Artykuły

Dzisiaj trudno grać świętych

- Postaci odchylonych od normy zagrałem wiele - Lenniego w "Myszach i ludziach", w "Żywocie Mateusza" i Wodza w "Locie nad kukułczym gniazdem". Podczas rozmów z ludźmi czułem, jak patrzą na mnie, sprawdzając, czy nie jestem czasem pieprznięty - mówi warszawski aktor FRANCISZEK PIECZKA.

Popularny aktor kończy w piątek 80 lat. Polscy telewidzowie poznali go dzięki roli Gustlika. Stworzył kreacje w "Żywocie Mateusza", "Austerii". Grał w spektaklach Swinarskiego, Jarockiego, Hübnera.

Rz: Zagrał pan Świętego Piotra w "Quo vadis" Jerzego Kawalerowicza, bo kojarzy się pan z dobrocią, spokojem i wewnętrznym ciepłem?

Franciszek Pieczka: Trudno grać świętych. Ale jestem katolikiem żyjącym z ewangelią na bieżąco, czego nauczyłem się w rodzinnym domu, dlatego starałem się grać, mając w pamięci słowa Jezusa skierowane do Piotra: "Jesteś opoką, na której zbuduję swój Kościół". Na pewno nie pomagał fakt, że na planie przemawiałem do tunezyjskich statystów. Czułem tym większą odpowiedzialność, że na Stolicy Piotrowej zasiadał Jan Paweł II. Po watykańskiej premierze chciałem tak wiele mu powiedzieć, wytłumaczyć się. Ale ledwie wydukałem: "Ojcze Święty, wybacz moją nieudolność". Odpowiedział trzykrotnym "dziękuję" i uściskiem dłoni.

A umiałby pan skrzywdzić muchę?

- W pana pytaniu pokutują moje polskie role ludzi dobrodusznych. Ale w filmach niemieckich grywałem schwarzcharaktery, w tym chorobliwego zazdrośnika, który prześladuje żonę i zabija mężczyznę uznanego za jej kochanka - całkiem bezpodstawnie.

Ale wrażliwego aktora na pewno bardziej boli ludzka krzywda, co mógł pan zagrać w "Woyzecku" Swinarskiego?

- U Swinarskiego grało się wspaniale, bo był na próbach niezwykle emocjonalnie reagującym widzem. Cieszył się, jakby mu ktoś co chwilę wkładał do kieszeni sto złotych. Postaci odchylonych od normy zagrałem wiele - Lenniego w "Myszach i ludziach", w "Żywocie Mateusza" i Wodza w "Locie nad kukułczym gniazdem". Podczas rozmów z ludźmi czułem, jak patrzą na mnie, sprawdzając, czy nie jestem czasem pieprznięty. Aktor powinien przejmować się problemami postaci, ale pełna identyfikacja nie jest dobra.

A jak pan zagrał scenę mordu Marii w "Woyzecku"?

- To było tak, jak się zabija kogoś z miłości. Lepiej nie pamiętać.

Z satysfakcją pozwalał pan młodym Kiemliczom w "Potopie" na rabunki i napaści, gdy pytali "Ociec prać"?

- Z przyjemnością grałem tego chytrusa, który wywinie się z różnych opresji, bo synowie Kiemlicza byli posłuszni ojcu, nie tak jak dzisiaj.

W filmie debiutował pan w "Pokoleniu" Wajdy.

- Z Wieśkiem Gołasem tworzyliśmy niemiecki patrol. Nasze zadanie polegało na tym, żeby oddać mocz pod latarnią.

Gdyby urodził się pan kilkanaście dni wcześniej, niewykluczone, że jako Ślązak znalazłby się pan w niemieckim patrolu naprawdę.

- Ależ oczywiście. Mój kolega, starszy o 19 dni, został wcielony do Wehrmachtu. Wiadomo, czym groziła dezercja. Inny zginął na Wschodzie. Mojemu ojcu upiekła się służba w armii cesarza Wilusia podczas I wojny światowej tylko dlatego, że wcześniej zginęło jego czterech braci. Potem był powstańcem śląskim, a jego starszy brat walczył po niemieckiej stronie. Na szczęście nie musieli do siebie strzelać. Niemcy wykorzystywali bezrobocie na Śląsku, próbowali nas skorumpować. Mówili o nas "farbowani Polacy", a Polacy nie uważali za swoich. Zapomnieli, że Ślązacy przynieśli Polsce Śląsk na rękach, wywalczyli go sami, kiedy Piłsudski bił się pod Kijowem.

Czy śląskie doświadczenia sprawiły, że jest pan wyrozumiały dla powikłanych polskich losów?

- Na pewno. Również dlatego, że w Godowie, gdzie się urodziłem, niedaleko Cieszyna, moje katolickie środowisko żyło w wielkiej przyjaźni z ewangelikami. Siedziałem w niedzielę w altance utkanej winoroślą, a drogą szli sąsiedzi do Gołkowic, gdzie był piękny ewangelicki kościół. Pozdrawialiśmy się, pytaliśmy, o której mamy msze. Rzeźnik był Żydem, ale na ten temat w ogóle się nie mówiło. Dopiero kiedy wkroczyli Niemcy. Ludzie oburzali się, że zabrali dobrego człowieka.

Z załogą czołgu Rudy 102 pognał pan Niemców do samego Berlina.

- Bardzo mi się dobrze tę rolę grało i nie uważam, że przynosi mi ujmę. Nigdy nie zapisałem się do żadnej partii. Ojciec przestrzegał mnie przed polityką. A film był dla dzieci.

I o przyjaźni polsko-radzieckiej.

- Dopiero po emisji zorientowaliśmy się, że partia zauważyła gigantyczny odzew u widzów i zaczęła to wygrywać politycznie. Naszą czwórkę postanowiono wykorzystać, gdy przewożono prochy pomordowanych w Majdanku do Brześcia. Mieliśmy ściągnąć tłumy ludzi, ale zakazali nam dawania autografów. Tymczasem tylko przyjechaliśmy i skończyła się partyjna akademia. Na nasz widok dzieci oszalały. Czułem się jak na rockowym koncercie.

Zagrał pan wspaniałe role u Jana Jakuba Kolskiego. Czuje pan związek z wiejskim pejzażem?

- Mój ojciec był górnikiem, ja również pracowałem rok na kopalni, ale mieliśmy kawałeczek pola, na którym ojciec ciężko harował, żeby wyżywić sześcioro dzieci. Kiedy czuję świeży zapach ziemi, przypomina mi się dzieciństwo.

Czego nauczył pana ojciec?

- Żeby być uczciwym i w życiu się nie zeszmacić.

Sylwetka

Urodził się w Godowie na Śląsku 18 stycznia 1928 r. Podbił publiczność rolami ludzi dobrodusznych, mocnych, ale też szaleńców bożych, mędrców, nadwrażliwców. Wystąpił w "Matce Joannie od Aniołów", "Rękopisie znalezionym w Saragossie", "Chudym i innych", "Perle w koronie", "Weselu", "Ziemi obiecanej", "Potopie", "Placówce", "Pogrzebie kartofla", "Pograbku", "Szabli od komendanta", "Historii kina w Popielawach" i "Jasminum".

Związał się z Teatrem Ludowym w Nowej Hucie, gdzie grał u Skuszanki, Krasowskiego i Szajny. W Starym zasłynął główną rolą w "Woyzecku" Swinarskiego. W stołecznym Dramatycznym występował w spektaklach Jerzego Jarockiego. Od 1976 r. występuje w Teatrze Powszechnym, gdzie w lutym zagra w "Słonecznych chłopcach" w duecie ze Zbigniewem Zapasiewiczem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji