżyserkę Izabelę Cywińską do wystawienia sztuki Millera na deskach stołecznego Teatru Powszechnego (premiera jutro). Bo jak twierdzi Cywińska, tekst amerykańskiego dramaturga jest uniwersalny. Pasuje do każdego czasu, w którym demokracja jest zagrożona. Według niej tak było w czasach McCarthy'ego i dokładnie tę samą przygodę Polsce zafundowali w minionych dwóch latach bracia Kaczyńscy.

Wprawdzie pod rządami bliźniaków nikt nie zawisł na szubienicy, ale część autorytetów upatrywała w ich postępkach realnego zagrożenia swobód obywatelskich. Tak czy owak, Cywińska spóźniła się nieco ze swoim artystycznym komentarzem, chyba że PiS niebawem znów sięgnie po władzę. I wtedy sztuka będzie jak znalazł.

Na razie pozostaje się cieszyć, że dramat Millera w inscenizacji Cywińskiej zaoferuje nam coś ponad doraźną manifestację politycznych przekonań reżyserki. Według artystki "Czarownice z Salem" obfitują w moc innych ważkich wątków. Mamy tu analizę instrumentalnego traktowania religii, pokaźną dawkę erotyzmu, a przede wszystkim wystrzałową intrygę kryminalną.

Sukces murowany? Ano, okaże się. Bo na ten sam piątkowy wieczór premierę zapowiedziała Krystyna Janda, która w swoim prywatnym teatrze Polonia wyreżyserowała inny hit z importu. "Kobiety w sytuacji krytycznej" Australijki Joanny Murray-Smith to pełna zgryźliwego humoru opowieść o rozterkach współczesnych czarownic. Bo wszystkie bohaterki dramatu (przyszła małżonka, znużona młoda matka, samotna wdowa, porzucona przez swojego faceta miłośniczka kaktusów i piosenkarka) chcą odczarować swój mdły los. Z oryginalnego tekstu sztuki, który zawiera 25 monologów, Janda wyłuskała pięć najbardziej odpowiednich dla polskiej i żeńskiej publiczności, na którą najbardziej stawia.

Mało tego: według zaleceń autorki reżyserka poprosiła odtwórczynie głównych ról (m.in. Dorota Pomykała, Maria Seweryn i Lidia Stanisławska) o wzbogacenie tekstu osobistymi zwierzeniami. Spektakl pokazywany będzie na małej scenie Polonii, która w zamyśle Jandy ma stać się trybuną kobiecej wrażliwości. Bez feministycznego zadęcia. "Śmiejcie się z siebie, z was-matek, was-żon, kochanek, koleżanek!" - zaprasza Janda. Ufamy, że widownia będzie oczarowana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji