Artykuły

Wielka sława to żart

- Pomimo 60. roku życia jestem więc młodym reżyserem. Zaczyna mi się też podobać to, co jest niebezpieczne, bo do tej pory zajmowałem się głównie choreografią i ruchem scenicznym - mówi EMIL WESOŁOWSKI, reżyser "Barona Cygańskiego" w Operze Bałtyckiej.

Katarzyna Chmura: Jak Pan sądzi dlaczego dyrektor Włodzimierz Nawotka wybrał na ostatnią premierę w swojej karierze ,,Barona Cygańskiego" w pańskiej realizacji?

Emil Wesołowski: Myślę, że ze względu na słynną arię - ,,Wielka sława to żart", bo tak to już jest z naszymi karierami. Nie wiem natomiast, dlaczego zdecydował się powierzyć tę realizację mnie. Myślę, że uważał, że lepiej, żeby to robił ktoś, kto zajmuje się również choreografią.

Jest to druga pełna realizacja przedstawienia operowego w pana karierze.

- Tak. Pół roku temu reżyserowałem w Teatrze Wielkim w Poznaniu ,,Straszny Dwór" Moniuszki. Pomimo 60. roku życia jestem więc młodym reżyserem. Zaczyna mi się też podobać to, co jest niebezpieczne, bo do tej pory zajmowałem się głównie choreografią i ruchem scenicznym.

Jak się Pan odnajduje w gatunku operetki, zwanej pobłażliwie ,,młodszą siostrą opery", czy też ,,podkasaną muzą"?

- Kiedy odchodziłem jako artysta z Polskiego Teatru Tańca po trzynastu latach pracy z Conradem Drzewieckim, koledzy i dyrektor mieli do mnie żal. Ja jednak nie mogłem dłużej z nim pracować, ponieważ miałem już ,,garb Drzewieckiego" na plecach. Na koniec usłyszałem od garderobianego taki tekst: ,,Ty i tak skończysz w operetce". Powiedział to jako rodzaj przekleństwa. Więc może rzeczywiście skończę w operetce. Jednak gros publiczności kocha ten gatunek i ja również uważam, że operetka ma wiele walorów. Przede wszystkim muzykę, którą wynosi się z teatru, ma się ją w głowie, w sercu, nuci i śpiewa. Bo nawet ci, którzy nie są miłośnikami operetki znają takie tematy, jak właśnie ,,Wielka sława ", czy ,,Kto ślub wam dał", "Walc skarbów", bo są to szlagiery muzyczne. Ja w swojej inscenizacji jeszcze dołożyłem dwa tańce węgierskie Brahmsa, żeby wzbogacić to przedstawienie, więc myślę, że publiczność będzie zadowolona. ,,Baron Cygański" jest jednak bardziej operą buffo, niż operetką.

Jaka będzie Pana realizacja ,,Barona Cygańskiego"?

- Chciałem zrealizować go tak, żeby szeregowy widz był zadowolony, więc zrobiłem przedstawienie dosyć realistyczne. Nie jest to awangarda, ale myślę, że to bardzo przyzwoity teatr. Starałem się przede wszystkim by był to spektakl żywy, by dużo się działo na scenie. Sam nie lubię, gdy przychodzę do opery i aria jest odśpiewana na stojąco przez artystę wpatrzonego w dyrygenta. Chciałem więc zrealizować przedstawienie, w którym intencje i myśli zawarte w tekście i muzyce były czytelnie przełożone również na działanie sceniczne. Mam nadzieję, że mi się udało. W każdym bądź razie jest to na pewno bardzo roztańczone, rozruszane przedstawienie. Są poza tym wspaniałe kostiumy Magdaleny Tesławskiej, jest też ciekawa scenografia Janusza Sosnowskiego. W pierwszym akcie będzie prawie realistyczna dekoracja, gdzie stoi dom, jak w okolicach obwodnicy trójmiejskiej. Wspaniale śpiewają także koledzy. Myślę więc, że jest to inscenizacja będąca sumą tego co najważniejsze dla dobrego przedstawienia - muzyki, słowa i ruchu. Można z powodzeniem polecić ją widowni.

Ostatnio modne jest uwspółcześnianie oper, czy też sztuk dramatycznych. Jakie ma Pan na ten temat zdanie?

- Uważam, że w wielu wypadkach, jeżeli temat dzieła dotyczy dzisiejszego widza, można go potraktować współcześnie. Jednak wydaje mi się, że problem leży gdzie indziej. Żyjemy w erze szybkiego przekazu, tempa życia. Mamy więc z jednej strony wielu miłośników na przykład teatru brutalistycznego, czy też teatru wulgarnego. Z drugiej strony jest też sporo widzów, którzy chcą przyjść do teatru, aby zapomnieć o tym, co jest na zewnątrz, o tym co oglądają w telewizji. Chcą usiąść i spokojnie spędzić dwie, czy trzy godziny w teatrze słuchając dobrej muzyki, dobrego śpiewu i oglądając ładne obrazy. ,,Baron Cygański" to baśń, którą trudno uwspółcześnić. Mógłbym zrobić wprawdzie współczesnych Cyganów, czy skarb cygański, który stanowiłyby telewizory, czy telefony komórkowe zgromadzone w kontenerze. Również Żupan mógłby przypominać jednego z naszych czołowych polityków. W mojej inscenizacji ten skarb stanowią jednak złoto, brylanty i drogie kamienie. Robimy po prostu baśń dla dorosłych osadzoną w realiach tego czasu, o jakim pisał Strauss.

***

Emil Wesołowski - tancerz - solista, choreograf, reżyser. Swoją drogę zawodową rozpoczął jako tancerz-solista. Był m.in. pierwszym solistą Polskiego Teatru Tańca w Poznaniu. Następnie poświęcił się choreografii, współpracując z wieloma wybitnymi reżyserami. Równolegle obejmował również kierownictwo wielu zespołów baletowych. Obecnie jest dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego w Poznaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji