Artykuły

Tęsknota do wielkości

O piłce nożnej z PAWEŁEM DELĄGIEM rozmawia Rafał Romanowski.

Pierwsze korki, które mama kupiła Pawłowi Delągowi [na zdjęciu] na treningi w Cracovii, były o dwa numery za duże. Dziś Deląg nie gra już w "Pasach", ale gdy tylko może, odwiedza stadion przy Kałuży. - Wracam na swoje miejsce - wyznaje.

Rafał Romanowski: Jak Pan trafił do Cracovii?

Paweł Deląg: Urodziłem się i wychowałem w Prokocimiu. Na moim podwórku między blokami towarzystwo było zawsze podzielone: jedni za Wisłą, drudzy za Cracovią. Ja trzymałem się z tymi z Cracovii, właśnie dzięki nim trafiłem na pierwszy trening, później zaś na pierwszy mecz "Pasów". Na moją prośbę mama zapisała mnie do trampkarzy Cracovii trenowanych przez pana Książka. Pamiętam go jako dziarskiego staruszka, wspaniałego człowieka o gołębim sercu, bezgranicznie oddanego "Pasom". W klubie spędziłem kilka dobrych lat, zagrałem sporo meczów, wielokrotnie nasza rywalizacja poprzedzała zmagania pierwszej drużyny. Proszę sobie wyobrazić, jak wielkim przeżyciem dla młodego chłopaka są mecze przy kilkutysięcznej widowni!

- Nie dane Panu było jednak zostać piłkarzem, kontuzja przerwała dobrze zapowiadającą się karierę...

- Zacząłem grać w siatkówkę w podgórskiej Koronie, awansowaliśmy nawet do II ligi. Później uczęszczałem na studia aktorskie - na sport nie miałem już tyle czasu. Dopiero po mojej przeprowadzce do Warszawy znów zachciało mi się grać w piłkę. Występuję w reprezentacji aktorów Olafa Lubaszenki.

- A na bieżąco śledzi Pan wyniki krakowskich drużyn...

- Tak, to prawda. Prowadzę bardzo intensywne życie, z racji tego nie mogę, niestety, bywać na meczach w Krakowie. Cracovia to mój klub, ale sympatię czuję też do Wisły, która tak wspaniale reprezentowała Kraków w krajowej i europejskiej piłce [rozmowa przeprowadzona przed meczem Dinamo Tbilisi - Wisła - red.]. Ostatnimi laty bywałem nieco rozdarty, teraz jednak z awansem Cracovii do ekstraklasy wszystko wróciło do normy ",Pasy" znajdują się tam, skąd nigdy spaść nie powinny.

- Jak się Pan czuł, zasiadając na rozświetlonym stadionie przy Kałuży na meczu z Groclinem?

- Akurat byłem wtedy w Krakowie i takiej okazji nie mogłem przepuścić. Było jak za dawnych lat. Wie pan, takie uczucia należy traktować w kategoriach niezwykłego sentymentu. Niemal komplet widzów, odremontowany stadion, coś wspaniałego. Pomyślałem: wróciłem na swoje, i obejrzałem mecz z zapartym tchem. Było na co popatrzeć.

- Właśnie, jak ocenia Pan prowadzoną przez Wojciecha Stawowego jedenastkę "Pasów"?

- Trudno po jednym meczu oceniać taktykę bądź szansę drużyny. Cracovię w akcji widziałem jeszcze w premierowym meczu z Zagłębiem w Canal+, później przez półtora miesiąca byłem za granicą. Po tym, co zobaczyłem, jestem pewien, że gracze tej drużyny mają wielkie serce do gry, są zdeterminowani,

konsekwentni, chcą pokazać, że w pierwszej lidze nie znaleźli się przypadkowo i mogą być groźni nawet dla najlepszych. Pokonali przecież bardzo silny Groclin...

- Wierzył Pan w awans "Pasów" do ekstraklasy?

- Awans był dla mnie szokiem. Bardzo się ucieszyłem, Cracovia przez tyle lat zmuszona była przecież pozostać w cieniu. Ten klub nie miał szczęścia, przebył długą, trudną drogę, aby powrócić wreszcie w wielkim stylu. Ma hart ducha i kibiców, którzy nigdy się od niego nie odwrócili. Jestem przekonany, że pod wodzą Stawowego zespół może osiągnąć bardzo wiele. Wyczuwam w Cracovii potężną tęsknotę do wielkości.

- W niedzielę derby. Pobawmy się w prognozy...

- Kiedy siedzi się na głównej trybunie stadionu przy Kałuży, wzrok mimowolnie kieruje się na północ, ku Reymonta. Zawsze pamiętam, że po drugiej stronie Błoń jest drugi wspaniały klub, że Cracovia z Wisłą są nierozerwalnie związane. Dobrze, że wreszcie mogą walczyć o punkty na najwyższym szczeblu rozgrywek. Jako że jestem nieco rozdartyi staram się myśleć realnie, stawiam na remis. Oczywiście bramkowy.

Paweł Deląg, aktor teatralny, filmowy i telewizyjny. Absolwent krakowskiej PWST. Debiutował w "Liście Schindlera", później grał jeszcze m.in. w "Młodych wilkach", "Szamance", "Ciemnej stronie Wenus", "Kilerze", "Chłopaki nie płaczą" oraz "Quo vadis". Gra w warszawskich teatrach: Powszechnym, Na Woli, Scenie Prezentacje oraz w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Mieszka w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji