Artykuły

Norymberga dla funkcjonariuszy PRL

Strach polskich środowisk opiniotwórczych przed lustracją i rozliczeniem niedawnej przeszłości spowodował, że doczekaliśmy się na scenie bohatera, który sam domaga się kary za popełnione winy żądając sądu i sprawiedliwości. "Norymberga" - nowy dramat Wojciecha Tomczyka w reżyserii Agnieszki Glińskiej, który miał premierę 10 kwietnia w Teatrze Narodowym - upomina się o wyjaśnienie peerelowskiej historii już nie głosem jej ofiar, ale funkcjonariuszy, nie potrafiących poradzić sobie z bolesną przeszłością.

Bohater sztuki, emerytowany pułkownik i wieloletni pracownik Wojskowych Służb Informacyjnych, ucieka się do szantażu, by nakłonić młodą dziennikarkę, która chce przeprowadzić z nim wywiad, do zawiadomienia o przestępstwie. Ostatecznie przekonuje ją argument, że chodzi ojej ojca, jednak kwestia "to nie moja sprawa" wydaje się znamienna. Tomczyk portretuje w "Norymberdze" pokolenie weteranów socjalizmu i ich dzieci, których świadome życie rozegrało się już w nowej epoce, pokazując jak skutecznie zaszczepiono im przekonanie, że w żaden sposób nie wynika ona ze starej.

Tymczasem spowiedź bohatera odsłania przed kobietą nie tylko fascynujący i przerażający zarazem wizerunek niedawnej przeszłości, ale także prawdziwy obraz jej życia i tragicznych losów najbliższej rodziny.

Bohater, grany przez Leona Charewicza, okazuje się sprawcą wielu wydarzeń, które dotąd wydawały się zrządzeniem losu. Dzięki swoim możliwościom stale ingeruje w życie dziennikarki (w tej roli Monika Krzywkowska) i panuje nad nim bardziej niż ktokolwiek inny. Dramat pokazuje, że oprócz służbowych dyrektyw, które na zawsze złączyły losy bohaterów, tajny agent i jego ofiara związani są jeszcze tysiącem nitek, takich jak poczucie winy, chęć zadośćuczynienia, ale także potrzeba sprawowania kontroli. Nitek tworzących tyleż osobistą, co niebezpieczną więź.

Pułkownik odsłania przed bohaterką wszechwładzę służb bezpieczeństwa, która nie skończyła się wcale wraz z nową epoką, tylko przybrała inne formy. Daje do zrozumienia, że może załatwić prestiżowe stypendium w Ameryce i jak się okazuje, dotrzymuje słowa. Ale bohater, jak na spowiedź przystało, ujawnia także powody życiowych wyborów. Dramat pokazuje cenę, jaką w latach powojennych trzeba było zapłacić za uczciwość, i tragedię bohatera zmuszonego do sprzeniewierzenia. Trzeba jednak pamiętać, że ta wersja życiorysu jest jedną z wielu, jakimi się przez lata posługiwał i niekoniecznie musi być prawdziwa. O ile inne kwestie zostały potwierdzone faktami, w tej sprawie jesteśmy zdani na to, co zechciał nam opowiedzieć.

Wizyta dziennikarki u żony pułkownika, będąca ostatnim aktem dramatu, wiele mówi o tym, jak pracownicy peerelowskich służb funkcjonowali w społeczeństwie. Bohater jawi się jako powszechnie szanowany oficer Wojska Polskiego, człowiek zasad i honoru. Ta część spektaklu okazała się aktorskim popisem Marii Mamony. Z gestów, półsłówek, sposobu poruszania się - jakby ledwo dotykała podłogi, aktorka zbudowała pełną pretensji, minoderii i fałszywych aspiracji przedstawicielkę lepszej części społeczeństwa, przekonaną, że należy do elity.

Bohaterem "Norymbergi" jest najnowsza historia, od której teraźniejszość odwróciła się plecami. W dramacie aż kłębi się od anegdot i realiów zapoznanej epoki. Nie tworzą one jednak historii sentymentalnej, której obraz malowała zdecydowana większość peerelowskich filmów i seriali. Dramat prezentuje niedawną przeszłość jako tragiczną, skłamaną i do dziś nierozpoznaną. Domaga się rozliczenia w imię elementarnych zasad, ale pokazuje, że wymaga to odwagi, bolesnych przewartościowań i utraty złudzeń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji