Artykuły

Jazda z pomnikiem

Wrażenia z IX Międzynarodowego Festiwalu Konfrontacje Teatralne w Lublinie opisuje Marek Mikos w Gazecie Wyborczej.

Urodzinowy festiwal Witolda Gombrowicza w Lublinie. Do niedzieli [10 października] potrwają tam poświęcone mu Konfrontacje Teatralne

Przedpołudnia to sympozja i czas na obejrzenie kilku otwartych tu wystaw, m.in. niezwykle interesującej ekspozycji autorstwa amerykańskiego teatrologa Allena Kuharskiego, który zgromadził dokumentację i fotografie przedstawiające wystawienia Gombrowicza w ostatnim pięćdziesięcioleciu. Tę wystawę można oglądać w sali Polmosu Lublin, firmy przewodniczącego komitetu Roku Gombrowiczowskiego Janusza Palikota, dzięki któremu w całej Polsce tyle dzieje się wokół autora "Ślubu" w roku jego 100. urodzin.

W dniu otwarcia festiwalu, po premierze "Trans-Atlantyku" w wykonaniu lubelskiego zespołu Teatr Provisorium/Kompania "Teatr", która odbyła się w starej hali fabrycznej, na dziedzińcu Polmosu za 11 tys. zł wylicytowano kilkumetrowy pomnik Gombrowicza na koniu (zrobiony ze styropianu). Jak wiadomo, dorosły Gombrowicz nie cierpiał jazdy konnej, ale tu przedstawiony jest jako mały chłopiec, który stoi na siodle, jakby chciał z niego popatrzeć na okolicę.

W weekend ten pomnik wyposażony w kółka ma się pojawiać koło monumentów wielkich Polaków w Lublinie, żeby można było naocznie stwierdzić, jak wielkim pisarzem był Gombrowicz.

Ta jazda z pomnikiem pewnie podobałaby się pisarzowi, trudno natomiast wyrokować, które z pokazanych spektakli uznałby za swoje. W programie festiwalu jest np. "Błądzenie" z teatru Narodowego w Warszawie - monumentalne widowisko Jerzego Jarockiego pokazujące w pigułce kilkudziesięcioletnie zmagania reżysera z materią pisarstwa autora "Operetki". Dla wielu Jarocki przez lata pracy najgłębiej wgryzł się w twórczość autora "Ślubu". Jego intelektualne podejście do Gombrowicza wcale jednak jak do tej pory nie przeważa na festiwalu. Raczej każdy reżyser idzie tu po swoje. Ułatwieniem dla indywidualnych działań z pewnością jest to, że Gombrowicz ukończył zaledwie trzy dramaty, sięgając więc po jego prozę, reżyser staje się współautorem dramatu, w którym sam od początku rozkłada teatralne akcenty.

Takim świetnym materiałem dramatycznym okazał się w pierwszych dwóch dniach festiwalu "Pamiętnik Stefana Czarnieckiego" [na zdjęciu]. Z tego opowiadania Teatr Dramatyczny z Warszawy zrobił wstrząsającą opowieść o polskich korzeniach, ksenofobii i antysemityzmie. Poznański Teatr Porywacze Ciał przedstawił własny scenariusz, w którym klamrą jest "Pamiętnik...", a uzupełnieniem "Dziewictwo" i "Tancerz mecenasa Kraykowskiego". Powstała z tego żywiołowa, pełna rozpaczy i czarnego humoru opowieść o tajemnicy, która okrywa każde ludzkie zachowanie.

Bardzo oczekiwana premiera lubelskiego "Trans-Atlantyku" ma miejsca znakomite, ale i sporo jeszcze mielizn. Jest to "Trans-Atlantyk" kręcący się wokół własnej osi - bryczka, która staje się raz wozem, raz statkiem, kiedy indziej kieratem i w ogóle całym światem bohaterów, czasem jednak ten pęd zatraca się w pustym teatralnym efekcie.

Po pierwszej fali spektakli pokazanych na Lubelskich Konfrontacjach widać, że Gombrowicz może być niewyczerpaną inspiracją dla teatru, choć biada tym, którzy zabierają się za wystawianie wyposażeni jedynie w entuzjazm. O tym przekonała się niemiecko-polska grupa Otrajekt wystawiająca "Iwonę". Nieudolnie stosowane formalne sztuczki rodem z teatru lat 60. mechaniczne zderzone z elementami estetyki techno doprowadziły do powstania teatralnego potworka. Reakcja publiczności była spontaniczna: większość nie doczekała sceny z karaskami i gremialnie uciekła z miejsca teatralnej zbrodni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji